Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Historia, która zakończyła się w tym tygodniu w Izbicy w woj. lubelskim, to historia słodko-gorzka. Zawiera w sobie zarówno szczyptę wdzięczności, jak i wyrzutów sumienia, odrobinę przynależności, ale też kilka kropel wykluczenia. Jej bohater, ks. Grzegorz Pawłowski, urodził się w Polsce jako Jakub Hersz Griner. Po wojnie przyjął święcenia kapłańskie, a swoją posługę sprawował wśród chrześcijańskich wspólnot w Izraelu. Dzisiaj duchowny spoczął na żydowskim cmentarzu, obok członków swojej rodziny, którzy zostali zamordowani w 1942 r.
Ks. Grzegorz Pawłowski – historia ocalonego
Jego historię opowiedział Jeremy Sharon w artykule, który ukazał się 1 listopada w „Jerusalem Post”. Jakub Hersz Griner, przyszły ks. Grzegorz Pawłowski, urodził się w 1931 r. w Zamościu, w rodzinie żydowskiej. Miał brata i dwie siostry. Kiedy wybuchła wojna, Jakub miał zaledwie 8 lat. Jego brat Chaim w 1941 r. uciekł z Zamościa z wojskiem radzieckim.
Po zajęciu miasta przez Niemców wszyscy Żydzi zostali przesiedleni do getta. Ojciec Jakuba chodził do przymusowej pracy, z której pewnego dnia nie wrócił. W 1942 r. nastąpiła likwidacja zamojskiego getta. Mieszkający tam Żydzi zostali przeniesieni do obozu przejściowego w Izbicy. Kiedy po rodzinę Jakuba przyszli Niemcy, chłopcu udało się uciec. Jego matka i siostry zostały rozstrzelane wraz z tysiącami innych Żydów.
Jakub przeżył wojnę, tułając się po okolicznych wsiach i zarabiając na utrzymanie drobnymi pracami gospodarskimi. Życie uratowała mu fałszywa metryka chrztu. Tak naprawdę ochrzczony został po wojnie, jako czternastolatek, 27 czerwca 1945 r. Otrzymał wówczas imię Grzegorz, a jako nazwisko przyjął Pawłowski.
Po wojnie chłopiec trafił do sierocińca. Skończył szkołę średnią i postanowił wstąpić do seminarium duchownego. Święcenia kapłańskie przyjął w 1958 r. w wieku 26 lat, nieco później niż większość ówczesnych księży. Osiem lat później opowiedział swoją historię w artykule, który ukazał się na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Powiedział wówczas m.in., że rozważa wyjazd do Izraela, by tam świadczyć posługę kapłańską.
By uczcić pamięć swojej rodziny, ks. Pawłowski wzniósł na żydowskim cmentarzu w Izbicy grób, w którym sam miał spocząć. Napis na nim tchnie bezbrzeżnym smutkiem – oddaje nie tylko dramat spowodowany utratą bliskich: Uciekłem od najbliższych w czasie zagłady, ratując swoje życie… i powróciłem na miejsce ich męczeńskiej śmierci.
Wydaje się, że to wyznanie, ale zarazem "autoapologia". Wyborem życiowej drogi Grzegorz zdawał się wyrażać wdzięczność za otrzymaną pomoc, a zarazem wyrzut sumienia z powodu „ucieczki”.
Posługa kapłańska w Izraelu
W 1970 r. "żydowski ksiądz" przeprowadził się do Jafy (dzielnicy Tel Awiwu, wcześniej stanowiącej odrębne miasto). Został tam ciepło przyjęty nie tylko przez miejscową wspólnotę chrześcijańską, ale także przez brata Chaima, który ocalał z Holokaustu i skontaktował się z nim po przeczytaniu artykułu w „Tygodniku Powszechnym”. Od tego czasu ks. Grzegorz Pawłowski przez 38 lat pracował wśród izraelskich chrześcijan. Swojej posługi nie przerwał nawet po przejściu na emeryturę, dalej współpracując z różnymi kapłanami.
I tak przyszedł rok 2014. Do Polski ze swoimi studentami przyjechał rabin Shalom Malul. Odwiedził on m.in. Izbicę. Przeczytawszy napis na grobie, skontaktował się z sędziwym Jakubem/Grzegorzem.
Tak narodziła się przyjaźń, która sprawiła, że ocalony Grzegorz Pawłowski otworzył przed rabinem swoje serce i wyznał, że pragnie spocząć obok matki i sióstr, i mieć żydowski pogrzeb. Urodziłem się Żydem, żyłem jako chrześcijanin, a umrę jako Żyd. Moje serce jest żydowskie – powiedział duchowny.
Rabin Malul wyjaśniał potem: Z różnych przyczyn ks. Pawłowski postanowił nie wracać w poczet narodu żydowskiego za życia, ale powiedział wszystkim: "Jestem Żydem i wrócę do mojego narodu w dniu śmierci".
Malul, za którego namową ks. Grzegorz Pawłowski wywiesił na drzwiach swojego mieszkania mezuzę, poprowadził dziś ceremonię pochówku przyjaciela, zgodnie z jego życzeniem. Poprzedziła ją msza św. w lubelskiej archikatedrze.
Duchowi semici
W ostatnich dniach rabin Malul próbował wyjaśnić „dziwny przypadek” żydowskiego kapłana. Stwierdził m.in., że ks. Grzegorz Pawłowski poświęcił swoje życie posłudze kapłańskiej w Kościele katolickim z powodu wdzięczności, jaką odczuwał w związku z ocaleniem.
Dla chrześcijan, którzy zawsze czuli się „pod względem duchowym […] semitami” (słynne słowa Piusa XI), żydowski ksiądz jest mniej wyjątkowym przypadkiem niż żydowski ksiądz, który zdaje się przeżywać swoją wiarę (a nawet posługę kapłańską) jako próbę spłacenia długu wdzięczności (może nawet podszytą pragnieniem odkupienia winy?). Łatwo wyobrazić sobie tę plątaninę sprzeczności związanych z burzliwymi dziejami stosunków chrześcijan i Żydów.