Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Mówi się, że noworoczne postanowienia umierają mniej więcej pod koniec stycznia. To też czas, w którym zapominamy zwykle o postawionych sobie celach. Może i jest to smutne, ale niestety – w wieku przypadkach – prawdziwe. Co zrobić, by ten rok zapisał się w naszej pamięci jako naprawdę dobry? Co takiego zmienić? Przede wszystkim, zadbać o siebie!
Nie chodzi mi tutaj o regularny fitness, innowacyjną dietę czy jakiekolwiek inne, kolejne ograniczenie, które włożymy na swoje barki. Mam na myśli prawdziwe zadbanie o siebie. Podarowanie sobie samemu wreszcie czasu, który zdecydowanie za długo sobie odbieramy. Ale też o czułość i dobroć, o których pamiętamy często jedynie w stosunku do innych, zapominając przy tym o sobie.
Być może od dawna myślisz o terapii, ale wciąż wstydzisz się na nią iść? Być może już dawno miałaś zapisać się na wizytę u fizjoterapeuty, dentysty czy ginekologa, ale wymawiasz się ciągłym brakiem czasu? Przestań odkładać siebie na później, bo... z pustego przecież nawet Salomon nie naleje.
Pustka
Wydaje się nam, że damy radę napełniać innych, samemu nie będąc napełnionymi. Ale zastanów się proszę: ile jesteś w stanie tak wytrzymać? Trzy lata? A może pięć? Tak się składa, że znam kobiety, które wytrzymały aż 35! I zmagają się teraz depresją, nerwicą lub goryczą. Twierdzą często, że przegrały życie.
I nie mam tu na myśli egoizmu. Nie chodzi wcale o to, by zostawiać dzieci, męża i pracę. Wierzę, że dbania o siebie i czułości możemy uczyć się każdego dnia, w ramach dróg i powołań, które wybraliśmy. Nasze ciało i my sami jesteśmy świątynią Ducha Świętego. Czy dbanie o siebie nie jest zatem naszym obowiązkiem?
Cztery lata
A piszę te słowa bazując na własnym doświadczeniu. Jestem bowiem mamą trójki chłopców (obecnie w czwartej ciąży). Gdy zostałam mamą, oddałam się temu powołaniu bez reszty. Zapomniałam przy tym o sobie (o małżeństwie również, ale to temat na odrębny felieton ;)).
Bardzo dużo inwestowałam w siebie jako matkę i w relacje z moimi dziećmi, bardzo mało zostawiając dla siebie. Musiałam dotknąć dna (w sensie psychicznym), żeby się wreszcie otrząsnąć. Z perspektywy czasu widzę, że przeżyłam wtedy wypalenie rodzicielskie. To wtedy zdecydowałam, że powinnam sięgnąć po fachową pomoc. Nie oznaczało to wcale rozwodu czy porzucenia dzieci i odejścia z domu.
Zdaję sobie sprawę, że terapia czy nawet coaching nie mają dobrego PR-u wśród osób wierzących. Trafiając jednak na dobrego terapeutę możemy bardzo sobie pomóc. Sesje będą bowiem wsparciem w podniesieniu poziomu twojego życia.
Dzień po dniu – małymi kroczkami – uczę się doceniać i dbać o siebie. I wiecie co? To przekłada się na to, że znów zaczynam odczuwać radość z macierzyństwa i małżeństwa! Kochaj bliźniego jak siebie samego. A zatem, jak kochasz siebie? Od tego przecież zależy jak będziesz kochał innych...