Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Myśląc o samotności możemy umieszczać ją gdzieś na zewnątrz. Stwierdzamy na przykład, że nie ma wokół nas przyjaznych ludzi albo nikt nie chce się z nami spotkać. Im dłużej trwamy w tego typu przekonaniach, tym bardziej rzeczywistość potwierdza owe założenia. Nie podejmując trudu zbudowania bliskich więzi, faktycznie ich nie mamy, a nasza samotność staje się coraz bardziej dotkliwa.
O samotności można pomyśleć bardziej jako o wewnętrznym stanie niż życiowej sytuacji, która nas dotyka. Można zadać sobie pytanie, co nie pozwala nam zbudować bliskiej relacji?
Utknięcie we własnym umyśle
Utrzymanie więzi z innymi może być utrudnione z powodu czegoś, co określę jako utknięcie we własnym umyśle. Nie możemy wówczas zobaczyć odrębności innej osoby. Widzimy ją przez pryzmat własnych uczuć, wspomnień czy pragnień. Druga osoba jest raczej wytworem naszej wyobraźni niż kimś realnym, z kim możemy nawiązać życiodajny kontakt. To wymagałoby podjęcia ryzyka zetknięcia się z odmiennością i co za tym idzie nieprzewidywalną rzeczywistością obcego wnętrza. Z różnych powodów możemy obawiać się takiej niewiadomej.
Samotność może być niezgodą na ból wpisany w każdą międzyludzką więź. Możemy nie dopuszczać do siebie takiej myśli, ale tak naprawdę miłość jest niejako przyzwoleniem na cierpienie. Jest to związane z tym, że wchodząc w różne relacje prędzej czy później zostajemy głęboko rozczarowani przez drugą osobę czy grupę.
Im bliższa staje się dla nas dana relacja, tym bardziej jesteśmy narażeni na zranienie. Możemy zatrzymać się w tym miejscu na zawsze stwierdzając, że wchodzenie w relacje jest zupełnie pozbawione sensu, skoro wystawia nas na bolesne doświadczenia. Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z przyjętego założenia, nieświadomie realizując je w swoim życiu. Możemy nie widzieć, że przyjęte rozwiązanie ma ogromne koszty – za tzw. ślepą plamką znajduje się samotność, którą można opisać jako wewnętrzną pustkę wynikającą z braku zasilającego kontaktu z drugim człowiekiem.
Pragniemy bliskości
Być może zgodzisz się na to, aby ją zobaczyć, gdyż twoja wrażliwa część nie tylko boi się rozczarowania, ale też głęboko tęskni. Pragniemy bliskości, na którą mamy szansę jedynie wtedy, gdy odważymy się znosić ból. Nie myślę tutaj o relacjach, w których świadomie i celowo ktoś postanawia nas zranić. W takim przypadku konieczna jest ochrona swoich granic. Mam w głowie raczej próbę znoszenia nieuniknionej ambiwalencji, sprzecznych uczuć w relacji, w której zawsze będzie obecna miłość i nienawiść. Jedno i drugie nie może istnieć w pojedynkę – to dwie strony tego samego medalu.
Bez uznania i widzenia ich obu trudno będzie nam otworzyć się na jakikolwiek związek, który pozwoliłby nam na wzajemność zaspokojenia obopólnych pragnień. Możesz pomyśleć o tym, co dobrego otrzymujesz w danej relacji i spróbować pogodzić to z tym, co frustrujące i nieznośne. W ten sposób być może uda ci się zobaczyć, że relacje mogą zaoferować ci zaspokojenie, a każda z nich nie jest wyłącznie źródłem cierpienia.
Znosić rozczarowania, nie tracąc z oczu miłości
Obawiając się rozczarowania możemy poszukiwać kogoś, kto idealnie odzwierciedli nasze potrzeby czy uczucia. Nie dopuszczamy myśli o tym, że zaspokojenie takiego pragnienia jest czymś niemożliwym, a w relacji która ma je zrealizować szybko dochodzi do załamania. Możemy wówczas utwierdzać się w słuszności stwierdzenia, że lepiej nie podejmować prób nawiązania bliskiej więzi. Tak powstaje błędne koło w którym trwamy w odwróceniu od świata żywych relacji z ludźmi, zagłębiając się w nicości własnego wnętrza.
Być może to, co najistotniejsze jest świadomością, że samotność to tylko pozornie bezpieczne miejsce. Jest to pewnego rodzaju iluzja, która prowadzi nas do martwego punktu w naszym życiu. Jest jednak z niego wyjście, gdy spróbujemy, niekoniecznie sami, ale z czyjąś pomocą, nauczyć się znosić rozczarowania nie tracąc z oczu miłości, która może zadziać się w jego centrum.