Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Moja żona wcześniej zainteresowała się tą produkcją. Zachęciła mnie, by zobaczyć pierwszy sezon, który znalazła w sieci. Początkowo byłem sceptyczny. Stwierdziłem jednak, pół żartem-pół serio, że jako teolog muszę z ciekawości zerknąć i sprawdzić, czy jest to jakaś nowatorska „wariacja” na temat Jezusa, zrobiona by sprowokować widzów, wzbudzić emocje i zarobić kasę. Czy może faktycznie jest to nowy projekt ewangelizacyjny.
Spróbowałem. Film mnie wciągnął i zauroczył. Obejrzałem dwukrotnie wszystkie odcinki. Trzeci sezon widziałem już nawet trzy razy. Ciągle do niego wracam, bo warto.
Sceny „pozabiblijne”
Twórcy filmu faktycznie podeszli w zupełnie nowy sposób do tematu Ewangelii. Inaczej niż wcześniejsze produkcje biblijne ukazują oni losy apostołów i samego Jezusa. Poznajemy „kulisy” życia apostołów zanim spotkali Mesjasza. Widzimy też samego Jezusa w wielu sytuacjach hipotetycznych i domniemanych, których nie ma w Ewangelii, ale które przecież mogły się wydarzyć (w takiej czy innej formie). Przecież wiemy, że Pismo Święte siłą rzeczy nie zawiera opisu każdej minuty życia Jezusa. Tych wydarzeń było znacznie więcej. Jak stwierdza sam Jan Apostoł: „Jest wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać” (J 21, 25).
Dlatego nie dziwmy się, że są tam sceny „pozabiblijne”. Twórcy serialu próbują pokazać szerszy kontekst epizodów, które znajdujemy w Ewangelii. Oczywiście, że nie mają prawa wiedzieć jak było naprawdę. Ale ich pomysły i dodane wątki w niczym nie zakłócają ogólnego przekazu Ewangelii. Przeciwnie, one pięknie go ubogacają i pozwalają widzom jeszcze lepiej odkryć, zrozumieć i przyswoić głębokie przesłanie Pisma Świętego.
Często fragment Ewangelii, np. o jednym z cudów uzdrowienia dokonanym przez Jezusa, jest dość krótki, lapidarny. Ale przecież możemy sobie wyobrazić, że dana osoba, zanim odważyła się podejść do Jezusa długo przeżywała swój dramat, miała przecież wcześniejszą historię życia. Serial próbuje nam to pokazać.
Naturalne dialogi
Autorzy dialogów w serialu zazwyczaj rozbudowują nieco teksty, które padają w Ewangelii. Aktorzy nie trzymają się kurczowo „tylko” krótkich słów z opisu biblijnego, ale prowadzą nieco dłuższą rozmowę z Jezusem. Dzięki temu dana scena zyskuje większą naturalność i autentyzm. Często uzdrowieni rzucają się w ramiona Jezusa dziękując mu za pomoc. Tego też nie ma w opisach Biblii, ale czyż nie mogło w rzeczywistości zaistnieć?
Psychologiczny portret postaci
Nowatorskie podejście do zobrazowania Ewangelii polega również na tym, że twórcy pokazują psychologiczny obraz każdego bohatera. Bardzo wyraźne widać odmienne charaktery wszystkich postaci. Każdy Apostoł był przecież innym człowiekiem, miał swoją osobowość. Inna historia życia każdego z nich wpłynęła na indywidualny sposób bycia, cechy charakteru i uwarunkowania psychologiczne. I tak np. Andrzej wydaje się być dość spięty, nerwowy, często mocno zatroskany o wszystko. Mateusz – pedantyczny, przewrażliwiony, uwarunkowany negatywną relacją z ojcem, ukazujący wręcz cechy człowieka w spektrum autyzmu. Piotr – szczery do bólu, autentyczny, jasno wyrażający swoje myśli i emocje. Szymon-Zelota – waleczny, wysportowany, znający techniki walki, które pierwotnie miał wykorzystać do siłowego pokonania Rzymian. Judasz - wrażliwy „biznesmen”, znający się na handlu i finansach. (Zachwycony Jezusem, i co ciekawe: w jednym z odcinków stwierdza, że prawdziwy Mesjasz nie może przecież zginąć…)
Z Jezusem wędrują również kobiety. Maria Magdalena – dziewczyna „po przejściach”, cudem ocalona przez Jezusa z opętania i załamania nerwowego. Maryja – prosta, zwykła, uśmiechnięta, ale też mocno zatroskana o przyszłość Syna.
Realistyczne podejście do każdej postaci ukazuję ich wielką różnorodność. Twórcy filmu chcą nam powiedzieć: apostołowie byli normalnymi ludźmi z krwi i kości. Mieli swoje charaktery. Nie byli jakąś „sztywną figurką z aureolą”. Mieli swoje lęki, problemy, uwarunkowania.
Jezus jest znakomity!
Na szczególną uwagę zasługuje oczywiście sam Jezus. On jest największą siłą tego obrazu. Znakomitą robotę wykonał Jonathan Roumie, który wcielił się w postać Mesjasza. Wydaje mi się, że po raz pierwszy twórcom filmu o Chrystusie udało się ukazać Syna Bożego w sposób tak bardzo naturalny, swobodny i autentycznie ludzki.
Główny aktor mistrzowsko ukazuje osobowość Jezusa. Widz czuje, że jest On prawdziwym człowiekiem, spokojnym, opanowanym, ale też pewnym siebie, wrażliwym, z poczuciem humoru. Czasem widzimy, że jest wzruszony lub po prostu zmęczony. On jest tak bardzo naturalny, tak bardzo ludzki i przystępny, że przyciąga widza. Człowiek czuje, że może się do Niego zbliżyć! Z Nim chce się rozmawiać i przyjaźnić! On nie tworzy żadnej bariery swoim Boskim majestatem. Nie jest ukazany (jak w niektórych filmach) jako: „nadprzyrodzony filozof” czy „nadludzki mędrzec” jakby chodzący niemal w oderwaniu od ziemi. On nie wzbudza dystansu, który odstraszałby zwykłych, prostych ludzi.
Jezus z „The Chosen” jest naprawdę bliski, tak otwarty, że chcesz się z Nim kumplować, chcesz się do Niego przytulić, jak Ci, którzy doznali uzdrowienia. Taki był przecież zamysł Syna Bożego przychodzącego na świat. On chciał być z nami, najbliżej jak się da.
Z przymrużeniem oka
W serialu da się jednak zauważyć pewne elementy, które niekonicznie pasują do realnej sytuacji sprzed 2000 lat. Wydaje się, że twórcy chcieli nieco uwspółcześnić swój obraz. Są tam pewne sceny, które bibliści raczej przyjmą z uśmiechem i przymrużeniem oka.
W serialu pojawia się np. moment, kiedy w czasie jednego z uzdrowień Jezusa, Jan wyciąga z torby notatnik i od razu zapisuję tę scenę. Wiemy, że raczej nie tak to wyglądało. Badacze Nowego Testamentu są przekonani, że najpierw przez lata trwał ustny przekaz Dobrej Nowiny, a spisana Ewangelia św. Jana, uznawana za najpóźniejszą z czterech, powstała kilkadziesiąt lat po Zmartwychwstaniu Jezusa.
Zbyt współczesne wydają się także zabiegi „PR-owe” apostołów prowadzone przed słynnym Kazaniem na Górze. Przygotowują oni i rozdają ludziom ulotki zapraszające na spotkanie z Jezusem. To również element raczej mało prawdopodobny jak na tamte czasy. Zresztą jak podaje Ewangelia św. Mateusza, liczne uzdrowienia Mesjasza wystarczyły, by zapewnić Mu wielką sławę i zainteresowanie tłumów. Jak wiemy sensacyjne wieści szybko się rozchodzą i do dziś są przekazywane przez ludzi bardzo skutecznie za pomocą tzw: „propagandy szeptanej”.
Jednak te drobiazgi nie zakłócają piękna całego przekazu. Można w nich dostrzec raczej poczucie humoru twórców serialu.
Nie samym filmem człowiek żyje…
Słyszałem, że w niektórych środowiskach pojawiają się krytyczne głosy na temat tej produkcji. Powiem szczerze, że nie chciałem się zbytnio w nie wsłuchiwać. Wolałem bez uprzedzeń zobaczyć serial i samemu go ocenić. I mówiąc biblijnie: „ja nie znajduje w Nim żadnej winy". Oglądając kilka razy każdy odcinek nie dostrzegam niczego, co byłoby sprzeczne z przesłaniem Ewangelii. Inaczej mówiąc: kto zna lepszy serial o życiu Jezusa i apostołów "niech pierwszy rzuci kamień".
Oczywiście serial „The Chosen” nie może i nie powinien zastąpić lektury Ewangelii. Zresztą do osobistego czytania Pisma Świętego już na początku pierwszego odcinka serialu zachęcają jego twórcy. Dobrze jest znać Nowy Testament przed obejrzeniem filmu. Wówczas można analizować te sceny, które pochodzą z Biblii i te, które są artystycznym dodatkiem. Niech zatem serial nie zastępuje lektury Ewangelii, ale będzie Jej pięknym ubogaceniem.
Czwarty sezon już w kinach!
Widać, że serial „The Chosen” rozwija się z każdym sezonem. Jest coraz lepiej zrealizowany, z coraz większym rozmachem i dbałością o szczegóły. Dotychczas ukazały się 24 odcinki, po 8 w każdym sezonie. Można je zobaczyć bezpłatnie (z napisami w polskiej wersji językowej) m.in. za pomocą platformy: watch.thechosen.tv. Czwarty sezon wszedł już do kin, również w Polsce. Widzowie zobaczą w nim m.in. ostatnie chwile życia Jana Chrzciciela i scenę wskrzeszenia przyjaciela Jezusa - Łazarza.
Gorąco polecam ten serial wszystkim! Szczególnie osobom, które jeszcze nie zdążyły poznać Jezusa i zachwycić się Jego osobą. Tym, którzy być może utknęli w schematach i stereotypach na Jego temat. A także tym, którzy myślą, że już Go dobrze znają. To wielka szansa, by odświeżyć swoje spojrzenie na Ewangelię.