Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Gdy nastąpiło trzęsienie ziemi, niedowidzący o. Albert Cator przebywał w łazience. Usłyszał ogromy hałas i poczuł, jak wszystko się trzęsie. Trzypiętrowy budynek Séminaire Collège De Mazenod, w którym mieszkał, dosłownie zawalił się na niego.
Przez ponad pięć godzin czekał na pomoc.
Dziś 62-latek przebywa w domu prowincjalnym w Port-au-Prince, dochodząc do siebie po traumatycznym przeżyciu. Często siedzi na dziedzińcu i wraca wspomnieniami do wigilii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Jego historia poruszyła całą diecezję.
Czy potrzebuje opieki psychologicznej? Jak mówi: Modlitwa i wsparcie mojej wspólnoty już wystarczają. Dodaje też, że pewien fragment Biblii szczególnie pomagał mu przejść przez tę mękę:
Podczas katastrofy o. Cator utknął tuż przy otworze wentylacyjnym. – Wtedy zrozumiałem, że nic nie dzieje się przypadkowo – mówi.
Ratownicy – biorąc pod uwagę ogromne ryzyko – mogli go odkopać jedynie gołymi rękami. Regularne wstrząsy wtórne wciąż i wciąż zmuszały ich do odwrotu. – Ale kiedy dotarli do mnie, wstrząsy wtórne w cudowny sposób ustały – mówi o. Cator. – To była ręka Maryi.
Założone w 1816 r. przez Francuza Eugeniusza de Mazenod seminarium było w tym czasie praktycznie puste. Z uwagi na letnie wakacje jego dwudziestu mieszkańców wyjechało.
– Gdyby byli tam w czasie wakacji, liczba ofiar byłaby prawdopodobnie wyższa – stwierdza inny oblat, o. Jacques.
Już w 2008 r. o. Cator cudem przeżył inną klęskę żywiołową: powódź. Właśnie wtedy, gdy obawiał się, że woda go pochłonie, niespodziewanie ustąpiła zapora, opróżniając dom. Oblat wspomina, że woda sięgała mu już prawie do głowy.
Dwa lata później, w styczniu 2010 r., kiedy w trzęsienie ziemi na Haiti zabiło 250 tys. osób, o. Cator był w Port-au-Prince. Miał wtedy problemy z chodzeniem. Do dziś nie potrafi wyjaśnić, jak znalazł się na zewnątrz kościoła, w którym miał odprawiać mszę.
Pomimo ograniczonej sprawności ruchowej i osłabionego wzroku o. Cator dziękuje "Maryi z całego serca". Siedzący obok niego przełożony dodaje, że "ma nadzieję na coraz więcej cudów, które przyczynią się do rozkwitu wiary w Kościele".