separateurCreated with Sketch.

Lekarze stwierdzili wadę serca mojego dziecka. Zaczęłam się modlić [świadectwo czytelniczki]

Zmartwiona diagnozą lekarską kobieta w ciąży

Zdjęcie ilustracyjne

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 14.07.23
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Pani doktor wyliczyła mi szereg wad. W jej głosie była taka pewność co do tego, o czy mówi, że nie zapomnę tych słów do końca życia.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Mam na imię Małgosia. Chciałabym podzielić się z Wami moją historią. Jestem mamą dwójki dzieci. Starszy syn skończy niedługo 11 lat, natomiast córka ma 3,5 roku. O ile pierwsza ciąża była dla mnie lekka, tak druga miała stać się dla mnie prawdziwym krzyżem.

Badanie za badaniem

Na początku nic na to nie wskazywało. Wszystkie badania wychodziły dobrze, do momentu wykonania USG w połowie ciąży. Podczas badania lekarz długo się nie odzywał. W końcu zapytał, czy mogę przyjść na to samo badanie na drugi dzień, bo ma pewne wątpliwości. Zaniepokoiły mnie te słowa, ale jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, co może się za nimi kryć. 

Na drugi dzień, podczas USG lekarz był już wyraźnie poruszony. Stwierdził wadę serca u mojego dziecka! Poprosił jednak żebym przyszła jeszcze kolejnego dnia na badanie, by potwierdził to inny lekarz, na innym aparacie. Niestety diagnoza się powtórzyła.

Najgorszy tydzień w moim życiu

Pani doktor wyliczyła mi szereg wad. W jej głosie była taka pewność co do tego, o czy mówi, że nie zapomnę tych słów do końca życia. Wysłano mnie wtedy na kolejne badania echa serca mojego maleństwa do Warszawy, bo nasz szpital takich badań nie wykonuje. 

Jednak na te badania musiałam czekać tydzień. To był najgorszy tydzień w moim życiu! Byłam zdruzgotana, w głowie kłębiło mi się mnóstwo pytań: jak to będzie, czy dziecko przeżyje, jak będzie wyglądało jego życie z wadą serca, jak będzie wyglądało wtedy moje życie…

Jedyny ratunek w modlitwie

Jestem osobą głęboko wierzącą, dlatego jedyny ratunek widziałam w modlitwie. Modliłam się różnymi modlitwami, przyzywałam pomocy wielu świętych. Jednak jeden z nich naznaczył swoją obecność mocniej w moim życiu. Był nim święty Ojciec Pio. Zaczęłam modlić się żarliwie modlitwą polecaną właśnie przez tego świętego w sprawach trudnych. 

Pamiętam dokładnie to uczucie, które towarzyszyło mi podczas jednej z modlitw. To odczucie zupełnego oddania się woli Bożej. Poczułam wręcz jakbym oddała Panu Bogu fizyczny ciężar mojej udręki. 

Kiedy nadszedł w końcu dzień badania w Warszawie, jechałam tam już spokojniejsza, choć niepewność mimo wszystko nadal mi towarzyszyła. Największy strach ogarnął mnie kiedy wchodziłam do gabinetu i gdy zaczęło się badanie.

Obudziłam się z koszmaru

Pani doktor rejestrująca echo serca dziecka nic nie mówiła, a badanie trwało około 40 minut, następnie przekazała wyniki pani profesor. Wtedy usłyszałam słowa, których także nie zapomnę do końca życia: „Dziecko jest zdrowe”. Poczułam się, jakby ktoś mnie obudził z jakiegoś koszmaru! 

Z tej całej mojej historii nie zapomnę pewności lekarzy stawiających druzgocącą diagnozę. Wiem, że lekarz też się może pomylić, ale ta pewność, jaką widziałam na ich twarzach, kiedy tłumaczyli mi, co jest nie tak, przekonała mnie, że serduszko mojego dziecka jest chore. Ja wiem, że oni faktycznie zobaczyli nieprawidłowości w badaniach. 

Ale wiem też, że święty Ojciec Pio pomógł mi wtedy i dobry Pan ulitował się nade mną i moim dzieckiem sprawiając cud i zsyłając łaskę zdrowia dla mojej córeczki. To jest moje świadectwo, cieszę się, że mogłam się nim z Wami podzielić. 

Małgosia

Tytuł, lead, śródtytuły i podkreślenia pochodzą od redakcji Aletei.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.