separateurCreated with Sketch.

Czy katolik powinien świętować karnawał?

Katolik a karnawał. Sprawa nie jest oczywista.
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Philip Kosloski - 13.02.24
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dzisiaj ostatki, czyli kulminacja karnawałowych zabaw. To chyba dobry moment, żeby sobie przypomnieć, że ludzie Kościoła mieli czasem mieszane odczucia co do karnawału.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Tłuste dni

To prawda, że ucztowanie i huczne zabawy w ostatnich dniach przez Wielkim Postem znane są stuleci. Począwszy od średniowiecza w wielu krajach ukształtowały się specyficzne zwyczaje kultywowane w tym czasie. Ten nieoficjalny okres (nie jest to okres liturgiczny!) nazwano karnawałem.

Ostatnie dni, kiedy bawiono się najhuczniej, zyskały dodatkowo własne nazwy, np. w Polsce mamy Tłusty Czwartek (ostatni czwartek przed Popielcem), a w przeddzień Środy Popielcowej ostatki albo inaczej zapusty czy mięsopust. Na przykład we Francji i niektórych krajach anglosaskich ostatni wtorek przez Wielkim Postem to Mardi Gras (fr. Tłusty Wtorek), a w Australii Pancake Tuesday (ang. Naleśnikowy Wtorek). W Danii ostatni poniedziałek karnawału to fastelavn, a w Islandii bolludagur.

To było praktyczne

Ucztowanie w te dni miało pewien praktyczny powód. Post był dawniej bardzo surowy, więc zanim się go zaczęło, trzeba było pozbyć się z domu mięsa, masła, sera, mleka, jajek i tłuszczu. Zamiast wyrzucać te produkty albo dawać je zwierzętom, lepiej było przyrządzić z nich coś smacznego i zjeść.

Ostatnie dni przed Środą Popielcową noszą w wielu językach nazwę „tłustych” także dlatego, że zanim się zaczęło długi czas restrykcyjnych ograniczeń żywieniowych, warto było trochę przytyć. Ludzie zachowywali się wtedy jak niedźwiedzie przygotowujące się do zimy – najpierw jedli wszystko, co mogli, a później przez wiele tygodni nie jedli prawie nic.

Licencja na grzech?

Z biegiem lat pojawiła się przesada, np. nadmierne objadanie się przed Wielkim Postem, a niekiedy również pobłażanie sobie w innych sferach. Niektórzy katolicy traktowali karnawał jako „licencję” na grzeszenie.

Dlatego święci wymyślili różne praktyki duchowe, których celem miało być zadośćuczynienie za karnawałowe błędy i przekierowanie zapału wiernych w dobrą stronę. Na przykład św. Ignacy Loyola zachęcał do odprawiania w dniach bezpośrednio poprzedzających Środę Popielcową Czterdziestogodzinnego Nabożeństwa. On i inni zachęcali katolików, żeby przygotowywali się do Wielkiego Postu modląc się przed Najświętszym Sakramentem, a nie popełniając grzechy.

Katolik a karnawał

Nie ma nic złego w zabawie i kulinarnych przyjemnościach karnawału, zwłaszcza kiedy kultywujemy cenną tradycję. Jednak nie dostajemy w tych dniach „dyspensy” od moralności. Jako ludzie wierzący jesteśmy wezwani do świętowania po chrześcijański.

Karnawał nie jest czasem poszukiwania grzechu. Grzech jest zawsze obrazą Boga, który nas kocha i ceni jak „źrenicę oka”. Pamiętajmy o tym przygotowując się do Wielkiego Postu. I może poszukajmy czasem okazji, żeby poświęcić jakieś przyjemności tego świata dla miłości Boga.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.