Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Dr Jolanta Próchniewicz – psycholog i teolog. Od 24 lat prowadzi bezpłatną poradnię psychologiczną w fundacji „Głos dla Życia” w Poznaniu. Poradnia jest otwarta dla każdego i przyjmuje osoby potrzebujące wsparcia, bez konieczności podawania nazwiska.
Marta Rapcewicz: Sytuacja zapewne coraz częstsza: przychodzi dziecko do rodziców katolików i oznajmia, że jest homoseksualistą. Jak reagować, by nie odrzucić dziecka, a jednocześnie postąpić w zgodzie ze swoją wiarą?
Jolanta Próchniewicz: Po pierwsze, nie powinno dziwić, że w„normalnej”, kochającej się katolickiej rodzinie zdarza się taka sytuacja. Bo może być kilkoro dzieci wychowanych tak samo, ale jedno z nich ma predyspozycje do skłonności homoseksualnych. Druga sprawa, podstawowa – nie obwiniać dziecka, nie mieć do niego pretensji. Przecież to nie jego decyzja, nie jego wybór!
Natomiast przebieg rozmowy zależy od wieku dziecka. Bo inaczej rozmawia się z nastolatkiem, a inaczej z dwudziesto- czy trzydziestolatkiem. Musimy uwzględniać tzw. etapy rozwojowe i reakcja rodziców musi być inna w każdym z tych okresów.
Zacznijmy w takim razie od nastolatka. Jaka powinna być reakcja rodziców?
Jeśli przychodzi dwunasto-, trzynastolatek i mówi „jestem gejem”, nie musimy tego jeszcze traktować dosłownie. Mechanizmy, które stoją za taką deklaracją, są najczęściej niezwiązane z orientacją seksualną, bo tę można określić dopiero po zakończeniu okresu dojrzewania.
W tej początkowej fazie dziecko wyraża raczej swoją niepewność co do tożsamości płciowej. Może ono również wypróbowywać rodziców, ulegać modzie – wczesny nastolatek tak funkcjonuje. Przy czym chłopcy w tym wieku rzadko komunikują to bezpośrednio. Na przykład chłopak, który czuje jakiś niepokój w tym obszarze, podkłada pod poduszkę pismo gejowskie, żeby mama je znalazła sprzątając jego pokój. Albo „przypadkiem” nie wylogowuje się ze strony z takimi treściami. Podstawową rolą rodziców w tym momencie jest nastolatka uspokoić.
Jak reagować, gdy przychodzi do nas starszy nastolatek?
Nie bagatelizujmy, ale też nie panikujmy. Niewiedza na temat homoseksualizmu powoduje, że w rodzicach mogą się zrodzić pretensje do dziecka, jakby to był jego wybór. Absolutnie nie tędy droga! Zamiast tego mogą oni powiedzieć: „Jeszcze się nie określaj, bo to się może zmienić do zakończenia okresu dojrzewania”. Albo: „Jeżeli chcesz, to my się więcej na ten temat dowiemy i razem się z tym zmierzymy”. I, co najważniejsze – komunikat ze strony rodziców musi zawsze zawierać podstawowy przekaz, który powtarzam w poradni jak mantrę: „Kochamy cię, zawsze będziemy cię kochać, zawsze możesz na nas liczyć”.
Instytut Profilaktyki Zintegrowanej przeprowadził wśród nastolatków badania, które pokazują, jak zmieniają się poglądy na własną orientację seksualną w czasie dojrzewania. Wykazały one, że w wieku trzynastu, czternastu lat większość chłopców (bo problem tożsamości płciowej przede wszystkim dotyczy ich) – jest niepewna swojej tożsamości płciowej. Natomiast u tych samych dzieci będących w wieku osiemnastu lat, kiedy hormony się już wyciszą, niepewność radykalnie spada.
Najważniejsze to przekazać dziecku miłość i akceptację
A kiedy rozmawiamy z młodym dorosłym, który określa się jako homoseksualny?
W przypadku dwudziestokilkulatka można założyć, że jego okres dojrzewania jest już zakończony i musimy to przyjąć serio. Jednak to, co znowu jest tutaj najważniejsze, to przekazać dziecku miłość i naszą akceptację jego samego. Dopiero potem dodać: „Ale mamy swój system wartości i nie zmienimy go. Chcielibyśmy, abyś w twoim zachowaniu szanował(-a) również nasze przekonania”.
Co to znaczy w praktyce?
Musimy najpierw wiedzieć, czy dziecko określa się jako homoseksualne, czy jako gej lub lesbijka. Różnica polega na tym, że homoseksualizm to orientacja, a nazywanie siebie gejem to akceptacja tej orientacji. Za orientację człowiek nie ponosi odpowiedzialności, bo nie jest ona jego wyborem. Natomiast za jej akceptację i to, co za tym idzie – za zachowania, działania, postawę – już tak.
Jeżeli syn jest gejem, możemy powiedzieć na przykład: „Nie zgadzamy się, żebyś przyprowadzał partnera do naszego domu. Jeśli zamieszkacie razem – nie będziemy do ciebie przychodzić, tak długo, jak długo będziesz z nim mieszkał”. Kiedyś rodzice, którzy przyszli do poradni, opowiadali mi, że ich syn odpowiedział: „A ja już go tu przyprowadzałem!” – bo to był jego kolega. „Ale przyprowadzałeś go jako swojego kolegę i takim go akceptowaliśmy, ale nie zgadzamy się, żeby przychodził tu jako partner”. Dla rodziców, szczególnie dla matki, jest to postawa heroiczna.
Dziecko w takiej sytuacji raczej tego heroizmu nie doceni…
Młodym ludziom taka postawa daje punkt odniesienia! To jest najważniejsze dla dziecka, niezależnie od tego, czy ma czternaście, czy czterdzieści lat. Jak powiedział Gandhi: „Oprzeć możemy się tylko na tym, co stawia opór”. Jeżeli rodzice ulegają dziecku, ono nie będzie miało punktu oparcia, punktu odniesienia. To jest tak, jakby chodzić po dmuchanym materacu: kiedy się zachwiejemy i oprzemy o taboret, przewrócimy się razem z nim. A jeśli oprzemy się o ścianę, to ona da nam oparcie. I takim oparciem mają być rodzice – jeśli dziecku cały świat się zawali, to podświadomie wie, że oni są punktem odniesienia.
Na przykład w jakiej sytuacji?
Zadzwonili do mnie kiedyś rodzice, którzy byli u mnie jakieś dziesięć lat wcześniej, gdy ich syn zadeklarował się jako gej. „Mówiliśmy tak, jak pani nam radziła: kochamy cię, zawsze będziemy cię kochać, w każdej sytuacji możesz na nas liczyć. Ale teraz nie wiemy, co robić”. Ich syn zamieszkał z partnerem, obaj mieli pracę, byli dobrze sytuowani. Ale któregoś razu zdradził swojego partnera i złapał HIV. Partner dowiedział się o tym i kiedy on wrócił z pracy, zastał wymienione zamki i walizki wystawione na korytarz. Teraz dzwoni do rodziców pytając, czy może do nich wrócić.
Co oni mają zrobić? W poradni nie udzielamy konkretnych wskazówek, nie mówimy ludziom, jak dokładnie mają postąpić. Powtórzyłam więc to, co zawsze mówię. I oni go przyjęli. O ten punkt odniesienia właśnie chodzi – jeśli wszystko zawiedzie, wiem, że są jeszcze rodzice, którzy mimo to mnie kochają.
Kochamy cię, ale… – to młodych ludzi nie przekonuje. Skoro mnie kochasz, kochaj wraz z moją partnerką życiową. Jak sobie z tym poradzić? Dla rodziców to jest przecież ogromny ból, bo chcą mieć relację z dzieckiem, a ono może poczuć się odrzucone, bo nie przyjmujemy go w całości.
To jest pytanie o tak zwaną miłość warunkową i bezwarunkową – obydwie są potrzebne człowiekowi, żeby rozwijał się prawidłowo. Tak jak w chrześcijaństwie: Pan Bóg kocha człowieka bezgranicznie, ale nie akceptuje grzechu i zła. Miłość bezwarunkowa to „kocham cię” i kropka. Natomiast miłość warunkowa posyła przekaz „kocham cię za to, że jesteś taki” i w ten sposób stymuluje rozwój. We wspomnianym komunikacie mamy połączenie: „kochamy cię i zawsze będziemy kochać” – to miłość bezwarunkowa, „ale nie zaakceptujemy grzechu” – miłość warunkowa, powodująca zmianę, czyli rozwój. To jest znak zapytania dla dziecka: jak to jest, że rodzice, którzy mnie tak kochają, w tej kwestii nie chcą ulec?
Czyli można powiedzieć, że rodzice robią to dla większego dobra dziecka?
Tak, ale też dla siebie. Pamiętajmy, że z punktu widzenia osób wierzących, naszym pierwszym zadaniem jest osiągnięcie zbawienia.
Homoseksualizm to nie wybór
Dlaczego zainteresowała się pani tematem homoseksualizmu w Kościele?
Może raczej: podejściem Kościoła do homoseksualizmu czy osób homoseksualnych. Otóż w latach dziewięćdziesiątych XX w., w ramach akcji Ewangelizacja 2000, byłam z grupą ewangelizacyjną na Ukrainie. Przygotowywałam tam do chrztu pewnego młodego człowieka, który powiedział mi, że chciałby wstąpić do zakonu, ale nie wie, czy go przyjmą, bo jest homoseksualny.
To jeszcze nie były czasy Internetu, informacje zdobywało się innymi sposobami. Żeby odpowiedzieć temu chłopakowi, zaczęłam drążyć temat i okazało się, że spektrum odpowiedzi, które dostawałam, było bardzo szerokie – od zdecydowanego „nie ma mowy” do: „dlaczego nie?”. Wracałam na Ukrainę i mówiłam mu: „ciągle nie wiem”. Zbierałam informacje, znajomi ze Stanów przysyłali mi materiały i gdy wróciłam do Polski w 1997 roku, byłam już – jeśli nie zabrzmi głupio mówienie tak o sobie – ekspertem w tym zakresie.
A w tej chwili mijają dwadzieścia cztery lata mojej pracy w poradni. Mam więc już w tej sprawie ogląd pokoleniowy, zwłaszcza że ludzie często po wielu latach wracają i dzielą się swoim doświadczeniem.
Czym właściwie jest homoseksualizm?
To podstawowe pytanie! Homoseksualizm to orientacja płciowa, polegająca na pociągu seksualnym do osób tej samej płci (ang. same sex attractions, w skrócie SSA). Nie jest wyborem, ale jest uwarunkowany biologicznie, rodzinnie i środowiskowo. Jest wynikiem wielu czynników i zaburzeń w obszarze tożsamości płciowej. Głównie dotyczy mężczyzn. Chociaż mówimy jednym tchem: geje i lesbijki, psychologicznie homoseksualizm kobiecy i męski to dwa zupełnie inne zjawiska.
Jakie są czynniki, które zwiększają prawdopodobieństwo homoseksualizmu?
Zacznijmy od mężczyzn. Pierwszym ogniwem u prehomoseksualnych chłopców jest ich wrodzona wrażliwość. Kiedy spotykamy homoseksualnego mężczyznę, możemy w ciemno założyć, że on jest wrażliwy. Co oczywiście nie znaczy, że każdy wrażliwy mężczyzna będzie homoseksualny.
Drugi czynnik to zaburzona relacja z ojcem. Gdy wrażliwy chłopiec nie ma dobrej, ciepłej, bezpiecznej relacji z ojcem, zwraca się do matki. A matka w takiej relacji go zagarnia, co jeszcze bardziej odsuwa chłopca od ojca, a tym samym od świata mężczyzn.
Kolejny ważny czynnik to grupa rówieśnicza tej samej płci – jeśli chłopiec nie ma dobrej więzi z ojcem, grupa rówieśnicza może pomóc mu odnaleźć się wśród mężczyzn i stać się mężczyzną, w rozumieniu heteroseksualnym. Ale jeżeli grupa go odrzuci, przepaść między nim a światem mężczyzn, pogłębi się.
Ostatnim składnikiem w genezie homoseksualizmu może być jakieś traumatyczne wydarzenie o charakterze seksualnym. U kobiet jest to często molestowanie. Dziecko mogło też zobaczyć współżycie rodziców, co mogło zinterpretować jako agresję. Może to być też oglądanie pornografii, która jest absolutnie brutalna, agresywna i nie do zaakceptowania. Dla dziecka, które taki materiał zobaczy, jest to silny czynnik urazowy. A już szczególnie w przypadku wrażliwych osób.
Kościół vs. homoseksualizm
Homoseksualizm i Kościół – czy jest możliwe, żeby to połączenie nie budziło negatywnych emocji?
Kiedy jako psycholog rozmawiam o kwestii homoseksualizmu, nie włączam do tego Kościoła. Bo dopóki nie zrozumiemy homoseksualizmu jako zjawiska, nie zrozumiemy też postawy samego Kościoła.
Jaka jest zatem postawa Kościoła?
Katechizm mówi jednoznacznie: osoba homoseksualna jest pełnoprawnym, akceptowanym i kochanym przez Boga członkiem Kościoła, jednak nie można zgadzać się na grzech, jakim są zachowania homoseksualne. Na szczęście, Kościół jest jednoznaczny pod względem nauki. Ale z drugiej strony mamy praktykę codzienną – zarówno wśród świeckich, jak kapłanów i hierarchów ten przekaz nie zawsze jest realizowany. W Kościele (również w samym Watykanie), mamy do czynienia z zakorzenionym i zorganizowanym lobby homoseksualnym.
Jest też znaczna grupa księży, którzy są bardzo tolerancyjni: spowiadają i rozgrzeszają osoby żyjące w związkach homoseksualnych. To źle rozumiana tolerancja, a więc rozcieńczanie doktryny i rozluźnienie moralne. W Kościele w Polsce dzieje się to od lat. Zresztą, dotyczy nie tylko kwestii homoseksualizmu. Łatwiej akceptuje się takie zachowania jak współżycie przed ślubem, antykoncepcja, życie w ponownym związku po rozwodzie itp.
Jak rozmawiać na takie tematy z młodzieżą, dla której Kościół nie jest już autorytetem?
Rozmowa jest trudna, bo młodzi ludzie funkcjonują zwykle na poziomie emocjonalnym, a nie racjonalnym. Poza tym, młodzieży brakuje autorytetów. Widać w problemach młodych, że nie mają się o kogo oprzeć. Stąd taka skala depresji, samobójstw, samookaleczeń, uzależnień.
Tym, co na pewno powinniśmy robić jest zdobywanie rzetelnej wiedzy na ważne dla młodzieży tematy. Dlaczego należy być ostrożnym w korzystaniu ze smartfona? Dlaczego aborcja nie jest dobrym wyborem, a antykoncepcja jest szkodliwa dla zdrowia? Na czym polega homoseksualizm? Trzeba zejść do parteru. Nie mówić: „dlatego, że Kościół zakazuje” – tylko tłumaczyć, z jakiego powodu to robi. Pomocą mogą być chrześcijańskie portale dla młodzieży, np. Pięknadziewczyna.pl czy Pytam.edu.pl. Można też szukać programów dla młodzieży w formie warsztatów, w czasie których uczestnicy sami dochodzą do pewnych wniosków. W takiej formie młodzi często to przyjmują.
Czy to rodzice powinni rozmawiać na trudne tematy?
Oczywiście! Oni najlepiej wiedzą, kiedy jest dobry moment na taką rozmowę. Wychowawca, psycholog również, ale tylko wtedy, gdy dziecko samo wychodzi z inicjatywą, nie na zasadzie: idź do psychologa, on ci powie. Poza tym, musimy oddawać dziecko Panu Bogu, bo nie poradzimy sobie bez tego.
Gdzie w Kościele można szukać pomocy w takich sprawach?
Są różne miejsca, w których można uzyskać pomoc w duchu chrześcijańskim, np. Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich, ośrodek Vinea związany z jezuitami i różne inne poradnie. Są to jednak ośrodki komercyjne, czyli płatne. Zdecydowanie uważam, że Kościół powinien bardziej zaangażować się w tworzenie katolickich poradni psychologicznych i seksuologicznych. Jest wielu psychologów, którzy chętnie zatrudniliby się w takich poradniach. W swojej pracy nie mogą działać zgodnie z przekonaniami czy nawet sumieniem, ale z drugiej strony chcą pracować na etat, z uczciwą pensją i możliwością rozwoju zawodowego. Powinna więc powstać sieć bezpłatnych poradni chrześcijańskich, kompetentnych i ogólnodostępnych. Do mnie przyjeżdżają ludzie z innych miast również dlatego, że jest to poradnia bezpłatna. Zapotrzebowanie jest bardzo duże, a misja Kościoła wymaga tego, żeby w to zainwestować.