Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Reżyser Krzysztof Zalewski zmarł w październiku 2008 roku. Choć od tego czasu minęło już kilkanaście lat, jego żona – aktorka Maria Pakulnis – o wspomnieniach i przeżyciach z tamtego dnia zdecydowała się opowiedzieć dopiero w jednym z ostatnich wywiadów. W szczerej rozmowie opowiedziała, jak byli sobie bliscy i oddani oraz jak czuwała przy ukochanym do ostatniej chwili jego życia, godząc opiekę nad chorym małżonkiem z obowiązkami zawodowymi i wychowywaniem dorastającego syna.
W dniu, w którym Krzysztof odchodził, Maria była akurat na planie, ale poczuła niespodziewane przynaglenie, żeby jechać do szpitala. "Weszłam na OIOM i uderzyła mnie sterylność. Przebłyski słońca i cisza. Zachowałam się irracjonalnie. Nalałam wody do miski, wzięłam ręcznik i zaczęłam myć Krzysiowi stopy. Pielęgniarka odsunęła ode mnie tę miskę i podała książeczkę do nabożeństwa z modlitwą za umierających ludzi. Nawet nie umiałabym jej znaleźć, bo nie byłam nigdy kościelna. Trzymałam go za rękę" – wspomina aktorka w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów".
Maria przyznała, że po śmierci przeżyła bardzo trudny czas. Będąc w żałobie musiała zadbać o wychowanie syna i utrzymanie rodziny. "Było mi ciężko, ale czułam obecność Krzyśka. I wciąż ją czuję" – wyznała. Aktorka mówi, że odejście bliskiego człowieka wiąże się z ogromnym, wręcz fizycznym bólem. Ale dodaje, że na tym cierpieniu i rozpaczy nie można się zatrzymać. Jej zdaniem nie takiego życia pragną dla nas ci, którzy odeszli. Aktorka przyznaje też, że wierzy w opiekę swoich nieżyjących już bliskich i zdarza się jej mocno odczuwać ich obecność.
Źródło: Wp.pl