Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Do kin wchodzi film Sonata w reż. Bartosza Blaschke. To oparta na faktach opowieść o Grzegorzu Płonce, geniuszu fortepianu. Dopiero w wieku 14 lat zdiagnozowano u niego niedosłuch. Wcześniej podejrzewano u niego autyzm. Właściwa diagnoza pozwoliła odkryć muzyczny talent chłopca. O przygotowaniach do filmu opowiada odtwórca głównej roli, Michał Sikorski.
Pochodzi pan z miejscowości kojarzącej się z Karolem Wojtyłą. Jak postrzega pan to miejsce z perspektywy mieszkańca?
Michał Sikorski: Urodziłem się i dorastałem w Wadowicach. Pamiętając o ich szczególnym charakterze, my, mieszkańcy, traktowaliśmy je „zwyczajnie”. Jeśli od urodzenia mieszka się w jakimś miejscu, przyjmuje się je takim, jakim jest, można powiedzieć "z dobrodziejstwem inwentarza". Konotacje papieskie w Wadowicach widoczne są na każdym kroku. Ważnym miejscem na turystycznej mapie miasta jest liceum, w którym uczył się Wojtyła. Często tam również zaglądają turyści. Zwłaszcza że w szkole zgromadzono wiele pamiątek związanych z przyszłym papieżem.
Film Sonata. Opowieść o Grzegorzu Płonce
W szkolnym teatrze w Wadowicach zakiełkowało u pana ziarenko sztuki?
Już w podstawówce miałem inklinacje teatralne, które ugruntowały się właśnie w I LO. Miało ono silne, jak na małe miasteczko, tradycje teatralne. W liceum było bardzo duże zainteresowanie teatrem ze strony pedagogów. Cyklicznie wyjeżdżaliśmy na spektakle do Krakowa. Nasi profesorowie, szczególnie Henryk Odrozek, wykonali ogromną pracę. Dobrali dla nas odpowiedni, ale jednocześnie odważny repertuar. Dzięki temu nasze wychowanie teatralne było wszechstronne i okazało się szczególnie cenne w przyszłości.
To ważne, bo nieczęsto docenia się licealnych pedagogów. W pana przypadku dobre relacje zaprocentowały zawodowo.
Kiedy byłem na II roku studiów w krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych, reżyser Bartosz Blaschke szukał odtwórcy do filmu Sonata. To opowieść o młodym geniuszu fortepianu, Grzegorzu Płonce. Na skutek błędnej diagnozy lekarskiej chłopak uważany był za autystyczne dziecko. Dopiero powtórne badania po kilku latach wykazały, że nie cierpi na autyzm, lecz zmaga się z poważnym niedosłuchem.
Mój kolejny profesor, Wojciech Leonowicz z Akademii Sztuk Teatralnych, polecił mnie do tej roli. Brałem udział w castingach. Reżyser przyjechał na mój egzamin w szkole teatralnej, ale nie wiem czy w ogóle trafiłbym do tej roli, gdyby nie profesor. To on we mnie uwierzył i zasugerował, że mogę zagrać. Na pewno o tych ludziach będę pamiętał w przyszłości.
Sikorski o przygotowaniach do Sonaty
W jaki sposób pracował pan nad rolą?
Prawie trzy lata przygotowywałem się do filmu. Wiedziałem, że muszę wykorzystać swoją szansę. W domu ćwiczyłem sposób poruszania się Grześka Płonki, zachowania i mówienia. Nauczyłem się grać na fortepianie. Chociaż nie zostałem tak doświadczony przez życie jak Grzegorz, przekonałem się, jak bardzo jesteśmy podobni w artystycznych wyborach. Z niewiadomych dla mnie powodów ta postać stała mi się bardzo bliska.
Kiedy poznał pan pierwowzór swojego bohatera?
W 2018 r., dwa lata wcześniej, zanim zaczęliśmy zdjęcia. Bardzo obawiałem się, czy zostanę przez niego zaakceptowany. Szczęśliwie tak się stało. Później pojechaliśmy do domu rodzinnego państwa Płonków. Zamieszkaliśmy u nich, obserwowaliśmy ich życie. To doświadczenie również bardzo pomogło mi zbliżyć się do postaci, którą miałem grać.
Nie myślałem o Grześku jako o niepełnosprawnym
Jakie to uczucie zagrać człowieka niepełnosprawnego, ale i bardzo zdeterminowanego? Człowieka mocno biorącego się z życiem „za bary”?
Nie myślałem o Grześku jako o osobie niepełnosprawnej. Każdy z nas jest jakoś doświadczony, zmaga się z ograniczeniami. Jeden nie słyszy, inny przez całe życie nie potrafi powiedzieć drugiej osobie, że ją kocha. I to też jest rodzaj upośledzenia na życie. Nie chciałem wartościować, ale podobało mi się to, jak bardzo waleczny jest Grzesiek. To stawia go wyżej od wielu osób, które nie starają się pokonywać trudności. Analizując drogę, jaką przeszedł mój bohater, przekonałem się, że często jest lepszy ode mnie. Bardziej zdeterminowany. Myślałem o Grześku raczej jak o wojowniku, a nie jak o osobie niepełnosprawnej.
Niepełnosprawność fizyczna ciągnie człowieka ku dołowi. Starałem się wydobyć tę część jego osobowości, która wzniosła go ku górze. Koncentrowałem się na tym, co jest w nim najpiękniejsze i najbardziej unikatowe. A najpiękniejsza jest wola walki i niezwykłe światło, które ma w sobie. A także specyficzne poczucie humoru. To elementy, które go zbudowały i które starałem się oddać w filmie.