separateurCreated with Sketch.

Proboszcz z Winnicy: Całe rodziny nocują w kościele, ludzie proszą o spowiedź

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Ja zostałem oczywiście w Winnicy. Rany krwawią, a naszym obowiązkiem jest pomagać. Od wybuchu wojny widzę, że przychodzi dużo osób, które do Kościoła nie chodziły. Proszą o przygotowanie do spowiedzi”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Poszliśmy się modlić. Słyszałem ryk nadlatujących rakiet, gdy odprawiałem mszę św. Ludzie prosili o schronienie, bo w kościele czuli się bezpiecznie. Przychodzili. Nocowali. Całe rodziny. Pojawiły się informacje, że obrona przeciwlotnicza zestrzeliwała rosyjskie samoloty. Miasto zaczęło przygotowywać się do obrony” – mówi w wywiadzie dla KAI ks. Witalij Kaszczuk, proboszcz parafii w ukraińskiej Winnicy.

Michał Bruszewski (KAI): Jak pomagacie ofiarom wojny?

Ks. Witalij Kaszczuk: W Winnicy od pierwszego dnia wojny włączamy się w różne formy pomocy. Jaka jest potrzeba, tak pomagamy. Jak tylko jest okazja przekazać pomoc do miast, które potrzebują pomocy, to organizujemy i wysyłamy taką pomoc.

Na początku był to Kijów. Potem pojawiła się możliwość przekazania rzeczy do Charkowa. Przekazaliśmy do katedry dwa generatory. W Charkowie nie ma prądu, więc ważne, aby był dostępny. Potem przekazywaliśmy pomoc humanitarną do Czernihowa. Chcielibyśmy przekazywać pomoc dalej, ale nie wszędzie jest możliwość dojazdu. Choćby w przypadku Mariupola.

A z Mariupola udało się komuś uciec do Winnicy?

Tak, po pierwszym tygodniu oblężenia. Mieszka u nas rodzina z Mariupola.

Co mówią o sytuacji w mieście?

Miasto jest oblężone, więc trudno wyjechać. Ale pamiętajmy, że w ogóle mogli wyjechać tylko ci, którzy mieli samochody i tylko ci, którzy w ogóle gdzieś się dowiedzieli, którędy można wyjechać. O korytarzach humanitarnych nikt nie wie w Mariupolu, bo nie wiedzą nawet, co dzieje się na sąsiedniej ulicy.

A te rosyjskie tzw. korytarze humanitarne są ostrzeliwane przez Rosjan. Prądu nie ma. Nie działają telefony. Woda jest brana z każdego możliwego źródła. Jedzenie gotuje się na małych ogniskach, pod blokami, na ulicy, gdy chwilowo nie ma ostrzału. Grzebią zabitych w ogródkach, jak najbliżej się da. Bo w czasie pochówku jest ryzyko ostrzału, więc nie można wyjść dalej.

Jaka jest sytuacja pod Kijowem i pod Charkowem?

Kto może, wyjeżdża. W Winnicy były bombardowane różne miejsca, ale to nie jest to samo, co żyć ciągle pod ostrzałem. W miejscach, o które pytasz, liczy się każdy dzień. Aby przetrwać do wieczora, a od wieczora do rana. Egzystencja kurczy się do małych kawałków życia.

Rosyjscy okupanci zachowują się jak bestie. Chodzą i mordują ludność cywilną. I nie mówię o ofiarach bombardowań czy ostrzałów artyleryjskich, ale o systematycznych egzekucjach. Rosyjscy żołnierze chodzą od domu do domu ze wsparciem kadyrowców, rozstrzeliwują mężczyzn i gwałcą kobiety. W domu wyżerają wszystko, co znajdą i idą do kolejnego domu. Rabują. Strzelają do dzieci. Przedsionek piekła.

Winnica jest ostrzeliwana. Nie jest miastem frontowym, ale rakiety spadają. Jak wyglądała sytuacja w Winnicy od początku wojny?

Wspomnę jeszcze o sytuacji sprzed wojny. Pamiętam dni, które poprzedzały wybuch wojny. Jestem wicedyrektorem seminarium i były zaplanowane lekcje poza Winnicą. Seminarium było więc puste na tydzień przed wojną. Zostałem tylko ja i jedna rodzina. Wikariusze wyjechali wcześniej. Umówiliśmy się więc w małym gronie na modlitwę poranną. Wydawało się, że ta wojna jest wbrew logice, człowiek zdroworozsądkowy nie wierzył w gruncie rzeczy, że wybuchnie. Zadzwoniono do mnie. Odbieram telefon. „Widzę eksplozje!” – słyszę w słuchawce.

W czasie pierwszych godzin wojny bombardowano winnickie jednostki wojskowe, ale żołnierze byli przygotowani. Poszliśmy się modlić. Słyszałem ryk nadlatujących rakiet, gdy odprawiałem mszę św. Ludzie prosili o schronienie, bo w kościele czuli się bezpiecznie. Przychodzili. Nocowali. Całe rodziny. Pojawiły się informacje, że obrona przeciwlotnicza zestrzeliwała rosyjskie samoloty. Miasto zaczęło przygotowywać się do obrony.

Ja zostałem oczywiście w Winnicy. Przychodzili ludzie, prosili o spowiedź. Co ciekawe, pojechaliśmy do Obrony Terytorialnej, by zadeklarować, że jeżeli jest potrzebna pomoc duszpasterska, to jej udzielimy. Nie udało nam się na początku dostać, bo kolejka ochotników do obrony Winnicy była tak długa! Rzeka ludzi. Bardzo dobrze współpracuje się nam z władzą lokalną. Pamiętajmy, że Kościół katolicki na Ukrainie to „kropla w morzu”, jest np. Prawosławny Kościół Ukrainy, ale współpraca jest bardzo dobra.

Obrona Terytorialna zaczęła tropić rosyjskich dywersantów. Było słychać serie z karabinów maszynowych, rosyjscy sabotażyści się ostrzeliwali w różnych miejscach Winnicy. Jakiś rosyjski agitator chodził i nawoływał do przeprowadzenia „referendum” oraz rozdawał rosyjskie ulotki. Od razu go zaaresztowała policja. Potem znowu były bombardowania. Nasi parafianie widzieli lecącą rakietę wielkości samochodu.

Był też atak lotniczy. Zobaczyłem wielki błysk. Pomyślałem, że to może włączyła się fotokomórka na garażu i błysnęła. Potem był bardzo długi huk. Kolejny błysk i ten długi huk. Poczułem falę uderzeniową. Są syreny lotnicze, więc daje to szanse ludziom się ukryć przed atakami. Rosjanie wprowadzają terror bombardowaniami. Cały świat już widzi, że to Rosja jest największym zagrożeniem dla świata.

Fundamentem Kościoła jest ratować ofiary wojny?

Dokładnie tak. Są ludzie, którzy przychodzą do Kościoła nocować, bo tylko tutaj mogą zasnąć. Tylko tutaj mogą spokojnie odetchnąć. Ogrom cierpienia, które dzieje się na Ukrainie sprawia, że mamy obowiązki. Pomoc.

Rany krwawią, a naszym obowiązkiem jest pomagać. Od wybuchu wojny widzę, że przychodzi dużo osób, które do Kościoła nie chodziły. Proszą o przygotowanie do spowiedzi. Pan Bóg pozwala mi ze spokojem przechodzić przez wojenne czasy, skupiamy się na wspieraniu potrzebujących.

W pomoc Winnicy zaangażowali się Polacy, kierowcy i organizatorzy konwojów humanitarnych.

Chciałbym bardzo podziękować za pomoc z Polski. Nigdy tych słów podziękowania nie będzie za dużo. Modlimy się za Polaków, dziękujemy za to, jak przyjęliście ukraińskich uchodźców wojennych i jak pomagacie na samej Ukrainie. W trudnych czasach poznajemy kto jest kim, kto odwraca się, a kto pomaga. Pomoc, która trafia do Winnicy jest – jak wspominałem – wysyłana do miejsc najbardziej potrzebujących wsparcia.

W Winnicy z jednej strony zaopatrujemy uchodźców wojennych, którzy jadą na zachód, z drugiej wspieramy najbardziej zagrożone miejsca na Ukrainie.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.