Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
"Odejście Benedykta XVI przywołuje w pamięci moje dwa spotkania z papieżem" – mówi Christopher Vath, muzyk, kompozytor i aranżer z Nowego Jorku, nauczyciel gry na fortepianie i kierownik chóru kościelnego. Oto całość jego wspomnienia:
W 2005 roku, w tym samym roku, w którym [Joseph Ratzinger] został wybrany na papieża, wykonałem solowy recital fortepianowy w Weill Recital Hall w nowojorskiej Carnegie Hall. Te dwa wydarzenia, wybór kardynała Ratzingera na papieża i mój występ w Carnegie Hall, natchnęły moich drogich przyjaciół (z których jeden dopiero co dołączył do grona współpracowników papieża) do zorganizowania mojego prywatnego koncertu dla Benedykta:
„Chris będzie w Rzymie w sierpniu. Czy poprosisz go, żeby zagrał dla Ojca Świętego?”
„Wtedy papieża odwiedza jego brat – ksiądz z Niemiec. Chyba to się nie uda, ale zapytam”.
Odpowiedź Benedykta: „Byłoby znakomicie, gdyby koncert odbył się wtedy, kiedy będzie odwiedzał mnie brat. Koniecznie zaproś swojego przyjaciela”. Przy okazji: ks. Georg Ratzinger, starszy brat Benedykta XVI, był kapłanem i dyrygentem Ratyzbońskiego Chóru Katedralnego.
"Papież przywitał mnie i uspokoił"
Castel Gandolfo, małe miasteczko położone na południowy wschód od Rzymu, było letnią rezydencją papieską i miejscem mojego prywatnego recitalu dla papieża i jego gości. Chociaż przybyłem do miasta niemal godzinę przed czasem, poruszanie się po zabytkowych uliczkach, próby zaparkowania gdzieś auta (niestety, Gwardia Szwajcarska nie pozwala samochodom wjeżdżać na teren rezydencji papieskiej, nawet jeśli gra się koncert dla papieża) i znalezienie właściwego wejścia okazały się nie lada przeszkodami. Sprawiły one, że dotarłem do rezydencji z kilkuminutowym opóźnieniem.
Papież Benedykt przywitał mnie i uspokoił, widząc, że jestem zdyszany, zdenerwowany i właśnie zostałem zbesztany przez mojego przyjaciela za spóźnienie.
„Dziękuję za przybycie! Czy chciałby pan jeszcze odbyć próbę przed koncertem?”.
„Nie, dziękuję, Wasza Świątobliwość. Mogę rozpocząć koncert”.
Po kilku słowach wstępu (po włosku, w języku, o którego użycie poproszono mnie tego wieczoru) rozpocząłem koncert od fugi Bacha, po niej wykonałem kilka mazurków Chopina i sonatę Schuberta. Wszystko poszło dobrze.
Na zakończenie recitalu papież Benedykt XVI i jego brat przyszli mi pogratulować. Ks. Georg Ratzinger zaczął rozmawiać ze mną o muzyce, i to po niemiecku! Nie znałem tego języka, dlatego zwróciłem się do papieża z pytaniem, czy może mi pomóc. Ojciec Święty zgodził się. I tak papież Benedykt został moim tłumaczem, dzięki czemu jego brat i ja mogliśmy kontynuować rozmowę o muzyce.
Po przywitaniu się z innymi zaproszonymi na papieską audiencję, zostałem poproszony o dołączenie do papieskiej rodziny, a więc papieża, jego brata, domowników, pracowników sekretariatu i grupki gości, na kameralnej, „rodzinnej kolacji”.
Piękny wieczór z papieżem
Rozmawialiśmy o muzyce, moim pochodzeniu, niemieckim deserze, który przygotował włoski kucharz. Powiedziałem Ojcu Świętemu, że byłem na wykładzie, który wygłosił w Nowym Jorku wiele lat wcześniej. Po deserze zapytał mnie: „Chris, czy byłeś już wcześniej w Castel Gandolfo?”. „Nie, Wasza Świątobliwość” – odpowiedziałem. „O, to ktoś musi cię tu oprowadzić. Proszę mi wybaczyć, ja sam muszę już wyjść. Jeszcze raz dziękuję za przybycie”. I Benedykt XVI wyszedł z bratem i sekretarzem na swój wieczorny spacer po ogrodzie. Mój piękny wieczór z papieżem dobiegł końca.
Trzy lata później, w 2008 roku, papież Benedykt gościł w Stanach Zjednoczonych. W Nowym Jorku odbywało się spotkanie Ojca Świętego z młodzieżą, a ja byłem dyrygentem chóru, który śpiewał podczas tego wydarzenia. Zastanawiałem się wcześniej, czy papieżowi powiedziano, że tam będę, czy rozpoznał moje nazwisko w programie, czy pamiętał mój prywatny koncert dla niego trzy lata wcześniej.
Gdy wszedł na podwyższenie, obszedł je dookoła i pochylił się, by uścisnąć dłonie wiwatujących wiernych. Przedostając się przez rząd moich chórzystów, dotarł do mnie. Gdy wyciągnąłem rękę, spojrzał mi w oczy i, uścisnąwszy moją dłoń, obdarzył mnie szerokim, ciepłym uśmiechem.