separateurCreated with Sketch.

Ksiądz bohater, który ratował Żydów. Rodzina poszukuje świadków

archiwum prywatne

archiwum prywatne

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Lidia Konar - 06.05.24
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Wciąż poszukiwani są świadkowie ofiarnej pomocy ks. Ludwika Żydom. „Mój wujek był bohaterem, ratował Żydów i nikt o nim nie pamięta. Ja bym chciała, żeby mój wujek nie był zapomniany” – mówi pani Genowefa.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Pani Genowefa Liszka w tegoroczne święto Trzech Króli skończyła 90 lat. Ks. Ludwik Peciak, niedoszły Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata, był jej bliskim krewnym, bo bratem dziadka od strony mamy. Dla Genowefy był po prostu „wujkiem”. Gdy przyjeżdżał z dalekiej Kołomyi w odwiedziny do rodziny, zawsze jej coś przywoził. „Gdy wybuchła wojna, miałam 5 lat i już niewiele mam z nim wspomnień. Pamiętam, że on mnie bardzo lubił i jak przyjeżdżał, to brał mnie na ręce. Potem tata mi zawsze mówił, że byłam jego takim pupilkiem ” – wspomina pani Genowefa.

Chciałabym, by nie był zapomniany

Ks. prałat Ludwik Peciak urodził się 13 sierpnia 1889 r. we wsi Rojówka, położonej w Beskidzie Wyspowym (nie na Podhalu, jak podają niektóre źródła), w rodzinie Jakuba Peciaka i Rozalii z Prusaków. „Tam było czterech synów: Jacenty, Ludwik, Stefan, Franek i córki pomiędzy nimi, ale nie pamiętam ich imion” – mówi pani Genowefa. Ludwik Peciak w 1912 r. wstąpił do Metropolitalnego Seminarium Duchownego we Lwowie, gdzie studiował na Wydziale Filozoficzno-Teologicznym. Święcenia kapłańskie przyjął w lipcu 1918 r., w swojej rodzinnej parafii Tęgoborze.

Niestety jego ojciec nie doczekał tej uroczystości, ponieważ zmarł trzy miesiące wcześniej. Ks. Ludwik początkowo został wikarym w Haliczu, a jego kolejnymi placówkami były: Sołotwina i Stanisławów. „Mój tata mówił, że wujek wybudował tam kościół i dom dla biednych dzieci” – mówi pani Genowefa. Istotnie, w latach 1925–1932 w Stanisławowie, gdzie ks. Peciak przez kilka lat pełnił funkcję administratora, powstał Kościół Chrystusa Króla. Ks. Ludwik ponadto aktywnie wspierał renowację Kolegiaty Najświętszej Marii Panny (dziś Muzeum Sztuki Przykarpacia) w Stanisławowie. W latach 1931-33 posługiwał we Lwowie, a w 1933 r. otrzymał probostwo w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kołomyi. Duchowny od 1935 r. był również dziekanem dekanatu Kołomyja i wniósł znaczący wkład w rozwój i życie społeczne tego regionu: min. brał udział w spotkaniach przedstawicieli władz innych miast, a w latach 1935-1936 był jednym z organizatorów Kongresów Eucharystycznych w Kołomyi.

„Kiedyś macocha mojego męża, Katarzyna Liszka, z domu Posłuszna, zapytała mnie, czy ksiądz Peciak był moim krewnym i ja jej powiedziałam, że to był brat mojego dziadka. Ona go znała, bo czasem przyjeżdżał na tęgoborską plebanię, gdzie była gosposią u proboszcza, śp. ks. Franciszka Staszałka*. I ona mówiła z takim podziwem o moim wujku: „Co to nie było, jak ks. Peciak przyjeżdżał, co to nie było”. On był wtedy dużą osobistością” – mówi z dumą pani Genowefa. Dziekan kołomyjski przed II wojną za wieloletnią pracę na polu religii i kultury został odznaczony najbardziej prestiżowym wówczas odznaczeniem Polski - Złotym Krzyżem Zasługi.

Bezinteresowna pomoc Żydom

To w Kołomyi ks. Ludwika zastała II wojna światowa. Duchowny wówczas włączył się w bezinteresowną pomoc Żydom, którzy żyli w cieniu terroru ówczesnego starosty Kołomyi, Clausa Volkmanna (1913-2002). Podczas jego rządów została zlikwidowana niemal cała żydowska społeczność miasta (wg. spisu powszechnego z 1931 r., Kołomyję zamieszkiwało 14,3tys. osób wyznania mojżeszowego). Zbrodniarz po wojnie został dziennikarzem i pod przybranym imieniem i nazwiskiem, jako Peter Grubbe pracował dla największych dzienników i tygodników niemieckich, min. dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” i „Stern”. W swoich reportażach poruszał tematykę ludzi z marginesu społecznego, interesował się biedą, imigrantami, ludźmi starszymi i krajami Trzeciego Świata. Ponadto organizował akcje charytatywne.

Za zbrodnie wojenne w Kołomyi nigdy nie odpowiedział. Nawet twierdził, że ratował Żydów. Tymczasem ks. Ludwik, który podczas tych nieludzkich rządów III Rzeszy na ziemiach polskich nielegalnie sporządzał Żydom metryki chrztu, ratując w ten sposób życie wielu z nich – wojny nie przeżył. Dziś nie wiadomo, ilu osobom duchowny wystawił świadectwo chrztu. Ustalono, że w lipcu 1942 r. wystawił metrykę chrztu na nazwisko Kazimierz Sinkiewicz. Następnie w październiku 1942 r., na prośbę Polaka niemieckiego pochodzenia, Albina Thiela przygotował fałszywe metryki chrztu dla trzech jego znajomych: 23-letniej Loli, 19-letniej Mili Sandberg oraz ich kuzynki, Jasi Elberger, które uciekły z bydlęcego wagonu, wiozącego ich do obozu zagłady w Bełżcu.

„Wiem, że Albin zwracał się do niego o pomoc w zdobyciu odpisów aktów urodzenia i chrztu dla wielu Żydów. Jasia, Lola i ja byliśmy wśród szczęśliwców, którym pomógł” – wspominała po latach Mila Sandberg-Mesner w swojej książce pt. „Światło w mroku”. Młode kobiety dzięki dokumentom od ks. Peciaka uzyskały dowody osobiste od władz okupacyjnych - kenkarty i tak na „aryjskich papierach” przetrwały wojnę wraz z Albinem Thielem, z którym stworzyły fikcyjną rodzinę.

Potem wyemigrowały w świat: Jasia do w Izraela, a Lola z Milą do Kanady. Ksiądz Peciak udzielił pomocy także min. Iserowi i Toni Reismanom. Niemcy złapali i zamordowali Reismanów. Podpis ks. Peciaka na ich dokumentach mógł być przyczyną jego aresztowania 11 listopada 1942 r. przez ukraińskiego policjanta, który następnie dostarczył go niemieckiej policji politycznej Gestapo. Wraz z ks. Ludwikiem aresztowano ks. emeryta, Romualda Chłopeckiego (zginął w Majdanku w 1943 r.) i ks. prefekta, Wojciecha Kośmidera (zginął w obozie koncentracyjnym KL Gross‑Rosen w 1944 r.).

Ks. Ludwik w okresie przed swoim aresztowaniem przez Niemcy ukrywał także swojego siostrzeńca (brata mamy pani Genowefy), Jana Peciaka (o Janie Peciaku powstał osobny artykuł pt. Wyklęty Jan Peciak - do dziś niedoceniony). Jan zapisał we wspomnieniach: „10 listopada wchodzi do kuchni Wielogorska Wanda, przed wojną pracowała w szwalni wojskowej, teraz jest sprzątaczką u Niemca z Berlina, inżyniera Lercha Jozefa, przydzielonego do gestapo z Kołomyi. Ona mnie powiadomiła, że jest lista 120 Polaków do aresztowania, w tym 6 kapłanów z Peciakiem Ludwikiem.” Jan niezwłocznie przekazał tę informację swojemu wujkowi i nalegał, aby się ukrył, ale wówczas usłyszał od niego: „Tu arcybiskup mnie wprowadził, nie wolno opuszczać parafii, mam prawo dać głowę za owieczki”.  

Pani Genowefa z opowiadań swojej mamy wie, że wówczas na kołomyjskiej plebanii przebywał nie tylko wujek Jan, ale i brat ks. Ludwika, Stefan oraz siostra mamy pani Genowefy, Józefa. „Ciotka Józefa już była zamężna, a na plebanii zajmowała się gotowaniem. Stefan zaś pomagał księdzu w gospodarstwie. Że też nikt nie wykrył, że to była rodzina?” – zastanawia się głośno pani Liszkowa. Niemcy przyszli po ks. Ludwika, gdy ten odprawiał mszę świętą. Pozwolili mu ją dokończyć, po czym ściągnęli mu z szyi łańcuch, który nosił na szyi, a następnie zakuli go w kajdanki. „Zrewidowali wszystko, a to, co zrabowali, różne naczynia, położyli na stole. I ktoś, nie pamiętam kto, może wujek Jan, a może wujek Stefan, poruszył tym stołem i wszystko się stłukło. Wiem, że zrabowali księdzu Ludwikowi piękne, bogato zdobione księgi” – twierdzi pani Genowefa. Po aresztowaniu ks. Ludwika, Jan natychmiast opuścił Kołomyję, natomiast Stefan doczekał końca wojny, po czym został wysiedlony do Polski i zamieszkał w Katowicach. Józefa została na Ukrainie i tam też jest pochowana. 

Świadkowie ofiarnej pomocy ks. Ludwika

Ks. Ludwik najpierw został przewieziony do więzienia w Kołomyi, a następnie do lwowskiego więzienia „Brygidki”. Stamtąd 8 lutego 1943 r. przetransportowano go do niemieckiego obozu koncentracyjnego na Majdanku, gdzie przebywał przez nieco ponad 7 tygodni. 31 marca 1943 r. Niemcy wywieźli księdza Peciaka do obozu koncentracyjnego KL Flossenbürg, w Bawarii, gdzie dostał numer 1489. Duchowny zmarł między 16 kwietnia a 12 maja 1943 r., w tak zwanym „bunkrze głodowym” w wieku 53 lat. „Pamiętam, jak mama powiedziała, że wujek nie żyje, a skąd się o tym dowiedziała, to nie wiem. Wtedy nie było telefonów, krążyły listy i ktoś musiał dać znać. Potem modliliśmy się za jego śp. duszę. Mama dużo wiedziała, ale wszystko ze sobą zabrała do grobu”.

W 2013 r. Albin Thiel został pośmiertnie uznany za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Po latach, Mila Sandberg-Mesner rozpoczęła starania o przyznanie medalu Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata i ks. Ludwikowi i w 2017 r. złożyła wniosek do Instytutu Yad Vashem o jego uhonorowanie, ale Instytut nie przyjął jej wniosku z powodu braku innych dowodów. Nie jest znana liczba osób uratowanych przez dziekana parafii Kołomyja, gdyż wszystkie dokumenty zostały spalone, nie ma żywych świadków. Mila nigdy nie doczekała momentu uhonorowania ks. Peciaka medalem Sprawiedliwego. Zmarła 3 listopada 2023 r., na krótko przed swoimi setnymi urodzinami.

„Na cmentarzu w Tęgoborzy jest przedwojenny grób rodziców mojego wujka, który on im ufundował. On tu też chciał być kiedyś pochowany” - mówi pani Liszkowa. Faktycznie, na wspomnianym cmentarzu można znaleźć solidny, przedwojenny grób rodziców ks. Ludwika, ale nie tylko - w niemal tym samym miejscu są postawione aż trzy rodzinne groby: w pierwszym spoczywa syn Jakuba i Rozalii: Franciszek z żoną Rozalią, w środkowym rodzice ks. Ludwika, a w trzecim starszy syn Peciaków - Jacenty z żoną Jadwigą, swoim synem Janem i synową Ludwiką.

Na skromnej tabliczce tej ostatniej mogiły, oprócz ręcznie wypisanych imion spoczywających w niej członków rodu, dopisane jest również imię ks. Ludwika, więc w pewien sposób jego życzenie zostało spełnione…

Wciąż poszukiwani są świadkowie ofiarnej pomocy ks. Ludwika Żydom. „Mój wujek był bohaterem, ratował Żydów i nikt o nim nie pamięta. Ja bym chciała, żeby mój wujek nie był zapomniany” – podsumowuje pani Genowefa.

*Ks. Franciszek Staszałek był proboszczem parafii Tęgoborze w latach 1916-1942. W lutym 1942 r. został aresztowany przez Niemców za posiadanie radia i gazetek polskiego podziemia niepodległościowego. Zginął 16 lub 18 maja 1942 r. w KL Auschwitz.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.