Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Adwent
Wstajesz i wiesz, że Bóg jest po twojej stronie. Na śniadanie zadajesz sobie pytanie o sens tego wszystkiego, pytasz „czy dam sobie radę?”, a On wyciąga do Ciebie rękę i mówi: Nie przejmuj się, to Ja cię dziś poprowadzę przez trudy życia. Więcej, pokażę ci światło, piękno i nadzieję.
Nie jesteśmy „telewizją śniadaniową”, ale w Adwencie 2021 roku przyślemy ci każdego ranka „na śniadanie” porcję duchowej strawy. Tu znajdziesz Boga, który jest bliski, który nie gardzi naszą szarą codziennością i działa poprzez najmniej spodziewane wydarzenia. Czytaj, kochaj i żyj bardziej!
Opowiem ci, jak w moim życiu zadziałał Bóg
Cztery lata temu moja mama, która mieszkała za granicą, przyjechała do nas z zamiarem zabrania trójki swoich starszych wnuków na wakacje. Ale że niezbyt dobrze się czuła od jakiegoś czasu, wymusiłam na niej badanie USG. Badanie wykazało dwa małe guzki na wątrobie.
Z wakacji nic nie wyszło, mama nie wróciła już za granicę, zamieszkała razem z moją siostrą, ze mną i czwórką moich dzieciaków. Zaczęła leczenie – szpitale, biopsje, coraz mocniejsze leki... Guz rósł w zastraszającym tempie. W październiku po chemioterapii dowiedzieliśmy się, że guz jest nieoperacyjny, ani nie ma szansy na przeszczep...
Mama po tej diagnozie powiedziała, żebyśmy pojechały z nią i dziećmi do Łagiewnik – mieszkałyśmy w Krakowie, więc za godzinkę byłyśmy na miejscu. Dokładnie o godzinie 15... Po nabożeństwie długo spacerowałyśmy i rozmawiałyśmy.
Wiedziałyśmy że mama odchodzi, wszyscy modlili się o cud. Cud jednak nie nadchodził, mama była coraz słabsza. Pod koniec listopada ból zaczął być na tyle silny, że wiedziałyśmy, iż sobie nie poradzimy.
1 listopada poszłam w odwiedziny do mojej wspaniałej 86-letniej znajomej, która jest wolontariuszką (!) – pomaga i udziela się, gdzie może. Opowiedziałam, jak wygląda sytuacja, rozkleiłam się, popłakałam, a Ona powiedziała: „Bóg wie co robi, nawet jak dla nas jest to przykre i niezrozumiale".
Minęło kilka dni, zaczął się Adwent. Tradycyjnie o 6.30 poszłam z dziećmi na pierwsze roraty. Po godzinie 8 zadzwonił telefon, że jest wolne miejsce w hospicjum, na które czeka się miesiącami. 2 godziny później mama była już na miejscu, dwa przystanki od domu!
Byłyśmy u niej codziennie z dziećmi. Codziennie chodziłam z dziećmi na roraty, aż któregoś dnia podczas modlitwy „Ojcze nasz” – a dokładnie słów „bądź wola Twoja" – jakby grom na mnie spadł i poczułam taki niesamowity spokój.
Po południu poszliśmy do hospicjum. To był ostatni raz, kiedy mama była przytomna, powiedziała, żebyśmy się nie martwiły, bo cokolwiek będzie, będzie dobrze. Odeszła do domu Ojca dzień przed wigilią Bożego Narodzenia.
To były najpiękniejsze rekolekcje adwentowe, jakie mogłam przeżyć. Bóg narodził się dla nas na ziemi, a moja mama narodziła się do życia wiecznego. Wiem, że On zawsze wie, co jest dla nas najlepsze, musimy tylko mu zaufać i dać się prowadzić.
Magdalena