separateurCreated with Sketch.

Miał skłonność do wmawiania ludziom, że są dobrzy. Gdyby ks. Indrzejczyk żył, dziś świętowałby 91. urodziny

Ksiądz Roman Indrzejczyk
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Gdy był wikariuszem, mimo że pracował doskonale, co roku zmieniał parafię, bo mówił proboszczom prosto w oczy to, co mu się nie podobało” – mówi ks. Michał Skibiński, wieloletni przyjaciel ks. Indrzejczyka.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Ks. Roman Indrzejczyk przez 20 lat był proboszczem parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu. W latach 80. został nieformalnym kapelanem opozycji. Za jego kadencji na plebanii Dzieciątka Jezus związał się polski Komitet Helsiński, a od 1986 r. zbierała się Komisja Krajowa Solidarności. Tu formowano Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie. W latach 90. ks. Roman zasłynął w Warszawie jako organizator parafialnych spotkań katolików z protestantami czy żydami.

Ksiądz Roman Indrzejczyk wierzył w ludzi. Chciał widzieć w człowieku jego jasną stronę – dobro, które jest w nim zapisane, godność i uczciwość, do których został powołany. Rozmawiał z każdym bez względu na przekonania religijne, polityczne. Nie pouczał ani nie uważał się za „posiadacza prawdy” ostatecznej. 14 listopada skończyłby 91 lat.

Pozostał zwykłym człowiekiem

Wysoki, postawny, o niezmiennie młodzieńczej sylwetce. I ten jego charakterystyczny lekki i zamaszysty krok w stylu „idąc skakał po górach”. Był jak narysowany przez wielbiciela rysowania ołówkiem – naszkicowany, a jednocześnie mocno zarysowany. Takie były na przykład jego nos i dłonie.

"To był przede wszystkim człowiek, który kochał prawdę. I to tak, że nie było mu z tym łatwo. Gdy był wikariuszem, mimo że pracował doskonale, co roku zmieniał parafię, bo mówił proboszczom prosto w oczy to, co mu się nie podobało" – opowiada ksiądz Michał Skibiński, wieloletni przyjaciel ks. Indrzejczyka, znający go jeszcze od czasów seminarium.

Wiele o jego stosunku do ludzi mówi historia z licealnych czasów. Trenował wówczas boks, startował w zawodach, odnosił sukcesy. Kiedy podczas jednej z walk znokautował przeciwnika, postanowił zrezygnować z tego sportu. Uznał go bowiem za krzywdzącą bijatykę.

Jako młody ksiądz został duszpasterzem szpitala psychiatrycznego w Tworkach. Spędził tam 20 lat. Wtedy też zaczął pisać wiersze.

Nie bądź więc zbytnio roztropny,
Krzykliwy i nowoczesny,
Zachowaj trochę pokory,
Bądź zwykły, ludzki, normalny.
Inni przy tobie ożyją
I sam też szczęście odnajdziesz.
Tak różnych ludzi spotykasz -
Pozostań zwykłym człowiekiem.

(fragm. wiersza księdza Romana Indrzejczyka)

"Był bardzo otwarty na każdą potrzebę i każdemu służył. Do końca uczył w szkole muzycznej" – mówi o swoim przyjacielu ksiądz Skibiński.

Miał skłonność do wmawiania ludziom, że są dobrzy

Ksiądz Roman często powtarzał, że jego rolą jest służyć innym. W jednym z wywiadów mówił, że ma skłonność do wmawiania ludziom, że są dobrzy i nawet czasami ich przekonywał, by pozwolili mu wierzyć, że tak jest. Uważał, że taka postawa wyzwala w ludziach chęć służenia innym. Swoim uczniom stawiał stopnie dobre lub bardzo dobre. Zdarzało mu się nieraz usłyszeć: "Proszę księdza, nie zasługuję na taką ocenę". "Wiem, ale wydaje mi się, że masz w sobie wiele możliwości i chęci. Więc jeśli teraz na piątkę nie zasługujesz, no to zasłuż" – odpowiadał.

"Nie odmawiał posługi kapłańskiej w przypadkach nieoczywistych z punktu widzenia nauki Kościoła. Chrzcił dzieci ze związków bez ślubu kościelnego, prowadził do ołtarza pary „podzielone” wyznaniowo, pomagał w pochówku tych, którzy całe życie deklarowali się jako niewierzący, a w ostatniej chwili zwracali o pomoc; nie sprawdzał zaświadczeń o spowiedzi czy maturze z religii. Wierzył człowiekowi, a nie w biurokrację, resztę pozostawiając naszemu sumieniu. Czuł, że w ten sposób spełnia się akt miłosierdzia względem bliźniego, a dana mu szansa w przyszłości wyda owoce" – wspominają kapłana Aleksandra Rembowska i Anna Maria Jopek.

Feminista, fan słodyczy i szybkiej jazdy

Ksiądz Roman był też kapelanem czasu pokoju żoliborskich żołnierzy Armii Krajowej i przyjacielem harcerzy, do których przyjeżdżał na obozy.

"W mojej pamięci zostało, jak ksiądz Roman przed mszą polową wyciągnął pionierki i zaczął je pastować. Pomyślałam wtedy, że to wyróżnia naszego księdza jako prawdziwego turystę i ogólnie, jako zawsze gotowego na dalsze działania i wyzwania" – wspomina druhna Marysia.

Był też fanem szybkiej jazdy…

"Ksiądz Roman to przede wszystkim wieczna młodość i spokój. Trochę też szybka jazda samochodem i ogromne ilości słodyczy przywożone na nasz obóz. Pamiętam także niezwykłą spowiedź nad jeziorem, bardzo konkretną i zapadającą w pamięć dzięki swojej mądrości" – dodaje druhna Ala.

Podczas jednej z wizyt żeńska drużyna zaśpiewała dla księdza szantę, której fragment brzmi: dla kobiety miejsca brak, niech je wszystkie trafi szlag.

"Ksiądz wysłuchał, po czym skomentował «bardzo ładnie», ale czy nie przeszkadza wam, że tak źle mówi się o kobietach”? To była słuszna uwaga. Można by rzec, że całkiem feministyczna" – dodaje druhna Gosia.

Bardzo łatwo nawiązywał kontakty z ludźmi

Żoliborzanin, pan Jarosław, wspomina taką historię:

"Staliśmy z dzieckiem przed drzwiami do kościoła. Dzwonek na podniesienie. Klękamy. Obok nas przyklęka zmierzający właśnie do kościoła ks. Roman. Głęboki dźwięk dzwonka niesie się nad pochylonymi głowami.

– Bim, bom – mówi nagle głośno i wyraźnie nasze dziecko.

Konsternacja. Ks. Roman uśmiecha się lekko. Kolejny dźwięk dzwonka.

– Bim, bom? – szepcze z nadzieją ks. Roman do naszej córki.

– Bim, bom – odpowiada dziewczynka".

Poeta, autor hymnu, w którym jest „cały Roman”

Jest jeszcze taka mało znana tajemnica księdza Romana. Wiemy, że pisał wiersze i rozdawał tomiki (przeważnie w dzień swoich urodzin), ale był też autorem…

„W brewiarzu jest hymn do modlitwy przedpołudniowej w czasie czwartego tygodnia, autorstwa księdza Indrzejczyka. Że Roman jest autorem tego hymnu wiem z dwóch źródeł. Od niego samego i ojca Galińskiego, benedyktyna, który opracowywał hymny do polskiego wydania brewiarza, a którego dobrze znałem – zdradza ks. Skibiński i dodaje – w tym hymnie jest cały Roman”.

Oto Jego anonimowy utwór, którego słowami modli się cały Kościół w Polsce:

Zapal w nas, Panie, ogień Twojej miłości

Aby w nas trwała ponad wszelką wiedzę,

Ponad języki ludzi i aniołów,

Płonąc dla Ciebie.

Miłość łagodną, czystą i cierpliwą,

Która o sobie nigdy nie pamięta,

Zło zapomina, dobrem się raduje,

Wlej w nasze serca.

Wszystko przeminie, gdy nadejdzie wieczność,

Wiara się skończy, a nadzieja spełni;

Miłość zostanie, by cieszyć się Tobą

W Twoim Królestwie.

Ojcu, Synowi i Duchowi prawdy,

Który miłości darem jest i dawcą,

Chwała niech będzie, cześć i uwielbienie

Teraz i zawsze. Amen.

Ks. Roman Indrzejczyk wraz z Jackiem Kuroniem założył stołówkę na placu Inwalidów dla najbiedniejszych. Z sukcesem bronił jej, kiedy władza chciała ją zabrać. Wspierał też Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Gniazdo. Był też kapelanem Żołnierzy "Żywiciela".

Ksiądz Roman był też dwukrotnie krajowym duszpasterzem służby zdrowia. W lipcu 2004 roku przeszedł na emeryturę. W grudniu 2005 roku został Kapelanem Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Do końca życia pełnił funkcję nauczyciela religii w Zespole Szkół Muzycznych na Żoliborzu oraz mieszkał w parafii Dzieciątka Jezus.

Zginął tragicznie w katastrofie samolotowej pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku.

Pisząc tekst korzystałam z materiałów na stronie www.ksiadzroman.pl oraz książki „Był z nami ksiądz Roman. Wspomnienia”, wyd. NCK, 2010 rok.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More