Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Sezon grypowy w pełni. Dosłownie przed chwilą nastawiłem syrop cebulowy dla dzieciaków. Całe szczęście nie grymaszą przy wieczornym wydawaniu witamin. Trzeba się naprawdę porządnie sprężyć, żeby zapewnić im wszystko czego potrzebują do codziennego, prawidłowego funkcjonowania. Wysoka odporność, możliwość wyszalenia się, pokopania w piłkę, potańczenia, dopilnowanie, żeby odrobili zadania i żeby miały czas również na zabawę. Przecież to właśnie w dziecięcych latach kształtują się upodobania, które mogą zaowocować kiedyś wyborem życiowej drogi. I co nam rodzicom do tego?
Treningi zamiast lekcji
Ostatnio mój 8-letni syn powiedział, że chciałby chodzić na treningi piłki nożnej każdego dnia, a najchętniej to rzuciłby naukę, by móc grać mecze co godzinę. Robi to w domu, na świetlicy, na WF-ie... Wszędzie, gdzie tylko trafi na kawałek pustej ściany i coś okrągłego, co po kopnięciu będzie potrafiło odbić się od ściany. Ciągłe powtarzanie, że „w domu nie gramy” na niewiele się zdaje.
Z jednej strony, cieszę się, że chce to robić, bo dzięki piłce się rusza i na razie – póki co – nie grozi mu nadwaga. Dobrze też, że ma się kiedy wyszaleć, bo gdy są przerwy w treningach, to szybko ogarnia go syndrom dziecka „niewyszalanego”. Z drugiej strony, widać, że chciałby postawiać wszystko na jedną kartę. Zapytany: „kim będziesz jak dorośniesz?”, odpowiada bez zastanowienia: "piłkarzem".
Rozpalać czy gasić zapał?
Co my, rodzice, możemy z tym dalej zrobić? Odpowiedzialność, zdrowy rozsądek oraz oczywiście mądrość i doświadczenie życiowe, jakimi kieruje się w życiu każdy dorosły (!) podpowiadają, by zbalansować zapał młodego trampkarza. Albo chociaż wyłożyć mu plusy i minusy kariery piłkarskiej i pokazać, że świat nie kończy się na piłce.
Inna sprawa, że ten mój 8-latek nie rozumie za bardzo o co chodzi mi z tym: „nie wiadomo jak to w dorosłym życiu będzie”. Dorosły, który przejawia wszelkie atrybuty dojrzałości, też może mieć w sobie pierwiastek szaleństwa. A w zakamarkach swojej dorosłej głowy dzierżyć popularną maksymę carpe diem. Brać to co jest i nie martwić się o jutro? A więc postawić wszystko na tę jedną kartę i pójść w piłkę na 110%?
Klasyczny dylemat rodzicielski. Stonować młodego zapaleńca czy może zostać jego prywatnym fanklubem i z zapałem godnym kibica wozić go na wszystkie treningi, zgrupowania, mecze, a także w każdej wolnej chwili grać z nim w piłkę i oglądać super-mega-ekstra zmagania pierwszoligowych drużyn z całego świata?
Na szczęście, jest jeszcze Pan Bóg
Na to pytanie nie znajdziemy odpowiedzi w poradnikach dla rodziców. Decyzję musimy podjąć sami. I ona w każdym przypadku będzie inna. Bo dzieci, rodzice i sytuacje rodzinne różnią się od siebie. W rodzicielstwie wciąż musimy podejmować wiele różnych decyzji. Czasem ich owoce poznamy jednak dopiero za kilkanaście lat.
Jak więc podejmować mądre decyzje? Może zapytać najpierw Pan Boga, który wie co jest dla nas i naszej rodziny dobre? A potem pomedytować jakiś czas nad tym tematem. I spróbować wsłuchać się w to, co On chce nam powiedzieć. A gdy już usłyszymy właściwy Głos: nie wzbraniać się, tylko zaufać. Mimo że w pierwszej chwili nie zawsze to, co Pan Bóg nam proponuje, będzie się nam podobało.