Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kiedy dzieci dorastają, rodzice często mówią, że mają z nimi trudności. Z pomocą przychodzi termin „bunt nastolatka”, który bywa jak tratwa ratunkowa na morzu bezradności. Ta tratwa może stać się pomostem do ułożenia relacji z dziećmi na nowo i w sposób głębszy niż do tej pory, albo wręcz przeciwnie – kolejną zapadnią, która się pod nami zarwie. Bo przecież o buncie słyszy się ciągle i właściwie część rodziców mogłaby powiedzieć, że ich dzieci płynnie przeszły z buntu dwulatka w bunt człowieka nastoletniego. I określenie to utrzymuje wzajemne relacje w martwym punkcie.
„Bunt nastolatka”?
„Bunt” nie jest specjalnie szczęśliwym słowem, bo kojarzy się z dywersją wobec słusznego systemu. Za takim skojarzeniem idzie „podważanie autorytetu”, „nieposłuszeństwo” i wiele podobnych określeń, które przypisują dzieciom najgorsze intencje. „Bunt” oznacza, że jedynym źródłem oceny sytuacji i decydowania, co ma się dziać w życiu dzieci, jest rodzic z autorytarną, boską mocą. Dlatego o wiele bliższy jest mi wyraz: „potrzeby”.
Gdy zakładamy rodzinę, może nam pomóc myśl, że każdy człowiek, który do tej rodziny dołączy, przychodząc na świat, wniesie swoje potrzeby. I nie będzie się dało nim „zarządzić”, za to będzie można się go uczyć. Kochająca rodzina to takie miejsce, w którym potrzeby mogą być ujawniane, są dostrzegane, brane pod uwagę. Nie oznacza to, że potrzeby każdego członka rodziny da się zawsze spełnić. Jednak nawet te, na których realizację nie mamy żadnych mocy ani środków, mogą być nazwane i uznane. Dzieci w ten sposób uczą się, że każdy człowiek zasługuje na szacunek i uwagę.
Ponieważ nastolatki zaczynają wyrażać swoje potrzeby w trudny dla rodziców sposób, dorośli zaczynają myśleć, że dzieci ich nie szanują. Dlatego warto spojrzeć z innej perspektywy na to, co dzieci mówią.
„Wyjdź z mojego pokoju!”
Co słyszą rodzice: „Nie chcę mieć z tobą relacji”. „Nie szanuję cię”.
Co nastolatki chcą nam przekazać: „Potrzebuję prywatności”, „Chcę doświadczyć, że moje granice osobiste są dla ciebie ważne”. „Boję się, że zaraz mnie ocenisz albo powiesz mi, że mam sprzątać, a ja tyle trudnych rzeczy teraz przeżywam i jestem z tym sam(a)”.
Jeśli chcemy dzieci uczyć szacunku dla granic swoich i innych ludzi, to dobry moment, by zacząć pukać do drzwi i uchylać je z pytaniem, kiedy będzie dobry moment na rozmowę. Warto też pielęgnować dobry kontakt i wzajemne zaufanie.
„Nienawidzę cię!”
Co słyszą rodzice: „Jesteś dla mnie nieważny/nieważna”. „Nie kocham cię”.
Co nastolatki mówią naprawdę: „Bardzo cierpię z powodu tego, co mówisz i robisz. Moje cierpienie jest tak wielkie, że nie umiem znaleźć na nie słów. Potrzebuję twojej miłości i wsparcia. Pomóż mi, bym uwierzył(a), że ci na mnie zależy i że mogę się z tobą czuć bezpiecznie”.
Warto w takiej chwili cofnąć się o kilka kroków i sprawdzić, co spowodowało tak silne emocje. I zdecydowanie niczego nie załatwiać z dzieckiem, gdy jest w takim stanie. Można chwilę odczekać albo powiedzieć: „Widzę, że to cię bardzo wzburzyło, chcę zrozumieć, co się stało”.
„Nie obchodzi mnie to”
Co rodzice słyszą: „Olewam wszystko”. „Nie interesują mnie rzeczy, które są dla ciebie ważne”.
Co nastolatki naprawdę mówią: „Chciał(a)bym, żebyś częściej pytał(a) mnie o zdanie. Potrzebuję wiedzieć, jak to jest, gdy ktoś traktuje mnie poważnie i bierze mnie pod uwagę. Zapytaj mnie, proszę, co jest ważne w moim życiu, bo jest tych spraw tak wiele, a nie mam z kim o nich rozmawiać”.
Gdy dzieci rosną, kształtują się ich wartości. Jeśli chcemy, by umiały żyć w zgodzie z nimi i własnym sumieniem, potrzebujemy wspierać ich autonomię i dawać możliwość wybierania. Tłumaczyć, dlaczego coś jest dla nas ważne, by mogły to zrozumieć. Sprawdzać, czy sami nie żyjemy siłą przyzwyczajenia, której nie da się uargumentować żadnym realnym dobrem.
Nastolatki bardzo potrzebują, byśmy zaczęli widzieć ich sercem. Zauważyli, jaki to trudny dla nich czas. Byśmy spoglądali poza pozory, widzieli poza zaczepny ton. Potrzebują nas przeogromnie. Bardziej niż rówieśników. I potrzebują zapewnienia, że ich kochamy, chcemy słyszeć i rozumieć, o co im chodzi.