Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W Korei każdy z nas byłby starszy o rok. Nasz wiek liczony byłby, z pewnym zaokrągleniem, od momentu poczęcia. Może wydawać się to dziwne dla nas, którzy przyzwyczajeni jesteśmy do zachodniego stylu życia. Wszystko w nim zdaje się funkcjonować w oparciu wyłącznie o datę urodzenia i numer PESEL.
Tymczasem pojawia się coraz więcej szczegółowych danych, które wskazują na to, że nie tylko ogólnie pojęte życie, ale i osobista historia każdego z nas zaczyna się właśnie w łonie matki.
Na jeden z pierwszych artykułów na ten temat natrafiłam we włoskim magazynie "BenEssere". I od razu pomyślałam o swojej pierwszej córce – uzdolnionej muzycznie i podśpiewującej od niepamiętnych czasów. Jeszcze zanim nauczyła się mówić, już śpiewała! I rzeczywiście, jako jedyna z czwórki naszych dzieci miała okazję słuchać muzyki specjalnie dla niej wybranej. Jeszcze w czasie życia płodowego!
Dziecko słyszy w łonie mamy. Jak to na nie wpływa?
To oczywiście niczego nie dowodzi, ale jest miłym wspomnieniem, które pokazuje, że my, rodzice, możemy zacząć karmić nasze dzieci dobrymi rzeczami, jeszcze zanim pojawią się na świecie.
W artykule, do którego się odnoszę, lekarka Alessandra Graziottin odpowiada czytelniczce na pytanie o to, w jakim stopniu i w jaki sposób wszystko to, co dzieje się w otoczeniu nienarodzonego dziecka, może w przyszłości wpłynąć na jego talenty. Innymi słowy, porusza zagadnienie natywizmu i koncepcji tabula rasa w świetle nowych odkryć w dziedzinie embriologii oraz z perspektywy relacji: dziecko a otoczenie.
Szczęśliwa mama, szczęśliwe dziecko?
Zwłaszcza w pierwszej ciąży – jeśli relacja z partnerem i warunki zewnętrzne temu sprzyjają – jesteśmy bardziej skłonni nawiązać kontakt z maluchem, który formuje się w ciepłej macicy. Wykorzystujemy do tego pozytywne bodźce, przede wszystkim dźwiękowe. A nauka potwierdza dobroczynny wpływ tego trendu.
Mózg nienarodzonego dziecka – siła napędowa
To właśnie słuch jest tym zmysłem, który pozwala nienarodzonemu dziecku nawiązać kontakt z tymi, którzy go wyczekują. Począwszy od 22. tygodnia ciąży, jest on już do tego stopnia wyostrzony, że pozwala maluchowi podążać za tym, co słyszy. A także zapamiętywać to i uczyć się na podstawie bodźców, które do niego docierają tym kanałem.
Badania nad procesem rozwoju człowieka potwierdzają kolejny wyjątkowo ciekawy trend: wzrost płodu od samego początku zależny jest od rozwoju neurologicznego.
To, co później przekształci się w mózg, jest siłą napędową całego procesu, który doprowadzi do narodzin dziecka i całego późniejszego życia dorosłego człowieka.
Słucham cię, mamo. Mów do mnie
To, że dzieci zaczynają uczyć się świata już w łonie matki, przede wszystkim przy pomocy dźwięków, widać również po sposobie, w jaki płaczą noworodki w różnych częściach świata.
Język matczyny
Właśnie dlatego właściwe i jak najbardziej adekwatne jest nazywanie naszego języka „matczynym” [w językach romańskich język ojczysty, wł. lingua materna, to w dosłownym tłumaczeniu język matczyny – przyp. tłum.] Ponieważ taki właśnie jest język, którym się posługujemy, aż do samego rdzenia, w całej rozciągłości znaczenia słowa „matka”. Dzieje się tak od samego początku! Od chwili, gdy dochodzi do poczęcia, które rozpoczyna życie dziecka i życie kobiety jako matki.
Gdy się nad tym zastanowić, jest to doprawdy niezwykłe! Muszę tutaj odwołać się do religii. Wśród wielu scen z Ewangelii, które możemy rozważać np. w czasie modlitwy różańcowej, jedna zawsze szczególnie mnie zastanawiała. A zarazem dodawała otuchy. To spotkanie Maryi i jej kuzynki Elżbiety.
Bohaterowie drugiego planu
Oto przepiękny przykład tego, jak dziecko w łonie matki odbiera życie toczące się na zewnątrz i reaguje na nie. Staje się tym samym częścią historii nad historiami, częścią historii Zbawienia.
Jan Chrzciciel, po tym, jak jego mama usłyszała pozdrowienie Maryi będącej wówczas w ciąży z Jezusem, poruszył się w jej łonie.
Być może obecnie to wyrażenie wydaje się nieco poetyckie. Dla wszystkich jednak rodziców, włączając w to ojców, jasnym jest, co oznacza to „poruszenie się w łonie” dzieciątka liczącego sobie sześć miesięcy. Tak, chodzi właśnie o tego kopniaka, fikołek, dobrze wymierzoną piąstkę. Jakie to niezwykłe, że możemy wejść w interakcję z naszym dzieckiem, zanim jeszcze się urodzi. Nawet tata może doświadczyć prawdziwego, choć prostego i „analogowego”, dialogu.
Tym, co najbardziej ujmuje mnie w tej radosnej tajemnicy, jest to, że od początku jesteśmy w samym środku historii zbawienia, stanowimy jej część, i wszyscy czekają na to, co do niej wniesiemy, nawet jeśli będzie to tylko kuksaniec w maminy brzuch.
Nauka prenatalna
Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że ważne rzeczy wydarzają się na zewnątrz macicy, że to, co ważne, rozstrzyga się dopiero „po przyjściu dziecka na świat”. Tymczasem my przecież już jesteśmy na świecie, dzięki matczynemu łonu chronieni przed nim, ale nie wykluczeni, oddzieleni od świata, ale przynależący do niego. Jesteśmy jego częścią, żyjemy na nim i już wtedy wywieramy na niego jakiś wpływ, tak jak i świat wpływa na nas, przefiltrowany przez barierę ochronną, jaką stanowi nasza mama.
Forma jest treścią
Czy nie powinniśmy więc zwracać uwagi na to, co mówimy, biorąc pod uwagę fakt, że nasze dziecko słyszy to i na swój sposób rozumie? Nawet kiedy jest jeszcze w brzuchu mamy.
Komunikacja międzyludzka dokonuje się przede wszystkim przy pomocy tego jednego głównego kanału, który pozostaje preferencyjny przez całe życie. Nawet jeśli zostaniemy managerami, doradcami finansowymi czy prezydentami. Jak inaczej wytłumaczyć nieustanne zapotrzebowanie na wszelkiej maści szkoleniowców i mówców, którzy uczą nas zasad publicznych wystąpień, wskazują, jakich błędów lepiej unikać, podpowiadają styl? Tym, co dociera do nas jeszcze przed znaczeniem słów, jest zawsze ton głosu, rytm, natężenie dźwięku, które wyrażają intencję.
Z jaką intencją mówisz do swojego dziecka?
Ważne jest, by zastanowić się nie tyle nad tym, co mówimy, ale jakiej jakości dźwięki wysyłamy do naszego bobasa.
Nie popadajmy w poczucie winy
Zdaję sobie sprawę z tego, jak funkcjonujemy my, kobiety w ciąży. Wystarczy, by rozpętała się w nas zwykła burza hormonalna, a my czujemy, że to totalna katastrofa. W naszym organizmie rozgrywa się swego rodzaju armagedon estrogenów, progesteronu i innych hormonów proteinowych niezbędnych do prawidłowego przebiegu ciąży. Za plecami mamy całą tę biochemiczną armię, która doskonale zaopatrzona w amunicję i prowiant niesie ze sobą również niepokój, poczucie winy i nieadekwatności, niepewność.
Dlatego właśnie tak ważnym jest, by osoby, które towarzyszą nam w tym czasie, pomogły nam zachować pogodę ducha, abyśmy nie koncentrowały się tak bardzo na obawach, które w sposób nieunikniony ogarniają nasze myśli.
Nie powinnyśmy na przykład zadręczać się myślami o tym, że nieodwracalnie zaszkodziłyśmy trzeciemu z kolei bobasowi, ponieważ będąc z nim w ciąży, zdarzyło nam się wybuchnąć i krzyknąć na pozostałą dwójkę, by posprzątała swój pokój. Nasz ton głosu w tych okolicznościach bynajmniej nie był tak łagodny i opanowany, jak byśmy tego chciały.
Życie płodowe a szkoła przetrwania
W takim przypadku można mówić o zwyczajnie koniecznym treningu dla nowych domowników: noworodek, odpowiednio przygotowany do rodzinnej atmosfery, dzięki temu będzie mógł łatwiej zaaklimatyzować się w rodzinie już po porodzie i bez problemu wniesie do niej swój własny wkład wraz z powtarzającymi się punktualnie nocnymi pobudkami (swoimi własnymi i rodzeństwa – co oczywiście doprowadzi do tego, że wszyscy w końcu wylądują na łóżku rodziców, poza może tatą, który zostanie wyeksmitowany na podłogę z powodu zbytniego zagęszczenia).
To właśnie w czasie ciąży nasze dziecko przygotowuje się do życia na zewnątrz. „Dziecko odbywa próbę generalną w szkole przetrwania, w szkole strachu lub w szkole radości, gdy to pozytywne stymulacje aktywują jego układ nagrody i ośrodek przyjemności”.
Doświadcza przede wszystkim różnorodności życia rodzinnego, jego niedoskonałości, ale także tego, w jaki sposób osiąga się w tej rodzinie symfonię: w tempie largo, adagio, allegro, delikatnie…
Badania nad rozwojem płodowym i warunkowaniem środowiskowym po prostu dostarczają zdumiewających szczegółów na temat tego, co sami wiemy lub przynajmniej przeczuwamy, bazując na własnym doświadczeniu. Każdy bodziec wywołuje pewną reakcję. Środowisko zasadniczo pogodne, w którym oddycha się radością, nawet pośród niepewności i zmęczenia, stwarza najlepsze warunki na przyjęcie dziecka i będzie miało wpływ na jego życie w przyszłości.
Czy może matka zapomnieć o swoim dziecku?
Gdyby nawet jednak zdarzyło się dziecku dorastać w najgorszych możliwych warunkach, przez wiarę wiemy, że „nawet jeśliby matka zapomniała o swoim dziecku”, Bóg, który jest naszym Ojcem, nigdy o nas nie zapomina i nieustannie posyła do nas swoje słowa miłości.