Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Dla wielu jestem tylko psychicznie chorym kaleką… To prawda, że nie umiem pisać, czytać, często nie radzę sobie w codziennym życiu. Być może nie pasuję do Twojego idealnego świata i wolałbyś bym pozostał w domu” – te słowa rozpoczynają krótki film, w którym widzimy, jak Łukasz Rodzeń i Tomasz Włodarczyk wraz ze swoimi przyjaciółmi latają na motolotniach. Niedługo po tym spełniają swoje marzenia skacząc z samolotu na spadochronie w tandemie.
Cztery kilometry nad Jelenią Górą, ujemna temperatura i prędkość 200 km na godzinę. Nie byłoby może w tym nic aż tak nadzwyczajnego, gdyby nie to, że obaj panowie mają niepełnosprawność intelektualną w stopniu znacznym, a to nie jest ich pierwszy ekstremalny wyczyn.
W 2019 r. zdobyli bowiem w trójkę – wraz ze swoim kolegą i bratem, Sylwestrem Włodarczykiem – Jebel Toubkal w Afryce Północnej, który ma wysokość – bagatela – 4 162 m n.p.m.
Taka wyprawa dla osób z niepełnosprawnością intelektualną jest jeszcze trudniejsza, niż dla sprawnych osób i niesie większe ryzyko związane np. z chorobą wysokościową. „Niepełnosprawni bracia na Dachu Afryki Północnej”, bo tak się nazywał projekt wyprawy zorganizowanej przez Warsztat Terapii Zajęciowej w dolnośląskich Polkowicach, był pierwszym tego typu na świecie. Nie umknęło to uwadze polskiego himalaisty, Krzysztofa Wielickiego, który wspomniał o tym podczas uroczystej gali.
– Ciężko było, gorzej przy zejściu, kręciło mi się w głowie, p. Stasiu musiał mnie sprowadzać – mówi Łukasz Rodzeń. – Ale jeszcze raz bym pojechał – dodaje szybko. Podobnie mówi o skoku na spadochronie. – Trochę się bałem, nigdy tak nie skakałem, ale skoczyłem – dodaje. Na pytanie, dlaczego zdecydował się na taki skok, odpowiada bez wahania: „Chciałem spróbować”.
– Wyprawa na Jebel Toubkal bardzo podobała się naszym uczestnikom. Doświadczyli czegoś, czego nie przeżyliby w codziennym życiu, dodało im to skrzydeł. Nawet Sylwester, który dotychczas na zajęciach był zamknięty i nie mówił, zaczął wypowiadać krótkie zdania – mówi Stanisław Rapczuk, kierownik WTZ-u w Polkowicach, sam należący do Polskiego Związku Alpinizmu.
Może to jego zamiłowanie do gór sprawia, że życie uczestników polkowickiego WTZ-u nie jest nudne, a jego uparte dążenie do integracji i włączania osób z niepełnosprawnością intelektualną w życie społeczne przynosi nieoczekiwane efekty.
– W ten sposób osoby wykluczone, a takimi są niepełnosprawni intelektualnie w stopniu znacznym, udowadniają, iż też mają własne marzenia, fascynacje i prawo do czerpania z zasobów, jakie daje życie – mówi Stanisław Rapczuk.
Uczestnicy WTZ-u w Polkowicach mają już na swoim koncie dwa rekordy Polski: na największą liczbę korali ceramicznych i najdłuższy łańcuch ceramiczny (ponad 124 m). Mogą też poszczycić się wykonaniem niezwykłej mozaiki ceramicznej – przedstawia polkowickie kamieniczki i charakterystyczne obiekty w mieście. Pracowało przy niej ok. 400 okolicznych mieszkańców, w tym przedszkolaki.
Uczęszczający do WTZ-u wykonali także ręcznie ceramiczną szopkę składającą się m.in. z 300 domków, zwierząt, aniołów, postaci itp. WTZ jest prowadzony przez Stowarzyszenie Charytatywne „Żyć godnie” w Polkowicach. Do pracowni ceramicznej przy Stowarzyszeniu tygodniowo na warsztaty przychodzi blisko 400 osób.
Żyć godnie – to właśnie o to chodzi we wszystkich działaniach podejmowanych przez stowarzyszenie i prowadzony przez nie WTZ. To nie tylko niestandardowe akcje, ale włączanie uczestników WTZ-u w działania na rzecz lokalnej społeczności, tak, by byli jej częścią, a nie tylko biernymi biorcami pomocy.
– Organizujemy np. Szlachetną Paczkę dla potrzebujących rodzin, włączamy się w zbiórki charytatywne dla osób z naszego regionu, ale także na rzecz WOŚP, wykonywaliśmy medale na Bieg Piastów, zbieraliśmy środki dla pogorzelców oraz dwie tony darów dla poszkodowanych w powodzi. Zapraszamy do nas przedszkola, szkoły, potem, gdy dzieci spotykają się na ulicy z naszymi uczestnikami to witają się, poznają – mówi Stanisław Rapczuk.
Przyznaje, że są uparci, gdyż niejednokrotnie muszą szukać niestandardowych rozwiązań. Najczęściej wtedy, gdy ktoś mówi im, że czegoś nie mogą zrobić ze względu na niepełnosprawność intelektualną uczestników. Tak było chociażby z lotem samolotem na jednodniową wycieczkę z Wrocławia do Gdańska – na pokładzie samolotu mogło być tylko 10 osób z niepełnosprawnością intelektualną.
W kolejnych wyprawach niemal całym Warsztatem w jednym samolocie zwiedzili między innymi: Czarnogórę i Chorwację, Grecję, Bułgarię oraz – promem – Szwecję. Innym razem zorganizowali lot uczestników z epilepsją i chorobami psychicznymi na motolotni, gdzie nawet własne środowisko motolotniarzy skrytykowało instruktora, że podjął się tego zadania. A jednak dało się.
– Centrum Nauki Experyment w Gdyni odmówiło nam udziału w warsztatach, ale byliśmy uparci, i w końcu, jako pierwsza taka grupa wzięliśmy udział w zajęciach, przecierając szlak. Potem stworzono już taką możliwość grupom podobnym do naszej – mówi Stanisław Rapczuk.
Poza spektakularnymi osiągnięciami, na Dzień Ziemi brali udział w akcji „PosprzątajMy wokół siebie”. Niezwykłym wydarzeniem był też bal św. Walentego, w którym uczestniczyło blisko 200 osób z niepełnosprawnością intelektualną. W czasie pandemii WTZ szył maseczki dla mieszkańców powiatu polkowickiego.
„Nie zamykaj mnie w domu! Ja chcę doświadczać, marzyć, brać życie garściami. Otwórz mi drzwi, abym wzbił się i rozwinął skrzydła” – tak kończy się cytat w tym samym filmie o locie motolotnią. Tak niewiele trzeba.