Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Fotograf Paweł Murzyn wciąż pamięta każdy szczegół pielgrzymki Jana Pawła II, która odbyła się w 1997 roku w Zakopanem. Najbardziej jednak wspomina 5 czerwca, kiedy Ojciec Święty miał dzień prywatny. Nie było w oficjalnym programie żadnego punktu.
Jan Paweł II nad Morskim Okiem
"To był dzień ogromnego stresu, a tym samym gorączkowych pytań, przemyśleń, gdzie się udać, o której godzinie? Centrum prasowe wizyty Ojca Świętego milczało jak zaklęte, nic, zupełnie nic, jak dzień prywatny odpoczynku to święte i koniec" – wspominał fotograf.
Ostatecznie zdecydował o tym, by czekać na Ojca Świętego przy Morskim Oku. "Po drodze spotkałem samochód dostawczy z Morskiego Oka z Andrzejem Osiką, zapytałem, czy są jakieś oznaki, że może nad Morskie Oko przyjedzie papież. Stwierdził, że to raczej niemożliwe, i pojechał do Zakopanego. Mimo to powędrowałem dalej. Niedługo potem słońce zaczęło już ślizgać się promieniami po wierzchołkach gór. A tu nagle informacja: jedzie kolumna, to chyba jednak papież. Jakaż była nasza radość, że to my jesteśmy tymi szczęśliwcami na późnopopołudniowe spotkanie naszego Wielkiego Rodaka nad Morskim Okiem" – wzruszał się wspominając Paweł Murzyn.
Spontaniczne spotkanie, którego miało nie być
Dokumentalista miał przyjemność spotkać się z Janem Pawłem II w schronisku nad Morskim Okiem. "Na schodach schroniska powitał papieża Wojciech Gąsienica-Byrcyn z żoną, ówczesny dyrektor TPN, po czym papież wszedł do schroniska przy Morskim Oku, gdzie wpisał się do księgi pamiątkowej: „Szczęść Boże. Jan Paweł II”. Rozmawiał z kierowniczką Marią Łapińską, pytał o jej teściów, których znał. Wyszedł na taras, zszedł schodami do drewnianej barierki na skarpie opadającej do Morskiego Oka. Kilku osobom pozwolono spontanicznie uklęknąć przed papieżem – skorzystałem z tej możliwości i powitałem gorąco Ojca Świętego, przekazując mu pozdrowienia od przewodników tatrzańskich, jako że jestem przewodnikiem i byłem ubrany w strój przewodnicki z przypiętą blachą przewodnicką. Widać było po reakcji, że papież naprawdę słucha, co się do niego mówi" – wspominał Paweł Murzyn.
"Po spontanicznym powitaniu papież pozostał sam przy drewnianej barierce i w ciszy patrzył na Tatry. Zdjęcia mogłem wykonywać tylko będąc w oddali, bez możliwości przemieszczania. Na szczęście Arturo Mari wykonał zdjęcia, jak ukląkłem przed papieżem. Znalazłem to zdjęcie i kupiłem je będąc w Rzymie, w sklepiku ze zdjęciami Arturo Mariego" – opowiadał Paweł Murzyn.
"Głęboka wiara i wielka miłość"
Fotograf wspominał również dzień 6 czerwca 1997 r., kiedy Jan Paweł II odprawił mszę św. pod Wielką Krokwią, a wcześniej nawiedził kościół Świętego Krzyża.
"Jechał swoim papamobile w szpalerze ludzi. Jakież było ogromne wrażenie, gdy odsłoniły się rzesze ludzi zgromadzonych na wszystkich dostępnych powierzchniach pod skoczniami, aż po horyzont tj. las w Dolinie Białego. Wszystko było karnie podzielone na sektory i w ogromnym porządku. Wiele osób przyszło na chwilę wspólnej modlitwy, choć dla większości nie było cienia szansy nawet na przelotne spojrzenie na papieża. Tylko prawdziwa głęboka wiara i wielka miłość mogły tego dokonać, aby zgromadzić te rzesze ludzi" – podkreślał fotograf.
"Zbliżając się do Wielkiej Krokwi, gdzie przygotowano papieski ołtarz w kształcie góralskiego szałasu, rzucał się w oczy pas białego płótna łączącego ołtarz na dole z krzyżem na górze skoczni. Wrażenie było ogromne, z uwagi na monumentalność tej instalacji i te nieprzebrane rzesze ludzi wokół" – dodaje Paweł Murzyn.