separateurCreated with Sketch.

Zabraliśmy Najświętszy Sakrament. To było tak, jakby Bóg uchodził razem z nami

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Plądrowanie i niszczenie budynków religijnych wpisuje się w zbrodnie wojenne, których Rosjanie masowo dopuszczają się na ukraińskiej ziemi. „Ściany seminarium zostały, ale budynek wyglądał jakby przeszło przez niego tornado” – opowiada rektor seminarium duchownego w Worzelu.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Przeżywanie czasu wielkanocnego w splądrowanym przez Rosjan seminarium jest mocnym, a zarazem bardzo wzruszającym wydarzeniem. W rozmowie z Radiem Watykańskim wskazuje na to rektor seminarium w Worzelu, ks. Rusłan Michałkiw, podkreślając, że w tym mrocznym czasie Bóg jest z Ukrainą i jej cierpiącymi mieszkańcami.

„Z zakrystii wynieśli stary odkurzacz”

Plądrowanie i niszczenie budynków religijnych wpisuje się w zbrodnie wojenne, których Rosjanie masowo dopuszczają się na ukraińskiej ziemi.

„Ściany seminarium zostały, ale budynek wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. W kaplicy żołnierze ukradli nie tylko świece, ale nawet pudełko, w którym zbierany był wosk, a z zakrystii wynieśli stary odkurzacz” – mówi ks. Michałkiw.

„Wszędzie chodzili, pozabierali wszystko co mogli, nawet tak banalne rzeczy jak patelnie czy rzeczy osobiste. Jakby wichura przeszła i wszystko ze sobą pociągnęła. Nigdy przez drzwi nie wchodzili, tylko przez okna.

Wiemy, że to jest styl Rosjan – bali się, że ktoś ładunek wybuchowy w drzwiach zostawił, bo oni tak często robili. Ludzie z Buczy opowiadali, że zostawiali bomby w bagażnikach samochodów, czy właśnie w drzwiach. Ktoś nie wie, otwiera i śmierć. Z kaplic zrabowali kielichy, obrusy, a przede wszystkim ukradli ważną dla nas pamiątkę-relikwię, czyli kielich mszalny, którego Jan Paweł II używał w czasie swej pielgrzymki na Ukrainę. Mija już drugi tydzień, jak po ewakuacji wróciliśmy do seminarium. Cały czas nie ma wody, prądu, światła, gazu, ale da się przyzwyczaić do tych ograniczeń” – mówi rektor seminarium.

„Budzisz się i doceniasz, że żyjesz”

„Rozumiemy, że bardzo dużo ludzi, od których zależy nasza wolność i za których się modlimy, ma jeszcze gorzej: żołnierze marzną, nie mają możliwości zjeść czegoś ciepłego, umyć się, wygodnie wyspać, a ryzykują dla nas swoim życiem. Dlatego jest to czas, w którym wielu ludzi inaczej patrzy na wartości; na to co osiągnęli, co się naprawdę liczy, a co jest nieważne.

Mam nadzieję, że to nie zabrzmi poetycko, ale nasza rzeczywistość jest bardzo prosta: budzisz się i doceniasz, że żyjesz; że masz jeszcze jedną okazję porozmawiać i napić się z kimś herbaty” – opowiada duchowny.

Ks. Rusłan podkreśla, że ewakuując seminarium i patrząc na wyjeżdżających parafian, mocno doświadczył tego, że ściany kościoła są tylko wyrazem żywego Kościoła. „Z kaplic zabraliśmy Najświętszy Sakrament, to było tak, jakby Bóg uchodził razem z nami” – mówi kapłan podkreślając, że ludzie powoli wracają, co widać też po rosnącej frekwencji na mszach.

„Bardzo dużo ludzi odkryło Pana Boga”

W parafii działa też punkt pomocy żywnościowej wspierany przez lokalny Caritas. „Ważną częścią codzienności są rozmowy z ludźmi, którzy tu zostali, doświadczyli działań i obecności Rosjan. Jedna z kobiet opowiadała nam, że helikopter wojskowy, z którego teren był ostrzeliwany, wisiał nad jej domem. Huk był taki, że aż uszy bolały. Najpierw się denerwowała, przeżywała to wszystko, a potem modliła się Ojcze nasz, odmawiała Psalm 90, jakby chroniąc się w Panu i Pan Bóg dawał jej spokój, nawet pies, mimo huku, zasypiał u jej nóg – wspomina ks. Rusłan.

– W jednej z wiosek długi czas brakowało chleba i jak go w końcu przywieźli, każdy do ręki dostawał pół bochenka. Ludzie nie jedli chleba od razu, ale wąchali go. Opowiadała nam jedna kobieta, że stali 5-10 minut i wąchali zapach otrzymanego chleba.

To doświadczenie mocy śmierci, która przychodzi z ogniem Rosjan, ale potem to także doświadczenie prawdziwej mocy życia w Chrystusie. Dla mnie jest to doświadczenie bardzo cenne, przemieniające.

Bardzo dużo ludzi odkryło Pana Boga, przynajmniej zaczęło się modlić, więcej się modlić. Jak mówić o nadziei? Każdy szuka teraz na czym się oprzeć, bo jak nie masz na czym się oprzeć, to się chwiejesz. I to cię niszczy i zaczynasz szukać, na kim się oprzeć, kto by taką pewność dał. I w tym wszystkim Pan Bóg staje się bliski”.

Beata Zajączkowska/vaticannews.va/ks

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.