separateurCreated with Sketch.

Ludzka dusza Chrystusa i obraz dla tych, których dusze chorują, toną w ciemności lub błądzą

Obraz Pana Jezusa Promieniejącego autorstwa Adolfa Hyły
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Według pragnień matki Tajber obraz duszy Chrystusa Pana ma być dla współczesnych ludzi, których dusze chorują, toną w ciemności, nie mogą znaleźć wyjścia z wielu sytuacji – zwłaszcza uwikłane w grzechach – pomocą i zachętą, by wrócić do życia duchowego, by zawalczyć o stan swojej nieśmiertelnej duszy.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Duszo Chrystusowa, uświęć mnie” – powtarzamy od wieków werset modlitwy. Ale czy zdarza nam się kontemplować duszę Jezusa? Adorować ją i rozmyślać o niej tak, jak rozmyślamy o Jego sercu, ranach i przebitym boku?

„Chciałabym, aby cały świat duszę Jezusową możliwie blisko poznał i nią żył” – pisała sł. Boża matka Paula Zofia Tajber, przed którą Chrystus odsłonił tajemnicę swojej duszy i pragnienie, by często wchodzić w promieniujące z niej szczęście.

Dusza, czyli co?

Każdy z nas w chwili poczęcia został obdarowany nieśmiertelną duszą, czyli niewidocznym dla naszych oczu delikatnym „organem”, rzeczywistością, którą Bóg nieustannie podtrzymuje w istnieniu. W chwili śmierci dusza oddziela się od ciała i połączy się z nim znowu dopiero w chwili zmartwychwstania.

Nikt z nas duszy nigdy nie widział. Ci, którzy nie wierzą w Boga, często odrzucają myśl o jej istnieniu, jednak uważne zajrzenie do własnego wnętrza napotyka na istnienie czegoś, co wykracza poza rozum. I choćbyśmy się uparli i nie nazywali tego czegoś w nas duszą – istniej taka przestrzeń w nas, która żyje, cierpi, smuci się i cieszy.

Stan tego niewidocznego „organu”, przestrzeni, komunikuje nam samym, ale też innym, to, co się z nami dzieje. Odkryliśmy, że cierpienie ciała łączy się z cierpieniem duszy. Wiemy też, że ciało - często, jako pierwsze – mówi nam o dramacie, którego doświadcza dusza.

Wielu dzieli się obserwacją, że uporządkowane życie moralne, równowaga między pragnieniami i podejmowanymi decyzjami, ład w codzienności, pokój w relacjach z bliskimi, a nade wszystko doświadczenie miłości i akceptacji sprawiają, że to coś, w środku nas, nie wyje po nocach, nie choruje i nie cierpi. Rozświetla nas od wewnątrz blaskiem, który widzą też inni.

Niewidzialna dusza wysyła widzialne sygnały. Tak to wymyślił Bóg. A czy mamy świadomość, że skoro każdy człowiek zostaje obdarzony nieśmiertelną duszą, to Jezus też ją otrzymał?

Jezus i nieśmiertelna dusza

Nie mogło być inaczej. W chwili wcielenia, gdy Duch Święty osłonił Maryję i pod jej sercem wszczepił maleńki zlepek komórek, niewidoczny dla ludzkiego oka, poczęty właśnie Jezus- człowiek otrzymał też nieśmiertelną duszę.

„Wierzymy, że Chrystus Pan jako prawdziwy Człowiek posiadał prawdziwą ludzką duszę. Dusza Jego, tak jak dusza każdego z nas, była zasadą i źródłem życia ludzkiego Chrystusa Pana, całego życia ludzkiego, nade wszystko jednak życia duchowego.

Wierzymy, że Dusza Chrystusa Pana była przyozdobiona taką pełnią łask, jaką nie jest przyozdobiona i wyposażona żadna inna dusza ludzka” – mówił 31 maja 1963 r. w Krakowie kard. Karol Wojtyła w czasie modlitwy przy trumnie matki Pauli Zofii Tajber, założycielki Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa Pana.

Dusza Boga

Kościół uczy, że „Dusza ludzka, którą przyjął Syn Boży, jest wyposażona w prawdziwe ludzkie poznanie. Jako takie nie mogło być ono nieograniczone, realizowało się w warunkach historycznych Jego istnienia w czasie i przestrzeni. Dlatego Syn Boży, stając się człowiekiem, mógł wzrastać „w mądrości, w latach i w łasce” – jak pisał ewangelista św. Łukasz.

Jednak Jego ludzka dusza została stworzona jako najdoskonalsza z ludzkich dusz. Była duszą Boga - Człowieka. „Smutna jest dusza moja, aż do śmierci” – wyznaje Jezus. Po śmierci na krzyżu dusza Jezusa opuściła obumarłe, śmiertelne ciało i spoczęła w ramionach Ojca. Połączyła się z ciałem na nowo dopiero w zmartwychwstaniu.

W jaki sposób? Jest to tajemnicą Boga, której i my doświadczymy. Ale kontemplacja Jego duszy przynosi ulgę naszym duszom. Szukanie ratunku w Jego duszy, ratuje nasze dusze. „W duszy Jezusa jest uzdrowienie naszych dusz” – pisała matka Paula Zofia Tajber.

Zofia Tajber: nawrócenie

Żyła 73 lata. „Urodziłam się w Polsce pod zaborem rosyjskim 23 czerwca, o godzinie piątej po południu, 1890 r. w Białej Podlaskiej, z bogobojnych, przykładnych, majętnych rodziców” – pisała. Zmarła 28 maja 1963 r. w Siedlcu, dziś jest służebnicą Bożą.

W Wielki Piątek, 2 kwietnia 1915 r. w kościele św. Aleksandra w Kijowie podczas adoracji Najświętszego Sakramentu przeżyła swoje nawrócenie. Od tego dnia nic już w jej życiu nie było takie samo, zaczęła bieg olbrzyma. Mówiono o niej: „Gdzie jest Matka, tam robi się jasno”.

Po wybuchu rewolucji październikowej w Rosji nie uległa chęci odwetu, nienawiści i pogardy wobec Rosjan, ale zaczęła mozolną pracę nad własnym uświęceniem. „Od chwili gdy poznałam i pojęłam nieskończoną Miłość Boga do każdej duszy ludzkiej, dla której On Bóg stał się Człowiekiem, już nigdy w tę Jego Miłość ku mnie nie wątpiłam, i ona była moją we wszystkim dźwignią” – zapisała w dzienniku.

Mistyczna zażyłość z Panem Jezusem

Zaraz po nawróceniu dostrzegła potrzebę nowego zgromadzenia, którego charyzmatem byłaby kontemplacja i cześć najświętszej duszy Jezusa Chrystusa. W 1919 r. zainicjowała powstanie Katolickiego Stowarzyszenia dla pogłębienia życia religijnego ku czci Przenajświętszej Duszy Chrystusa Pana. W 1949 r. Stowarzyszenie działało już w szesnastu placówkach w pięciu diecezjach.

W międzyczasie matka Paula Zofia coraz pełniej wchodziła w mistyczną zażyłość z Panem Jezusem a On nie skąpił jej swoich łask. Doświadczała mistycznych rozmów, zwierzeń i objawień. I choć na początku komisja teologiczna powołana przez kard. Wyszyńskiego nie uznała objawień za godne uwagi, matka Tajber trwała w posłuszeństwie.

„Będziemy zawsze posłuszne Kościołowi, choćby i do tego doszło, że skasowaliby nasz zakon zupełnie” – mówiła. Niedługo przed swoją śmiercią spotkała się z kard. Wojtyłą i przepowiedziała mu, że zostanie papieżem.

W trwających przez kilka lat objawieniach Chrystus ze szczególną uwagą odsłaniał jej tajemnice swojej duszy. „Chcę smutną duszę Jezusa pocieszać swoim oddaniem się Jej w zupełności. Wszystko, co Jego obchodzi, obchodzi mnie żywo. Jego boleść jest moją boleścią; Jego radość, staje się moją radością. Czyli że nie mam już samolubnych, drobiazgowych radości ani boleści” – pisała.

Jezus Promieniujący: obraz Najświętszej Duszy Chrystusowej

W 1919 r. w czasie modlitwy zobaczyła promienną, świetlistą i pełną szczęścia postać Jezusa. „Najmilsza, oddaję ci duszę moją Boską ku uczczeniu, byś Ją i Jej żądania przekazała światu całemu” – usłyszała wtedy.

Na podstawie tego widzenia powstał obraz nazywany wizerunkiem Jezusa Promieniującego, albo Najświętszej Duszy Chrystusowej. Namalował go krakowski malarz Adolfa Hyła, ten sam, który jest autorem obrazu Jezusa Miłosiernego z objawienia św. Faustyny.

Matka Zofia opowiadała, że w czasie widzenia promienie światła przenikały postać Jezusa a najpotężniej wychodziły z Jego piersi, tworząc jakby krąg słońca. Obejmowały nie tylko ludzi będących w kościele, lecz przebijały się przez mury świątyni i falami trafiały w ludzi przechodzących obok kościoła.

Według pragnień matki Tajber obraz duszy Chrystusa Pana ma być dla współczesnych ludzi, których dusze chorują, toną w ciemności, nie mogą znaleźć wyjścia z wielu sytuacji – zwłaszcza uwikłane w grzechach – pomocą i zachętą, by wrócić do życia duchowego, by zawalczyć o stan swojej nieśmiertelnej duszy.

Obraz Pana Jezusa Promieniejącego autorstwa Adolfa Hyły
Obraz autorstwa Adolfa Hyły został namalowany według wizji, jaką miała w 1919 r. matka Paula Zofia Tajber. Na modlitwie ujrzała Jezusa promieniującego szczęściem i radością, który powiedział: „Oddaję ci Duszę Moją Boską ku uczczeniu”.

Naprawić duszę?

Matka była przekonana, że bez pomocy Boga człowiek nie jest w stanie naprawić duszy ani swojej, ani drugiego człowieka. Dusza ludzka, która jest stworzona do nieśmiertelności, nie może się zadowolić przemijającymi przyjemnościami, które oferuje jej świat. Potrzebuje czegoś więcej, a właściwie Kogoś, kto zna się na duszach.

Namalowany obraz „przede wszystkim miał przypominać człowiekowi, że posiada duszę nieśmiertelną, odkupioną Przenajdroższą Krwią Zbawiciela Świata”, a kontemplowanie duszy Jezusa jest niczym innym, jak sposobem naprawiania własnej duszy.

Co robić, gdy nasza dusza choruje, cierpi, meczy się i nie może znaleźć spokoju? Wołać do duszy Chrystusa… „Daj Bogu możliwość tworzyć w duszy i przez twoją duszę” – powtarzała matka Zofia.

Sam nie dasz rady naprawić duszy. Dlaczego? Bo „Dusza ludzka to pałac Chrystusa, w którym chce żyć wszechwładnie, bowiem ona posiada podobieństwo do Boga i Bóg chce w niej kształtować obraz swój”.

Artykuł powstał na podstawie:
Katechizm Kościoła Katolickiego
S. Fabiana Ptak ZDCH, „Służyła Bogu w radości i dziękczynieniu”

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.