Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Z Anną Bosak, założycielką i prezes Fundacji Priorytety, absolwentką Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu i studiów doktoranckich w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, żoną, mamą Huberta, Piotra, Karola i Julii, rozmawia Małgorzata Bilska.
Małgorzata Bilska: Była pani w tym tygodniu na zebraniu zarządu?
Anna Bosak: Tak. To nasza tradycja. Zarząd rodziny to ja i mąż. Ponieważ ukończyłam studia magisterskie i doktoranckie z zakresu zarządzania, później pracowałam w agencji marketingowej, po założeniu rodziny jakoś w naturalny sposób zaczęłam przenosić z firmy do domu pewne określenia, narzędzia, sposoby działania. One się tu świetnie sprawdzają. Raz w tygodniu, w niedzielę wieczorem, robimy z mężem spotkanie nazywane "zebraniem zarządu". Podsumowujemy tydzień. Analizujemy, co się wydarzyło, robimy plany na kolejny. Ustalamy priorytety i cele. Jakie są zadania do wykonania, kto jakie ma potrzeby.
Brzmi dość partnersko. A co na to dzieci?
Mamy też spotkania rodzinne, podczas których dzieci mają głos. Staramy się je angażować w nasze planowanie, podejmowanie decyzji. Mają doświadczenie tego, że rodzina jest spójną, zgraną drużyną, w której są tak samo ważne jak my.
Anna Bosak o obowiązkach w rodzinie
Rodzice często mają dylemat, w jakim wieku można powierzać dzieciom domowe obowiązki. Jak to wygląda u państwa?
Zadania trzeba dostosować do wieku, żeby dziecko czuło się ważne i potrzebne. Nie mogą go jednak przerastać. Obowiązki są istotną częścią funkcjonowania rodziny. My przydzielamy je dzieciom od trzeciego, czwartego roku życia. Co ciekawe, najmłodsze dzieci chętniej je podejmują niż starsze... Nasza trzylatka bardzo lubi rozpakowywać zmywarkę, przygotowywać sztućce do obiadu. To są proste rzeczy, naprawdę na miarę jej możliwości. Jeśli natomiast chodzi o udział w spotkaniach, to trwają one około 15-20 minut. Dajemy jeden, konkretny temat, który wcześniej ustalamy z dziećmi. W wieku 5-6 lat są już w stanie wytrzymać tyle czasu w skupieniu i przedstawić swoje zdanie tak, aby coś wnieść do spotkania. To uczy odpowiedzialności. I podnosi im poczucie własnej wartości. Wiedzą, że potrafią coś zrobić samodzielnie, a ich głos także się liczy.
Anna Bosak: Usłyszałam – A ty co teraz robisz? Dalej siedzisz w domu?
Kiedy pani słucham, rysuje mi się ciekawa, katolicka alternatywa dla propozycji feministek. Słusznie krytykują (rację w tej kwestii przyznaje im zresztą nasz Kościół) lekceważenie pracy domowej kobiet. Ta tradycyjnie jest darmowa, bezinteresowna, a co za tym idzie – mało ceniona. Jan Paweł II twierdził, że kobiety powinny otrzymywać za nią wynagrodzenie. Co panią zmotywowało do działań na rzecz kobiet?
To się zaczęło wtedy, gdy zostałam mamą. Wchodząc coraz bardziej w macierzyństwo, obserwowałam siebie i różne mamy. A także reakcje innych ludzi. Zauważyłam dwie rzeczy, które sprawiły, że założyłam blog – a potem zaczęłam działać. Pierwsza: mamy często są zmęczone pracą domową. Nie do końca dobrze sobie radzą. Nie potrafią się zorganizować. Czują się samotne, mają poczucie "gorszości". Nie potrafią się tym cieszyć tak, jak mogłyby. Druga sprawa to społeczne postrzeganie roli mamy. Często rozmawiając ze znajomymi, których długo nie widziałam, słyszałam: A ty co teraz robisz? Dalej siedzisz w domu?
Uderzyło mnie, że z powodu rezygnacji z pracy zawodowej ja sama miałam dziwne poczucie wstydu... Wiedziałam, że to była świadoma decyzja. Robię coś ważnego, tego właśnie chciałam. W zderzeniu ze światem zewnętrznym miałam jednak problem... Bo czym właściwie się zajmuję? Jeśli ktoś pracuje zawodowo, potrafi to nazwać: jestem nauczycielką, lekarką, menadżerem. To brzmi dumnie! A bycie mamą nie jest wystarczającym powodem do dumy... Razi mnie to. Dlatego Fundacja Priorytety robi kampanię społeczną "Mama – kobieta sukcesu". Naszym głównym celem jest zbudowanie pozytywnego wizerunku mamy. Pokazujemy, że to, co ona robi w domu, to nie "siedzenie", tylko prawdziwa praca. Ważna. Ciężka. Ma te same cechy, co każda praca zawodowa: wymaga pewnych umiejętności, dużej wiedzy. Niezbędne są zwłaszcza kompetencje miękkie: umiejętność komunikowania, słuchania, podzielność uwagi itd.
Macierzyństwo – praca niedoceniana
Są one od dawna doceniane w firmach i korporacjach, które dbają o szkolenia pracowników (drogie!) w tym obszarze. Opłaca się, bo kompetencje miękkie mają konkretny wpływ na zysk finansowy. Praca zawodowa to nie tylko rywalizacja, ale umiejętność współpracy w zespole.
Dokładnie tak! Na swoim blogu zrobiłam kiedyś zestawienie ogłoszeń o pracę i umiejętności wymaganych od pracowników z kompetencjami, które kobieta rozwija w domu. Ona często ich nie ma. Zajmując się dziećmi, prowadząc dom, zostaje zmuszona do samorozwoju. Sytuacja to "wymusza" – w takim pozytywnym sensie. Mama rozwija umiejętności, kształtuje swój charakter.
Część feministek docenia bycie mamą – jako formę samorealizacji, która jest niedostępna dla mężczyzn. W Kościele macierzyństwo traktowane jest jednostronnie, jako nagroda "sama w sobie". Dominuje przekonanie, że każda kobieta lubi się poświęcać, być bezinteresownym darem z siebie. Ma łatwość altruizmu. Nie ma w sobie – z natury – egoizmu (bez grzechu poczęta?). Umiejętności "naturalne", przypisane, są odbierane jako mniej wartościowe od tych, które są efektem nauki i pracy. Wysiłku. Najbardziej deprecjonowane jest dziś bycie gospodynią domu.
Na kobiety wywierana jest obecnie bardzo duża presja. Przekaz instagramowy pokazuje ją idealną. Ma czyściutki, piękny dom, jest zadbana. Dzieci są pięknie ubrane. Wynajduje im wciąż nowe zajęcia. Najlepiej, jak do tego pracuje zawodowo. Rozwija pasje i talenty. Dba o zdrową dietę. Ćwiczy, jest smukła i wysportowana. Wszystko robi perfekcyjnie. Taki jest telewizyjny model Perfekcyjnej Pani Domu. Z drugiej strony wielką popularnością cieszy się w Polsce profil (i książka) na facebooku Ch... Pani Domu. Kobiety muszą presję gdzieś odreagować. Tam nie czują się gorsze. Wpisują się w model: ja też nie potrafię, nie ogarniam. Niestety łatwo tu "osiąść na laurach". Tyle jest fatalnych gospodyń! Nie muszę się starać.
Macierzyństwo: Dobra organizacja to punkt wyjścia
Dostają tam mnóstwo słów akceptacji. Widzą, że nie odstają od normy.
Samoakceptacja jest bardzo ważna, ale ostatecznie większość mam wcale się w tej formule tak dobrze nie czuje. Dlatego jako fundacja chcemy im pomóc, aby lepiej, bardziej profesjonalnie umiały sobie radzić z domowymi obowiązkami. Dbanie o dom wymaga sprawnej organizacji. One nie muszą być perfekcyjne. Wystarczy, że będą profesjonalnie przygotowane do pracy w swoim domu. Organizujemy szkolenia, ucząc m.in. jak sobie radzić organizacyjnie. Kobiety rzadko dziś uczą się tego od swoich mam i babć. Nie mieszkają ze starszym pokoleniem.
Trzeba umieć zaplanować czas, w tym ten na wypoczynek. Żeby mieć zasoby dla innych, mama musi w pierwszej kolejności zadbać o siebie. Czasem wystarczy wprowadzić proste narzędzia: kalendarz, listę zadań do wykonania. Każde warsztaty zaczynamy od ustalania, co jest dla danej kobiety priorytetem. Co jest ważne dla mnie? Kim jestem? Jakie są moje potrzeby? Jakie mam warunki? Chcemy także uczyć, jak zarządzać kuchnią, czyli planowania jadłospisu, zakupów, budżetu. Dobra organizacja to punkt wyjścia.
Dom to więcej niż czułość
Rocco Buttiglione napisał kiedyś tekst, w którym wyróżnia dwa rodzaje logiki. Logika wymiany ma być charakterystyczna dla sfery publicznej – to na przykład umowa o pracę. Praca jest wymieniana na wynagrodzenie. Logika daru ma rządzić sferą prywatną, czyli domem. Dlatego zapewne przypisana jest "z natury" nam, bo mężczyźni są podobno predestynowani do rywalizacji o prestiż w pracy, a kobiety – do poświęcenia. Co pani na to?
Kobietom bardzo szkodzi założenie, że w pracy zawodowej pracujemy, a w domu – odpoczywamy. Dom to rzekomo zabawa z dziećmi, przytulanie. Ewentualnie – ugotowanie obiadu i porządki. Sfera planowania, organizacji itd. zupełnie nam umyka. Im więcej dzieci, tym jest to trudniejsze. Nie mówimy oczywiście, że przytulenie dziecka to praca. Pokazujemy natomiast, że dom to coś dużo więcej niż czułość.
Problem lekceważenia pracy kobiet ma według mnie jeszcze jedną przyczynę. Ona jest niestety postrzegana jako praca fizyczna. Dlatego ma o wiele niższą rangę niż ta zawodowa, kojarzoną z pracą umysłową. Pracy intelektualnej w domu jest jednak bardzo dużo. Kobieta musi mieć choćby kompetencje i wiedzę psychologiczną. Budowanie relacji, wychowywanie dzieci wymagają dużej wiedzy o emocjach, potrzebach. Od kiedy zostałam mamą, ciągle coś czytam, szkolę się. Rozwijam. Planowanie budżetu, zarządzanie nim, to praca też intelektualna. Mamy naprawdę nie "siedzą w domu" bezmyślnie i bezczynnie. Kochają. I pracują 24 godziny na dobę, bez prawa do zwolnienia i urlopu. Zasługują na to, by być docenione.