Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Z dr Danutą Piekarz – biblistką i italianistką rozmawiamy o dacie końca świata, znaczeniu liczb w Biblii oraz wierze i magicznym myśleniu.
Cyfry jak litery?
Katarzyna Kamińska: Ludzie kochają liczby…
Dr Danuta Piekarz: W świecie biblijnym miały one ogromne znaczenie, głównie przez symboliczny wymiar, który dziś bardzo trudno nam zrozumieć. W dawnym języku hebrajskim w ogóle nie było cyfr – zapisywano je za pomocą liter. Przykładowo: alef oznaczało jedynkę, a bet – dwójkę. W ten sposób można było też odczytać, jaką wartość liczbową ma dane słowo. Kojarzono więc słowa z liczbami.
W rodowodzie Jezusa, a konkretnie – w Ewangelii Mateusza, trzykrotnie powtarza się liczba czternastu pokoleń. Wiemy, że było ich więcej: skąd więc taka właśnie liczba? Mateusz chce bowiem udowodnić, że Jezus jest Mesjaszem i potomkiem Dawida. Gdybyśmy chcieli odczytać imię Dawida według tych zasad, otrzymamy cyfrę czternaście (Dwd = cztery plus sześć plus cztery). Imię Dawida ma więc wartość liczbową czternaście.
W kontekście Biblii kojarzymy, że np. siedem czy dwanaście to liczby pełne i doskonałe. Dlaczego?
W myśli żydowskiej trójka jest cyfrą Boga, a czwórka – świata (ze względu na cztery strony świata). Zatem suma Boga i świata wynosi siedem. Natomiast dwanaście – liczba oznaczająca pełnię ludu Bożego (dwunastu synów Jakuba i dwunastu apostołów) – jest wynikiem pomnożenia trójki przez czwórkę.
Liczby, magia i szczęście
Czy liczby przynoszą szczęście?
Biblia nie określa tego w ten sposób. Dla nas cyfry mają znaczenie użytkowe i dosłowne. W Piśmie Świętym bywały jednak ozdobnikami czy metaforami, niekoniecznie oznaczały więc liczbę opisywanych rzeczy. My, współcześni ludzie, nie do końca jesteśmy w stanie to pojąć.
A co z liczbą 666, którą wiążemy z Apokalipsą? Nie da się ukryć, że akurat w tej księdze liczby mają spore znaczenie.
Są różne interpretacje tej liczby. Dla niektórych to potrójna niedoskonałość. Inni uważają, że św. Jan pod tą cyfrą zaszyfrował wartość liczbową słów: Neron Cezar. W Apokalipsie liczby mają szczególne znaczenie. Ważna jest na przykład liczba trzy i pół. To połowa siódemki, a więc połowa pełni. Określa dłuższy czas, który kiedyś się skończy. W Apokalipsie wiele wydarzeń trwa trzy i pół roku, czterdzieści dwa miesiące albo tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni. To jest zawsze trzy i pół roku. Na przykład słynna Niewiasta obleczona w słońce przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni jest karmiona przez Boga na pustyni.
A dwanaście?
Jest liczbą ludu Bożego (na przykład dwanaście gwiazd w wieńcu Niewiasty). Apokalipsa mówi też o dwudziestu czterech starcach siedzących wokół tronu Bożego, czyli świętych ze Starego i Nowego Testamentu (dwunastu synów Jakuba i dwunastu Apostołów).
Wiele kontrowersji budzi liczba sto czterdzieści cztery tysiące zbawionych, którzy stoją przed Bogiem. Jednak Jan nie chciał twierdzić, że jest ich tak niewielu. Wręcz przeciwnie: jego zamiarem było podkreślenie ogromu tej liczby: dwanaście razy dwanaście razy tysiąc. To jest suma świętych obu Testamentów, których liczby Jan nawet nie próbuje zmierzyć.
Kiedy nastąpi koniec świata?
Czy Apokalipsa sugeruje datę końca świata?
Nie. Wręcz przeciwnie: jest skupiona przede wszystkim na teraźniejszości. Budowa Apokalipsy przypomina wędrówkę na górę, której szczytem jest koniec świata. Gdy wydaje się nam, że dotarliśmy na szczyt, okazuje się, że znów jesteśmy na dole i musimy ponownie podążyć nowym szlakiem. Przy czym te „szlaki” oznaczają różne spojrzenia autora na wydarzenia historii.
Bóg daje znam znaki, które trzeba odczytać, idąc drogą życia. W pandemii wielu ludzi upatrywało właśnie końca świata. Okazało się jednak, że był to jedynie pewien znak do odczytania. Ciekawe, że osoby, które nie mogły chodzić w tym czasie do kościoła, zrozumiały wartość i piękno liturgii. Trzeba odczytywać znaki, słuchać tego, co do nas chce powiedzieć Bóg. Apokalipsa mówi, że wszystko zmierza do szczęśliwego końca, więc warto właściwie to wszystko interpretować.
Natomiast nigdzie w Biblii nie pada data końca świata. Jezus porównywał się do złodzieja, który nie umawia się nigdy na spotkanie. Jak mówi w Ewangelii: „Gdyby gospodarz wiedział, kiedy ma przyjść złodziej, nie pozwoliłby mu się włamać do domu”. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko czuwać!
To trudne. Znacznie łatwiejsze wydaje się szukanie odpowiedzi w magii.
To normalne, gdy odchodzi się od Boga. Człowiek pragnie zrozumienia tego, co go przerasta, i zaczyna zadowalać się namiastkami.
Czym różni się wiara od magii?
Wiara to dialog z Bogiem, w którym staramy się zrozumieć jego plan. Zwracamy się do Niego, a On odpowiada nam np. przez różne wydarzenia. Magia natomiast skierowana jest na robienie wszystkiego w taki sposób, by działo się po mojej myśli. Jest więc zaklinaniem rzeczywistości. Wierząc, staramy się ufać – nawet w największych ciemnościach.
Fatum nie istnieje?
Albo wierzymy w fatum, albo wierzymy, że jesteśmy w rękach kochającego Ojca. Każdego dnia możemy prosić o Jego błogosławieństwo, będąc pewnymi, że On nam towarzyszy.
Ufam, mimo że nie rozumiem
Trudno jest oddać siebie Bogu.
Jego wychowywanie bywa dla nas niezrozumiałe. Dobrze pokazuje to to zdanie: „Gdyby Bóg był dla mnie zrozumiały, to bym Go nie potrzebował”. Jeśli potrafiłbym wszystko pojąć, oznaczałoby to, że mój mózg nie jest mózgiem ludzkim, a boskim.
Bóg jest jeden, tyle że prowadzą do Niego różne drogi.
Można jechać do Niego autostradą lub przebijać się przez góry i wertepy. Bóg potrafi doprowadzić do siebie każdego, ale skoro w Kościele mamy takie skarby, jak chociażby misje, to dlaczego mielibyśmy się nimi nie dzielić?
Jak nie schodzić z Bożych dróg i nie ulegać magii?
Nieustannie oczyszczać własny obraz Boga, np. poprzez czytanie Słowa Bożego. Istnieje bowiem zagrożenie, że to jak widzimy Boga, może być projekcją tego, jak widzieliśmy naszego ojca, wraz ze wszystkimi jego słabościami. Trzeba bardzo uważać, by nie wpaść w pułapki własnej wyobraźni.
Pismo obrazkowe
Jak czytać Biblię? To nie jest łatwa lektura...
To ciekawe, że czasem prości ludzie bez większego problemu czytają Ewangelię, a ci wykształceni twierdzą, że jest za trudna. Coś tu nie gra! (śmiech). Nasz kontakt z Biblią można porównać do poruszania się po dużym mieszkaniu. Im dłużej gdzieś mieszkam, tym lepiej znam wszystkie zakamarki tego miejsca. Im głębszy mam kontakt z Biblią, tym bardziej zrozumiałe stają się dla mnie jej strony. Najlepiej zacząć studiować Biblię od Ewangelii albo rozważania czytań przewidzianych na dany dzień w Kościele.
Można czytać Biblię magicznie, szukając Słowa Bożego na stronie, która przypadkowo mi się otworzy?
Przychodzi mi tu na myśl pewien żart. Jeden człowiek miał problem, więc postanowił poszukać odpowiedzi w Piśmie Świętym. Otworzył ją na "chybił trafił" i przeczytał: „(...) A Judasz poszedł i się powiesił”. Uznał więc, że to nie może być odpowiedź, której szuka. Otworzył Biblię ponownie i tym razem przeczytał: „Idź i czyń podobnie”. Ta anegdota obnaża bezsensowność takiej metody.
Biblia przypomina długi list. Nie zaczynasz czytać listu w przypadkowym miejscu, by znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. Czytasz cały list i patrzysz na niego jak na nierozerwalną całość. Biblia jest zapisem dialogu Boga z człowiekiem, który się rozwija i ten rozwój należy w lekturze uwzględnić.
Dziś nie lubimy trudzić się czytaniem – wolimy oglądać obrazki.
Ludzie, którzy skupiają się na oglądaniu obrazków, nie są w stanie ich ze sobą powiązać. Nie potrafią wskazać przyczyn i konsekwencji pewnych wydarzeń. Myśląc jedynie obrazami trudno o podjęcie głębszej analizy. Wtedy bowiem każde wydarzenie jawi się nam jako osobna wyspa.
Koniec świata…
Oni naprawdę nie wiedzą, ile tracą!