Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
O swojej przyjaźni z Tereską z Lisieux opowiada Emily Rand, która w sieci pisze i mówi o minimalizmie z duszą. Emily jest wielbicielką dobrej kawy i miasta Kraków, a prywatnie – żoną i mamą.
Karolina Guzik: Jak zaczęła się twoja przyjaźń z Tereską?
Emily Rand: Zaczęło się od romantycznej historii, która miała początek dwanaście lat temu. Wtedy jeszcze nie znałam świętej Teresy od Dzieciątka Jezus. W tamtym czasie byłam w duszpasterstwie akademickim u karmelitów bosych w Krakowie. Tam też poznałam mojego obecnego męża. Wtedy tylko się przyjaźniliśmy i nie wiedziałam, co z tego będzie. Budziło to moją lekką frustrację, bo pytanie „co dalej?” pojawiało się coraz częściej. Pewnego wieczoru, podczas adoracji ojciec powiedział nam, że mamy niesamowite szczęście, bo do klasztoru przyjechały relikwie św. Tereski.
A to był czas, kiedy do relikwii miałaś mieszany stosunek…
Przyznam szczerze, że tak było. Nie chodzi o to, że nie wierzyłam w świętych, ale relikwie – czy to kości czy kawałek materiału – zupełnie do mnie nie przemawiały. Ja tego po prostu nie “kupowałam”. Tak się złożyło, że zaproponowano nam, żebyśmy pomodlili się przed relikwiami. Tego wieczoru zawierzyłam więc św. Teresce przyjaźń z dotychczasowym chłopakiem. Poprosiłam, że jeśli ta więź ma sens, to niech się rozwinie, a jeśli nie – niech pójdzie w inną stronę. Niesamowite, że jeszcze tego samego wieczoru postanowiliśmy zostać parą. Mój ówczesny przyjaciel – a aktualnie mąż – wyznał mi wtedy, że odwzajemnia moje uczucie. I tak oto mija dwanaście lat, odkąd jesteśmy razem. To było nasze – moje i Tereski – pierwsze i bardzo mocne spotkanie. Dopiero po tej pamiętnej adoracji zaczęłam ją tak naprawdę poznawać.
Loading
Dość wyraźnie dała ci znać, że warto się z nią przyjaźnić.
W dodatku w moim przypadku nie skończyło się na tym jednym „cudzie”. Bardzo chciałam poznać tę świętą. Była taka młodziutka, zmarła mając zaledwie 24 lata. Jest coś niesamowitego w jej prostocie, w której potrafi przekazać tak wielkie i ważne rzeczy.
A co cię w niej urzeka? Co sprawia, że właśnie ta święta jest ci tak bliska?
Niezwykłość Tereski widać przede wszystkim w jej mocnym nakierowaniu na wieczność. Można powiedzieć, że podporządkowała temu zagadnieniu całe swoje życie. Jednocześnie miała w sobie ogromną pokorę! Podobno gdy umierała, za drzwiami pozostałe siostry rozmawiały, że nie będzie wiadomo, co o tej siostrze napisać. Owszem, była sympatyczna, ale wiele więcej w zasadzie o niej nie wiedziały. Większość z nich nawet nie zdawała sobie sprawy, z kim ma do czynienia. Prawda wyszła na jaw dopiero po śmierci Tereski, kiedy znaleziono jej zapiski. Dla mnie święta Tereska jest bardzo dobrym „przypomnieniem” na co dzień.
Przypomnieniem? O czym?
Na przykład o tym, żeby pamiętać o ludziach wokół. Szczególnie kiedy zapędzam się w swoim egoizmie, skupiam na sobie, nadmiernie przywiązuję do rzeczy ze „świata”. Duże wrażenie robi na mnie historia, w której jedna z sióstr rozbiła wazon, a Tereska zaczęła po niej sprzątać – zbierać z podłogi kawałki szkła. W tym momencie spostrzegła ją przełożona i udzieliła reprymendy. Co na to Tereska? Zamiast wytłumaczyć, że to nie ona rozbiła wazon, wzięła winę na siebie. Dzisiaj taka postawa nie mieści się nam w głowie. No bo jak to tak? Dobrowolnie ponieść winę, w dodatku za coś, czego się nie zrobiło? A mnie ta historia zatrzymuje i budzi we mnie refleksje. Sposób patrzenia tej świętej wyrywa mnie ze spojrzenia typowego dla „świata”. To ona miała dobrą perspektywę.
Loading
Czy św. Tereska może nam – kobietom i mamom – pomóc znieść, a może raczej przyjąć troski codzienności?
Jest taka pieśń Życie jesteś chwilą, której słowa są oparte na zapiskach świętej Tereski. I ten utwór zawiera w sobie wiele odniesień do codzienności:
“Życie, jesteś chwilą, życie, tyś mym snem,
życie, tyś dniem krótkim, przemijasz jak cień.
Boże, tu na ziemi, aby kochać Cię
mam ten jeden dzień”.
Święta Tereska żyła w daną chwilą. Zamiast skupiać się na wielkich czynach, koncentrowała się na małych ofiarach, codziennej drodze i miłości do ludzi. Działała w taki sposób, który nam może wydawać się niezwykle trudny. Mimo to warto się od niej uczyć. Na przykład: im bardziej nie było jej z kimś po drodze, tym większą sympatię tej osobie okazywała.
Tereska jest też idealną świętą na dzisiejsze czasy. W dobie mediów społecznościowych chcemy robić dużo rzeczy, działać szybko i spektakularnie. A codzienność taka nie jest. Przygotowanie obiadu, zabawa z dziećmi na dywanie, setna zmiana brudnego ubranka... Nie daj Boże, jeśli na horyzoncie pojawi się jakaś infekcja czy przeziębienie. Naprawdę trudno jest kochać taką codzienność!
A Tereska właśnie w tych małych rzeczach odnajdywała wielkość. Pisała, że ramiona Chrystusa mają ją zabrać do nieba, ale żeby tak się stało, ona musi stać się najpierw bardzo, bardzo mała. To zupełnie zmienia perspektywę patrzenia! Ona w tym klasztorze, dzień w dzień, szukała sposobności do ofiary, którą mogła podarować Jezusowi. Obowiązki, post, modlitwa, ale też życie z innymi były dla Tereski okazją, żeby wzrastać.
Jesteś twórczynią internetową, która szerzy ideę minimalizmu. Warto dodać, że robisz to wszystko w zgodzie z nauką Kościoła. Czy ty, minimalizm i święta Tereska od Dzieciątka Jezus macie jakiś wspólny mianownik?
W pewnym momencie zauważyłam, że w każdym człowieku jest tęsknota za prostotą. Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach – coraz większa. Żyjemy w przebodźcowanym świecie. Wszystkiego jest bardzo, bardzo dużo. A prostotę w wierze chrześcijańskiej można odnaleźć niemal na każdym kroku. Zwłaszcza w zakonach klauzurowych, a już szczególnie u Małej Tereski.
Zapisała kiedyś takie zdanie: „Nie przestaje nas wabić czar tego świata, ale to przecież ulotny dym. A nam pozostaje rzeczywistość”. To jest coś, co bardzo mocno łączy się z minimalizmem – nieprzywiązywanie się do rzeczy materialnych, z jednoczesnym skupieniem się na rzeczywistości. Bo jeśli jesteśmy wierzący i niebo jest pewnego rodzaju rzeczywistością, to wtedy mocno zdejmujemy ciężar i wartość z rzeczy. One mogą nam służyć, ale przestają być już tak istotne.
Mniej znaczy więcej…
To jest bardzo ciekawe – kiedy Tereska była w zakonie, na cały klasztor był jeden egzemplarz Biblii. Nie każdy mógł sobie pozwolić, żeby mieć swój, więc ona uczyła się fragmentów na pamięć. W swoich pismach odwołuje się do ponad tysiąca cytatów! Jak bardzo musiała być zanurzona w Słowie! Jak mocno musiała nim żyć, skoro Ono ciągle w niej pracowało! A my? mamy Pismo Święte na wyciągnięcie ręki, każdy może mieć w domu po kilka jego egzemplarzy. Ale czy faktycznie jesteśmy całym sobą w tym Słowie zanurzeni?