separateurCreated with Sketch.

Matka Boża tuląca Orła Białego. Niezwykła historia Maryi z Lichenia

Obraz Matki Bożej Licheńskiej w sanktuarium w Licheniu Starym
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Sanktuarium maryjne w Licheniu, 12 kilometrów od Konina. Niektórzy uważają, że to jedna z tych budowli sakralnych wybudowanych w ostatnich latach, której nie udało się uniknąć kiczu. Inni cenią to miejsce jako dobry adres na mapie duchowych pielgrzymek. Abstrahując od wizji współczesnych architektów i estetycznych rozwiązań w samym sanktuarium – ważne jest to, dlaczego powstało. Jakie są korzenie maryjnego kultu w Licheniu?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Żołnierz woła Maryję

Wszystko zaczęło się od… modlitwy żołnierza. Był październik 1813 roku, dobiegała końca wielka bitwa narodów pod Lipskiem, w której zginęło, lub zostało rannych niemal dziewięćdziesiąt tysięcy ludzi. Bezsprzeczna klęska Napoleona i jego armii oddaliła nadzieje Polaków na odzyskanie niepodległości. Był wśród napoleońskich wojaków Polak, Tomasz Kłossowski, kowal z Izabelina. Niestety, został ciężko ranny i liczył się z tym, że nie wróci do domu i umrze na polu walki. Walcząc z bólem i cierpieniem zaczął modlić się gorliwie i wołać Maryję, dotykając raz po raz zawieszonego na szyi medalika.

I wtedy Ją zobaczył. Stanęła przed nim smutna, choć ukoronowana. Nadzwyczajnie piękna, choć zupełnie na to nie zwracająca uwagi – pokorna i wpatrzona w Tomasza. Miała ciemną, amarantową suknię i złoty płaszcz. Zobaczył też umierający żołnierz, że Maryja tuli do piersi Orła Białego, takiego, jakiego z dumą czcił i za jakim tęsknił walcząc pod napoleońskim sztandarem.

Pochyliła się nad nim Chrystusowa Matka i obiecała mu, że nie tylko nie umrze pod Lipskiem, ale cały i zdrowy wróci do domu. Poprosiła go też, aby odszukał na ojczystej ziemi obraz, na którym przedstawiona jest dokładnie tak, jak teraz, gdy ją widzi – w amarancie, w złotym płaszczu, w koronie i z Białym Orłem przytulonym do piersi.

23 lata poszukiwań

Miała rację, przeżył i wrócił. Szukał Jej w kościołach i w kapliczkach, ale nigdzie nie była taka, jak wtedy, pod Lipskiem. Udał się nawet we wrześniu 1836 r. na pielgrzymkę na Jasną Górę, ale nie znalazł w drodze żadnej podpowiedzi. Dopiero wracając, w miejscowości Lgota zobaczył na drzewie Maryję w wizerunku przypominającym Matkę z jego widzenia, sprzed dwudziestu trzech lat.

Co zrobił? Z radości zabrał Ją do domu! Minęło osiem lat aż wreszcie, na wyraźny znak, który otrzymał od Maryi, wyniósł wizerunek Maryi tulącej do piersi orła z domu i zawiesił w puszczy koło Grąblina. Był rok 1844, a Grąblin był oddalony od Lichenia o zaledwie półtora kilometra.

Maryja objawia się w lesie

Ale to jeszcze nie koniec historii Maryi w cudownym wizerunku. Sześć lat później, w maju 1850 r. pod kapliczką w grąblińskim lesie stanął Mikołaj Sikatka. Był dworskim pastuchem bydła, lubił modlić się pod leśną kapliczką i robił to często, ale od maja, gdy Maryja objawiła się Mikołajowi, wszystko w jego życiu uległo zmianie. Była bardzo konkretna, postawiła jasne wymagania. Jej orędzie przypomina to, które usłyszały dzieci we francuskim La Salette: potrzebne jest nawrócenie, poprawa życia i pokuta, ponieważ trwanie w grzechu ściąga na ludzi kary, popełniając zło – uruchamiają zło. To nie Bóg karze ludzi, to oni sami wystawiają się na działanie zła.

Objawienie się Maryi Mikołajowi Sikatce
Objawienie się Maryi Mikołajowi Sikatce

Maryja przekazała też Mikołajowi, że Polacy są szczególnie drodzy jej Sercu. W jednym z trzech objawień poprosiła Mikołaja, aby poszedł do wsi, do ludzi i przekazał im Jej stanowczą prośbę. Chciała też, aby zamówił msze święte przebłagalne za grzechy, popełniane przez mieszkańców okolicznych wiosek. Ale dworski pastuch Mikołaj Sikatka się bał. I nie poszedł. Nie chciał być uznany za wariata, przerażała go myśl, że stanie się pośmiewiskiem dla wszystkich. Rzeczywiście, gdy jakiś czas później, nękany wyrzutami sumienia jednak poszedł i przekazał im orędzie Maryi, wzbudził gromki śmiech i lekceważenie.

Opowiedział o spotkaniu z Najświętszą Panienką proboszczowi, wójtowi i naczelnikowi powiatu, ale mężczyźni przerazili się i zamknęli Sikatkę w izolacji. Bali się, że jest chory psychicznie. Wtedy, gdy nie było Polski na mapie Europy, obietnica, w której Maryja mówi o szczególnej trosce, jaką otacza Polaków, mogła brzmieć niebezpiecznie, gdyby dotarła do uszu zaborców.

Zobacz zdjęcia z sanktuarium w Licheniu: kliknij w galerię!

Obietnica spełniona

Nic jednak nie dzieje się bez przyczyny. Maryja ostrzegała swoje dzieci, bo wydaje się, że wiedziała, co nadciąga. A czy może być dla człowieka coś gorszego, niż nagła śmierć w grzechu ciężkim, bez spowiedzi? Epidemia cholery przyszła nagle, dziesiątkowała wioski, na chorobę nie było ratunku.

I właśnie wtedy ludzie przypomnieli sobie orędzie, które przyniósł im Mikołaj, pasterz z grąblińskiego lasu. Ci, którzy uwierzyli, natychmiast ruszyli do kapliczki zawieszonej na drzewie i tam, u stóp Bolesnej Królowej Polski odzyskiwali zdrowie. Zdrowi nieśli chorych, niektórych już w stanie agonalnym – wszyscy wracali na własnych nogach. Wieść o Maryi, która uzdrawia i ratuje od śmierci szybko się rozchodziła.

Rzesze pielgrzymowały pod Licheń, do lasu, żeby chociaż na Nią popatrzeć. Już w 1852 r., po badaniach przeprowadzonych przez specjalnie powołaną komisję kościelną, wizerunek Maryi uznano za łaskami słynący i przeniesiono go do miejscowego kościoła. Wiara ludzi w szczególne orędownictwo Matki w amarantowej sukience, z Orłem Białym na piersi, trwa.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.