Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Dotarło do mnie niedawno pytanie, co zrobić, jeśli powtarzają się sytuacje, że mama zapamiętała, żeby zaopatrzyć na wycieczkę dziecko, ale zapomniała o mężu i sobie. Nie wydało mi się straszne, że zapomniała, choć rozumiem dobrze żal. Zastanowiła mnie myśl, że powinna była pamiętać o wszystkich, ze sobą włącznie. W naszym macierzyństwie tak często dowalaniu sobie nie ma końca, zmienia się tylko temat. Jakby bycie mamą nie było wystarczająco trudne.
To normalne, że gdy na świat przychodzą dzieci, zapominamy o sobie. Żeby one żyły, będziemy mniej spać. Żeby je karmić, będziemy wstawać w nocy. Po to, by nie płakały z przerażania i samotności, będziemy je brać w ramiona przez całą dobę, w porach, jakich nie przewidzimy. Także wtedy, gdy będziemy chciały wziąć prysznic, zrobić siku, zjeść albo spać. Tak wygląda życie po narodzinach małego człowieka. Nie da się go zaprogramować, by chciał mniej. Można skorzystać z pomocy i wsparcia, żeby nie zabrakło nam empatii i zasobów. I dobrze, że mówi się o tym coraz więcej: by mama nie była sama, by przy niej był nie tylko mąż, ale cała sieć wsparcia, bo baterie męża tak samo potrzebują ładowania.
Gdy zapominamy o sobie, potrzebujemy sobie przypomnieć. Najlepiej wcześniej niż wtedy, gdy przyjdzie depresja albo wypalenie macierzyńskie. Myślę jednak, że opór kobiet budzi opowiadanie o dbaniu o siebie jak o kolejnym punkcie na liście zadań. A te listy uwielbiamy tworzyć dla mam – bardzo często także w Kościele. Gdy słyszę na przykład, że kobieta w swoim życiu powinna zachować hierarchię „Bóg, mąż, a potem dziecko”, ogarnia mnie złość. To niedorzeczne kompletnie, czynić z nich konkurentów. I w końcu, czyje potrzeby są ważniejsze: dorosłego męża czy maleńkiego dziecka? Czy jak Bóg będzie na pierwszym miejscu, to znaczy, że najpierw modlitwa, a potem własne śniadanie?
Nic dziwnego, że jeśli przyzwyczajamy kobiety, by każdy im mówił, jakie mają być, nie mają już pojęcia, kim i czym zajmować się w pierwszej kolejności. Trudno słuchać, gdy zajęłyśmy już ostatnie miejsce w kolejce ludzi do zaopiekowania – gdy ktoś przychodzi z kolejnym wyrzutem: „A czy pomyślałaś o sobie?”. Czy jesteś jak Kate Middleton, która wychodzi ze szpitala z noworodkiem na ręku, jakby szła po czerwonym dywanie na oscarowej gali? Czy jesteś zarobiona, ale piękna, ogarnięta, z trzydaniowym obiadem i planem własnej diety? Perfekcjonizm odbiera życie w każdej dziedzinie, jaką oddamy mu we władanie.
Jestem przekonana, że nie da się stworzyć bezpiecznych więzi z bliskimi, jeśli najpierw nie nauczymy się opiekować sobą. Z miłością, z uważnością, często ze wsparciem innych. To nie znaczy, że nasze potrzeby będą zawsze zaspokojone, ale będziemy w stanie wybierać, o co i o kogo w danym momencie chcemy zadbać.
Opiekowanie się sobą oznacza powolny proces stawania się ekspertem od siebie. Stawania się dla siebie wsparciem, nie zaś wrogiem, ciemiężycielem lub oskarżycielem. Potrzebuję rozumieć, co się u mnie dzieje, gdy jestem niewyspana albo mam za dużo na głowie. Potrzebuję wiedzieć, co jest dla mnie w życiu najważniejsze. Co chciałabym zostawić po sobie, gdy mnie już zabraknie na świecie. Jakie wspomnienia dać innym, jaką bliskość przeżyć – z mężem, z dziećmi. Jakie marzenia zrealizować. Czego doświadczyć w relacji z Bogiem.
To „dbanie o siebie” polega na coraz głębszym słuchaniu siebie. Byciu przy sobie także wtedy, gdy wstajesz w nocy do dziecka i zauważasz: „Jestem zmęczona”. A jednocześnie rozumiesz, że dziecko jest głodne. Karmisz małe dziecko w sobie tym, co je wspiera, byś mogła nakarmić to, które jest obok ciebie.
Uczenie się tego bycia ze sobą i matkowania sobie samej może się zaczynać od małych decyzji. Czy wolę jajko na twardo czy na miękko. Herbatę czy kawę. Spodnie czy spódnicę. Ćwiczone na co dzień – pomaga zapamiętać, że także posiadam żołądek. Że na wspólnej wycieczce jestem w gronie osób, które mogą zjeść to, co lubią i zabrać ze sobą ciepłą bluzę. Gdy zrobimy miejsce na siebie, łatwiej będzie wesprzeć męża w jego zauważeniu siebie. By także zapakował to, czego potrzebuje na wyjazd.