Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Śmiejesz się, że sklep Omodlone powstał z lenistwa – dlaczego?
Natalia Gałęziowska: Bo jestem człowiekiem, który mocno angażuje się w pracę. Będąc na etacie, miałam mało czasu na życie prywatne. Nieraz zmęczenie brało górę i brakowało sił również do modlitwy, dlatego stwierdziłam, że moje kolejne zajęcie musi być modlitwą i pracą jednocześnie.
Czym się zajmowałaś, zanim zdecydowałaś się tworzyć biżuteryjne różańce?
Studiowałam projektowanie mody. W trakcie studiów trafiłam na staż do agencji kreatywnej, w której szybko dostałam pracę. Najogólniej mówiąc, zajmowałam się dbaniem o wizerunek rozpoznawalnych polskich marek. Miałam w pracy dużą autonomię, jednak nie o wszystkim decydowałam sama. Czasem pojawiały się momenty, kiedy musiałam współtworzyć projekty odbiegające od moich przekonań. Ten konflikt był pierwszą kostką domina, która zapoczątkowała proces zmiany pracy.
Recepta na problem? Msza święta przez 30 dni
Myślałaś wcześniej o tym, żeby otworzyć własną działalność?
Zawsze chciałam pracować u siebie, ale moje plany były związane z innymi branżami. Rozważałam działalność edukacyjną lub gastronomiczną. Jeden z projektów zaczął nabierać już kształtu, ale… przyszedł COVID i z hukiem zatrzasnął drzwi, które tak pieczołowicie otwierałam. Mijały miesiące, pojawiały się kolejne lockdowny. Nie było wiadomo, kiedy sytuacja wróci do przedpandemicznej normy. Zaczęłam wtedy pytać Pana Boga, co przez tę spektakularną zmianę planów chce mi powiedzieć.
Dostałaś bezpośrednią odpowiedź?
Tak, ale nie od razu. Musiałam przejść drogę pełną „przypadków”. Wszystko zaczęło się od niedzielnej sprzeczki, przez którą nie zdążyłam na mszę świętą o osiemnastej. Tym sposobem godzinę później trafiłam do kościoła, w którym kapłan zapraszał na trzydniowe rekolekcje. Jego homilia bardzo mnie poruszyła. Na koniec powiedział: „Jeśli ktoś z was chce się wyspowiadać albo ma jakiś problem, o którym chciałby porozmawiać, to ja teraz idę przed kościół i będę tam na was czekał!”. A że ja akurat miałam problem… (śmiech)
Było bardzo zimno, przede mną w kolejce dwie osoby, ale postanowiłam zaczekać. Opowiedziałam o kłótni, o zawirowaniach w życiu rodzinnym i o sytuacji zawodowej. Powiedziałam, że zupełnie nie wiem, co dalej robić. Ksiądz poradził mi przez miesiąc codziennie uczestniczyć we mszy świętej i oddawać Bogu te wszystkie sprawy. „Przyjmuj w tych intencjach Komunię Świętą codziennie przez trzydzieści dni. Pan Bóg na pewno nie pozostawi takiej modlitwy bez odpowiedzi” – powiedział. Pomyślałam: „Trzydzieści dni to sporo”. Podziękowałam za radę, pożegnałam się i odeszłam. Kapłan zawołał jeszcze: „Natalia! Ale musisz być gotowa na wszystko!”.
Praca: huragan i precyzyjna układanka
Poszłaś za tą radą?
Tak. Po powrocie z podróży, na początku listopada zdecydowałam się uczestniczyć codziennie przez trzydzieści dni w Eucharystii i oddawać Bogu całe moje życie. Chodziłam do pobliskiego kościoła, w którym po mszy świętej odmawiana była modlitwa Anioł Pański. Pamiętam, że bardzo poruszyły mnie słowa Maryi: „Oto ja, służebnica Pańska, niech Mi się stanie według Twego słowa” (Łk 1,38), bo uświadomiłam sobie, że to jest właśnie to, czego chcę dla siebie. Zaczęłam modlić się tymi słowami również w ciągu dnia. No i… wystarczyły trzy tygodnie, by moje życie prywatne wywróciło się do góry nogami. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Przez to jeszcze bardziej zaangażowałam się w modlitwę.
A co z sytuacją zawodową?
W tej sferze wszystko zaczęło układać się precyzyjnie. Podczas modlitwy, jak nigdy wcześniej, zaczęły do mnie wracać wspomnienia, gdy jako dziecko zaciągałam mamę do pasmanterii i prosiłam, by kupowała mi przeróżne koraliki i tasiemki, z których później robiłam bransoletki. W liceum zaczęłam tworzyć biżuterię z masy perłowej, a podczas studiów uczyłam się sztuki jubilerskiej w profesjonalnej pracowni. Dalej wracały dziecięce wspomnienia z kościołów i sklepików Ars Christiana, w których kochałam oglądać dzieła sztuki sakralnej, różańce i świecidełka. Wracały do mnie też momenty, w których kilka razy w życiu podarowałam komuś różaniec. Kropką nad „i” były prześladujące mnie w internecie reklamy pudełek jubilerskich, w które teraz pakuję "omodloną" biżuterię (śmiech). Wszystko składało się w całość: Słowo Boże, biżuteria, różańce. Biżuteria, które opowiada o Ewangelii. Czyli praca, która byłaby jednocześnie modlitwą.
Jak przyjęłaś te zmiany w każdej sferze życia?
Im głośniej słyszałam wezwanie do tworzenia Omodlone, tym większy zamęt panował u mnie prywatnie. Momentalnie przyszły do mnie myśli: „Zobacz, wcześniej nie szukałaś Bożego planu dla siebie i żyło ci się łatwiej”, ale wiedziałam, że nie pochodzą one od Boga ani ode mnie. Dlatego postanowiłam, że tym bardziej nie dam się zniechęcić.
Spotkanie z Bogiem-Osobą
Msza święta codziennie przez miesiąc – udało się to mimo tych trudności?
Czułam, że te wszystkie zawirowania akurat w takim momencie to pewna próba dla mnie. Dużo myślałam o Maryi, w końcu modliłam się Jej słowami. Ona powiedziała Bogu „tak” bez żadnych „ale” i u Niej też zaczęło się komplikować. Gdyby nie przykład Jej wierności i zaufania, być może nie byłabym w stanie wytrwać. Z drugiej strony, każda Eucharystia rozbudzała we mnie tęsknotę za kolejnym spotkaniem żywego Boga, który podczas każdej mszy świętej przychodzi do mnie realnie w Słowie, Ciele i Krwi. Te codzienne spotkania dawały mi wielki pokój i trwały o wiele dłużej niż trzydzieści dni.
Bóg jest Bogiem piękna!
Chrześcijańska estetyka kojarzy się często z kiczem i tandetą. Świecące w ciemnościach Maryjki z plastiku, szkaradne aniołki… U ciebie wygląda to nieco inaczej...
Miałam podobne skojarzenia i chciałam przełamać ten stereotyp. Bóg jest Bogiem piękna! Natomiast większość religijnej biżuterii jest albo klasyczna, albo „pielgrzymkowa”, jak np. często spotykane drewniane dziesiątki różańca, których raczej nie założysz do biura czy do eleganckiej sukienki. Zależało mi, żeby stworzyć coś subtelnego i ciekawego, co będzie jednocześnie świadectwem wiary.
Do każdego produktu dołączasz fragment Pisma Świętego.
Właściwie odwrotnie. Na początku było Słowo, dlatego można powiedzieć, że do każdego fragmentu Ewangelii dołączam biżuterię, która wyraża go za pomocą barw, kształtu i rodzaju użytych surowców. Chciałam, by Słowo Boże wyszło poza karty Pisma Świętego i mogło trafić również do osób, które same nigdy nie sięgnęłyby po Biblię.
Co w twoim sklepie jest omodlone?
Wszystko. Omodlone narodziło się z modlitwy. Pomysły na poszczególne kolekcje przychodziły do mnie najczęściej podczas adoracji Najświętszego Sakramentu lub odmawiania różańca. Bywało, że do modlitwy klękałam z kartką i długopisem, żeby nie zapomnieć o niczym, co mi wpadnie do głowy. Często modlę się podczas tworzenia biżuterii, za tworzone projekty i współpracowników. Obiecałam też polecać w modlitwie wszystkie osoby, które noszą tę biżuterię oraz ich intencje.
Czyli kupujemy produkt, do którego dołączona jest modlitwa...
Doświadczyłam momentów, w których sama świadomość, że ktoś razem ze mną poleca moją intencję umacniała moją wiarę, ratowała wytrwałość i działy się cuda! Byłam i jestem bardzo wdzięczna za takie wsparcie, dlatego też pragnę obdarować nim tych, których Bóg stawia na mojej drodze.