Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Opadają powoli pierwsze gorące emocje po politycznym, czy wręcz kampanijnym, przesłaniu prezesa PiS, wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego, podczas pielgrzymki Radia Maryja, zorganizowanej w niedzielę 9 lipca na Jasnej Górze. I z pewnego już dystansu widać jeszcze wyraźniej, że wydarzyło się coś niepokojącego, coś nad czym trudno przejść do porządku dziennego.
Polityka pod własnym, nie kościelnym sztandarem
Sytuacja, w której ważny polityk, w czasie i przestrzeni uroczystości religijnej, agituje na rzecz wyborczego sukcesu własnego ugrupowania stoi w sprzeczności, zarówno z nauczaniem społecznym Kościoła powszechnego, jak i bardzo wyraźnymi wskazaniami sformułowanymi w tej sprawie przez Radę Stałą Konferencji Episkopatu Polski, dwa miesiące temu, także na Jasnej Górze.
Krótko przypomnijmy bowiem, że Kościół powszechny, zachęcając w swym nauczaniu świeckich do angażowania się w szlachetne polityczne zmaganie o dobro wspólne, równie jednoznacznie podkreśla, że powinni robić to wyłącznie na własną odpowiedzialność i pod własnym politycznym, a nie religijnym, sztandarem. Komunikat zaś Rady Stałej KEP z 2 maja br. nauczania tego był przypomnieniem i konkretyzacją. Biskupi podkreślili w nim m.in., że Kościół nie stoi po żadnej politycznej stronie, przypomnieli duchownym o „potrzebie zachowania dystansu wobec partii politycznych”, a przede wszystkim, zwrócili się do uczestników kampanii wyborczej o „powstrzymanie się od instrumentalizowania Kościoła, które przybierać może zarówno formę nieuprawnionego wykorzystywania go w partykularnych rozgrywkach poszczególnych partii, jak i kształt niesprawiedliwego, obliczonego wyłącznie na antyklerykalną emocję, piętnowania”.
Katolicyzm to nie obóz polityczny
Nie trzeba wielkiej przenikliwości by wyobrazić sobie jak bardzo kampanijne instrumentalizowanie religijnej przestrzeni i autorytetu polskiego katolicyzmu kładzie się cieniem na codziennym ewangelizacyjnym wysiłku polskiego Kościoła. Jako duchowni i świeccy, w tysiącach polskich parafii i milionach polskich rodzin, z różańcem i Ewangelią w dłoniach, próbujemy świadczyć sobie nawzajem, a także naszym wierzącym i niewierzącym bliźnim, o miłości Boga do każdego człowieka, o Dobrej Nowinie która nie ma przecież żadnych barw politycznych. Tym samym jednocześnie, jako katolicy, tam gdzie żyjemy i pracujemy, z cierpliwością i pokorą, w słońcu i w deszczu, usiłujemy budować wspólnotę moralnej odpowiedzialności i narodowej solidarności, ponad różnicami naszych politycznych pasji.
Każdy więc kto, niezależnie od jego intencji czy politycznej barwy, wkracza w tę szczególną religijną przestrzeń z ostrzem politycznego konfliktu, redukować może – w oczach znacznej części społeczeństwa – jej duchową wiarygodność, sprowadzając polski katolicyzm do pozycji jeszcze jednego obozu politycznego, lub co najwyżej religii obywatelskiej.
Jak bronić się przed trybami kamapnii wyborczej
Dla pełni obrazu zauważyć trzeba, że różne formy politycznego instrumentalizowania autorytetu Kościoła, pod różnymi zresztą sztandarami, zdarzały się w Polsce nie raz. Na progu kampanii wyborczej nie sposób też założyć, że nie będą się, w tej czy innej formie, powtarzać. Dlatego warto zastanowić się: czy i jak, jako wspólnota wiernych możemy bronić naszego katolicyzmu przez trybami rozkręcającej się wyborczej kampanii.
1Interwencja Episkopatu
Nie proponując cudownych recept, których zapewne i tu nie ma, warto po pierwsze, odnotować głosy oczekujące w takich przypadkach szybkiej i jednoznacznej publicznej interwencji samego Episkopatu. Zakładając stojącą za nimi troskę trzeba jednak zauważyć, że zadaniem oficjalnych gremiów Kościoła nie może być reaktywne reagowanie na zachowania poszczególnych polityków i wchodzenie w ten sposób – mimo woli – w nurt bieżącej rywalizacji politycznej. Misja nauczycielska Kościoła jest bowiem wobec procesu politycznego uprzednia i polega na przypominaniu etyczno-społecznych zasad, oraz formowaniu sumień. I w tym właśnie wymiarze, we wspomnianym stanowisku z 2 maja, biskupi polscy powiedzieli już bardzo wiele i bardzo wyraźnie.
2Działanie organizatorów i świeckich
Wydaje się, że zadanie bezpośredniej reakcji na takie przypadki leży bardziej po stronie organizatorów i gospodarzy poszczególnych uroczystości, a także po stronie świeckich. W tym pierwszym aspekcie warto odnotować, że głos publicznie zabrali już ojcowie Paulini dystansując się – jak się wydaje – od politycznych treści wygłoszonych podczas niedzielnych uroczystości 9 lipca. Jako zaś świeccy, mamy prawo a nawet obowiązek, dawać wyraz naszemu zaniepokojeniu przypadkami instrumentalizacji naszej wiary, na forum publicznym, ale także tam gdzie żyjemy czy pracujemy. Nie jako zwolennicy tej czy innej partii, ale właśnie jako katolicy. Taki głos będzie oczywiście wiarygodny i skuteczny, o ile z równą determinacją krytykować będziemy wszystkie takie przypadki, a nie tylko te związane z jedną partią.
3Nauczanie Kościoła
I wreszcie sprawa chyba najważniejsza. Pokusy politycznego instrumentalizowania naszego katolicyzmu rodzą się na ogół wtedy, gdy jako wierni chcący kierować się swą wiarą także w życiu publicznym, nie znamy dobrze społecznego nauczania Kościoła, lub nie jesteśmy do niego przekonani. Bo to wtedy właśnie politycy, wchodząc ze swymi politycznymi ambicjami niejako w rolę duchownych, pod sztandarami obrońców tradycji, cywilizacji chrześcijańskiej czy godności i wolności człowieka, promują swój polityczny punkt widzenia, bardzo często odległy od samego nauczania Kościoła.
Dlatego właśnie najważniejszym remedium na wkręcanie autorytetu naszego katolicyzmu w ostre tryby kampanii wyborczej wydaje się nie tyle reagowanie na różne incydenty, ile donośne powtarzanie, głównie w przestrzeni samego Kościoła, nauczania społecznego magisterium. We współczesnej Polsce choćby na temat: ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci, stosunku wobec złożonego zjawiska migracji, postrzegania relacji międzynarodowych, sprawiedliwości, patriotyzmu, czy traktowania demokracji i politycznych oponentów.
Uwaga na populizm!
W tym też sensie, świetnym przykładem do naśladowania wydaje się opublikowane właśnie stanowisko Rady ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek KEP nt. złożonego problemu uchodźców i migracji. Jasno pokazuje ono – także nam katolikom – jak bardzo populistyczny język kampanii wyborczej w tej trudnej sprawie, odległy bywa od roztropnego, ale także ewangelicznego, spojrzenia Kościoła.
Im więcej przejawów takiej podmiotowości Kościoła w sferze publicznej, tym mniej przestrzeni na polityczną czy przedwyborczą instrumentalizację jego autorytetu.
Sławomir Sowiński, Instytut Nauk o Polityce i Administracji UKSW
Śródtytułu i podkreślenia pochodzą od redakcji Aletei.