Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nie ma chyba kobiety, niezależnie od tego, czy ubiera się prościej, czy bardziej wyszukanie, która przynajmniej od czasu do czasu nie staje przed swoją szafą i nie wzdycha: „Nie mam co na siebie włożyć!” Jeśli jej mąż lub partner znajdzie się w tym czasie w pobliżu, popatrzy z niedowierzaniem, podrapie się po głowie, i odpowie: „Przecież masz pełną szafę! Jak to nic nie masz?”
Chodzi o sposób, w jaki kobiety wyrażają niezadowolenie z wielu rzeczy związanych z naszym wyglądem. Chodzi o proste zdanie, któremu mężczyźni się tak dziwią (nie spotkałam jeszcze mężczyzny, który powiedziałby coś podobnego), że nie mogą się z nim zgodzić, ponieważ fakty – w szafie jest w końcu pełno ubrań – mówią coś przeciwnego. Ale znaczeń kryjących się za powiedzeniem „Nie mam co na siebie włożyć” jest wiele i w rzeczywistości kobiety chciałyby w ten sposób zakomunikować coś zupełnie innego.
Nic mi już nie pasuje
To prawda, że szafa jest pełna, ale ponieważ ciało zmieniło się przez ostatnie lata, nie ma w niej już prawie nic, co byłoby na nas dobre. Od okresu dojrzewania w ciele kobiety zachodzi wiele zmian.
Każda ciąża przyczynia się do tych zmian, podobnie jak wahania wagi spowodowane hormonami, stresem, zmianami i tak dalej. Ubrania przypominają nam o tym w bezwstydny sposób, ponieważ są fizyczną miarą tego, czy mierzymy więcej czy mniej w talii. W końcu pasek w spodniach nie kłamie i nie może się mylić.
Nie czuję się piękna we własnej skórze
W pewnym sensie jest to kontynuacja poprzedniego punktu, ponieważ nie jest łatwo zaakceptować zmieniające się ciało i sylwetkę. Gdzie te czasy liceum czy studiów, kiedy martwiłyśmy się o swoje pośladki czy uda, a nie wiedziałyśmy, że 20 lat później będziemy wzdychać do tej figury, bo była po prostu idealna...?
Kiedy ubrania w naszej szafie nam nie pasują, bardzo trudno jest czuć się w nich pięknie, atrakcyjnie i spójnie. „Nie podobam się sama sobie i założę się, że jemu też”, to myśl, która może być bardzo przygnębiająca, a wyzwalaczem są ubrania, które nie sprawiają, że czujemy się piękne.
Nie mam ubrań, których potrzebuję w obecnej sytuacji
Co nam po szafie pełnej rajstop i za dużych T-shirtów, gdy po urlopie macierzyńskim musimy wrócić do pracy, w której czeka na nas grono zadbanych koleżanek? Albo odwrotnie: po co nam szafa pełna garniturów, bluzek i szpilek, skoro właśnie rozpoczęliśmy pracę w domowym biurze?
Kiedy myślimy o naszej garderobie lub kupujemy ubrania, musimy pamiętać o okolicznościach, które dotyczą nas w danym momencie i odpowiednio do nich zaprojektować naszą garderobę. Jeśli śpiewamy w chórze raz w tygodniu i regularnie występujemy, potrzebujemy ubrań na występy. Jeśli jednak w każdy weekend jesteśmy na imprezie sportowej, odpowiedni procent naszej garderoby musi mieć sportowy i praktyczny charakter.
Jestem z siebie niezadowolona, a ubrania są tylko kropką nad i
Czasem przychodzi taki dzień, ale może to być również dłuższy okres, w którym po prostu czujemy, że utknęłyśmy. Czujemy, że w domu nie układa się tak, jak powinno, że w pracy nic „nie gra”, że od dawna nie miałyśmy czasu dla siebie, żeby wsłuchać się w swoje potrzeby.
W przypadku ogólnego poczucia niezadowolenia z siebie lub z życia w ogóle, wyładowanie złości na wszystkim, co nam stanie na drodze – również na naszej szafie, którą musimy otwierać każdego ranka, ma wymiar praktyczny. Powiedzenie „Nie mam co na siebie włożyć” w tym przypadku oznacza coś w stylu: „Wiele rzeczy mi działa na nerwy, ja sama działam sobie na nerwy i moje ubrania też, mam ich dość!”
Jestem na ostatnim miejscu!
Wiemy, jak to jest w rodzinie: zawsze są jakieś wydatki, dzieci potrzebują nowych ubrań, butów i sprzętu; płacimy za zajęcia dodatkowe, potem są koszty życia, wydatki na dom i samochód... Zdarza się, że kobiety i ich potrzeby nie mają szans doczekać się na swoją kolej.
Mamy wyrzuty sumienia, że chciałybyśmy sobie na coś pozwolić albo coś kupić, nawet jeśli z naszej szafy rzeczywiście zieje pustka i potrzebujemy nowych ubrań, żeby zadbać o swój wygląd zarówno w pracy, jak i w dni wolne.
Widzimy zatem, że prosta i pozornie banalna fraza zawiera w sobie różne odcienie i znaczenia, które mogą mieć głębszą naturę. Kiedy więc znów dopadnie nas myśl: Nie mam co na siebie włożyć, najpierw poświęćmy trochę czasu dla siebie i zastanówmy się dokładnie, co tak naprawdę czujemy i czy nie jest to jakaś wewnętrzna potrzeba, która może nawet nie być związana z ubraniami i którą powinnyśmy wyrazić.