Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nasz nieperfekcyjny dom
Gdy myślę o naszym domu, mam od razu w głowie hasła, takie jak miłość, ciepło, śmiech, ale i kontrolowany chaos. Jeśli już uda nam się wypucować całą zamieszkiwaną przez nas przestrzeń, to dosłownie na 15 minut. Naprawdę, nie przesadzam. Już sam czas sprzątania wymaga wiele cierpliwości i determinacji, bo każdy znaleziony przedmiot staje się dla naszych dzieci niesamowicie interesujący i mega potrzebny właśnie w tej chwili. Każde odsunięcie kanapy dla naszych maluchów jest wydarzeniem niemal porównywalnym do Bożego Narodzenia. Jest przecież pod nią tyle ulubionych skarbów.
Czasem się zastanawiam, czy zamiast kupować urodzinowe prezenty, nie lepiej odsunąć np. fotel. Tam zawsze coś się znajdzie. A dlaczego użyłam sformułowania „kontrolowany chaos”? Bo mimo masy przedmiotów, nigdy nietrafiających na swoje docelowe miejsce, ja zawsze wiem, co gdzie się znajduje. Tak, jako mama mam taką moc. Bezbłędnie określę, czy dana bluzka jest już gotowa do ubrania, czy jeszcze czeka na swoją kolej w górze prania, która przy 5 dzieci nigdy nie maleje. Bez problemu znajdę zaginioną zabawkę, czy kabelek od ładowarki, który przecież gdzieś tu był.
Co mogę poradzić na nasz bałagan?
Kiedyś spotkałam się z opinią, że wszystko jest kwestią planowania i organizacji. Zapewne tak jest. U mnie z samym planowaniem nie ma najmniejszego problemu. Wręcz jestem mistrzynią planowania. Jednak do organizacji i ucieleśniania owych planów po prostu nigdy nie dochodzi. Dlaczego? Nie jest to kwestia lenistwa i braku chęci, ale po prostu priorytetów.
Gdy na początku pisałam o naszym domu, nie bez przyczyny jako pierwsze wypisałam miłość, ciepło i śmiech. Bo gdy mam już poskładać pranie, ale przybiegają dzieciaczki z grą memory, robiąc te swoje maślane oczka, to ja już nie mam wyboru. Gdy planuję mycie okien w słoneczne popołudnie, ale rodzinka ma ochotę na rowery, to niestety okna muszą czekać na kolejny ładny dzień. Lub gdy wieczorem mam plan na ogarnięcie salonu, ale moja najstarsza musi pobyć ze mną przy filmie i pogaduchach, to widomo, że film oraz informacje, co się dzieje na koreańskim rynku muzycznym, mają pierwszeństwo. Albo gdy mam plan na mega sprzątanie w sobotę, a dzwoni ktoś, że wpadnie, bo musi pogadać, to wybacz soboto – szybkie ciasto i już jestem gotowa na pocieszanie.
Dlaczego tak u nas jest?
Ja lubię porządek. Chciałabym mieć czyściutko, ale przy tylu dzieciach już zaakceptowałam, że jest to nierealne. Między innymi dlatego, że tego porządku nie umiem przełożyć nad moich bliskich i spędzony z nimi czas. U mnie człowiek jest zawsze na pierwszym miejscu.
Gdy dopada mnie myśl, że może jednak warto by było odmówić komuś i np. wypucować piekarnik, przypomina mi się fragment Ewangelii o Marii i Marcie – siostrach miłujących Jezusa (Łk 10, 38-42). Marta, bardzo przejęta wizytą Mistrza, usługiwała, szykowała wszystko, była niesamowicie zatroskana i przytłoczona obowiązkami, krzątała się, wiele robiła i mówiła, ale nie słuchała. A Maria? Pełna spokoju i harmonii całą swą uwagę oddała Jezusowi.
Czasami staramy się o zbyt wiele – o sprawy nieistotne, takie, których Bóg od nas nie wymaga – a umyka nam istota życia czyli miłość i drugi człowiek. Dziękuję Ci, Boże, za mój chaos, czyli za moich bliskich, którzy go konsekwentnie czynią.
Artykuł ukazał się na portalu Siewca.pl.