Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Cartier zawsze był aktywnym i ciekawym świata dzieckiem, pełnym energii i radości. Problemy z jego zdrowiem rozpoczęły się na początku kwietnia. Chłopiec obudził się z gorączką, której towarzyszyły inne poważniejsze objawy: dreszcze, ekstremalne pragnienie, częste oddawanie moczu. Po kilku minutach jego dłonie i stopy stały się zimne, usta sine, pocił się, wokół oczu pojawiły się cienie, a oddech był utrudniony.
Serce przestało pracować
„Myślałam, że to przeziębienie i minie” – powiedziała Destiny Anderson, mama Cartera w rozmowie z nbcnews.com. Rodzice zabrali syna do szpitala pediatrycznego w Denver. „Musiałam nieść go na rękach na izbę przyjęć, ponieważ się nie ruszał” - tłumaczyła kobieta.
Zaledwie chwilę po przyjęciu czterolatka na oddział, jego serce przestało pracować. „To był najgorszy moment mojego życia. Czułam się, jakby sala szpitalna zaczęła koło mnie wirować. Trzęsłam się. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje” - powiedziała Destiny Anderson. Resuscytacja krążeniowo-oddechowa także okazała się nieskuteczna. Liczyła się każda minuta.
„Bałam się, że powiedzą nam, że nasz syn odszedł”
Lekarze podłączyli więc dziecko do aparatury ECMO, pozwalającej czasowo zastąpić pracę serca. Szanse na powrót do zdrowia malały. „Im dłużej serce nie bije, tym mniej prawdopodobne, że zabije ponownie” - wyznała dr Aline Maddux w rozmowie z KDVR, lokalnym wydaniem stacji Fox News. „Obawialiśmy się, że mały tego nie przetrwa”– stwierdziła.
Dr Maddux zdiagnozowała u Cartiera paciorkowca typu A, który doprowadził do sepsy, a reakcją jego organizmu na bakterie była niewydolność wielonarządowa. McDaniel był podłączony do aparatury podtrzymującej życie przez całą noc i następny dzień, ale jego serce nadal nie biło.
„Bałam się, że powiedzą nam, że nasz syn odszedł” – podkreśliła Anderson. Po 13 godzinach członkowie rodziny zebrali się w szpitalu, aby pożegnać się z dzieckiem. W głębi serca wciąż jednak wierzyli, że stan zdrowia ich syna się poprawi i wydarzy się coś niespodziewanego.
„Bóg miał tu ostatnie słowo”
„Nadszedł czas, aby porozmawiać z Bogiem” – stwierdził Dominique McDaniel. Mężczyzna chwycił swoją żonę za rękę i razem zaczęli się modlić o uzdrowienie czterolatka. Serce malucha powróciło do samodzielnej pracy po 14 godzinach przerwy. „To było naprawdę niezwykłe” - oceniła dr Maddux, lekarska zajmująca się dzieckiem w szpitalu.
Wszyscy dookoła skakali z radości i głośno krzyczeli. „Nie mogłam przetworzyć tego, co właśnie się stało. Przeszłam od najgorszych wieści mojego życia do najlepszej informacji mojego życia” - opowiedziała KDVR Destiny Anderson, matka Cartiera.
Destiny i Dominique są przekonani, że za powrót serca dziecka do pracy odpowiada cud. „Bóg miał tu ostatnie słowo” - wyjaśnia ojciec dziecka „Mocno wierzę w Jezusa Chrystusa” - dodaje mężczyzna.
Rodzice Cartiera wciąż proszą o modlitwy, ponieważ prawdopodobnie ich syn pozostanie on w szpitalu jeszcze przez kilka tygodni, a może nawet miesięcy. Wciąż musi korzystać z dializ oraz aparatury wspomagającej oddychanie. „Jest na dobrej drodze do odzyskania zdrowia” - potwierdzają lekarze ze szpitala pediatrycznego w Denver.
Źródła: thehill.com; nbcnews.com; tvn24.pl; kdvr.com.