Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Dlaczego "winowajcy", osoby których przeprosin oczekujemy, nie kwapią się do przeprosin? Czy są tak gruboskórni albo wyrachowani? Raczej nie. Oczywiście czasem taka osoba nie dostrzega, że ma za co przepraszać. Zwyczajnie nie dostrzega, że wydarzyło się coś, co wymaga przeprosin.
Znacznie częściej "winowajcy" chcieliby przeprosić, ale nie potrafią tego zrobić, bo coś ich blokuje. Nie wiedzą, jak zacząć. Chcą ukryć swoją słabość. Boją się reakcji osoby, którą mają przeprosić. Wreszcie mogą uważać, że wina jest po drugiej stronie i to im należą się przeprosiny...
Tylko, że to w pewnym momencie już nie ma znaczenia. Co z tego, że żyjesz w przeświadczeniu swojej racji, jeśli od środka gnijesz? Przychodzi chwila, w której stajesz przed prostą alternatywną. Albo ta zgnilizna zje mnie od środka, albo coś z nią zrobię. Są przynajmniej cztery możliwości, w tym jedna mało skuteczna.
Zamiast czekać, można dociskać. Dociskać drugą stronę, żeby nas przeprosiła. Wysyłać jej wiadomości pełne dobrych rad i wzniosłych cytatów. Przekonywać o swojej racji, jej winie i o tym, by wróciła na drogę praworządności.
Jest pewna szansa, że to zadziała. Choć zdarza się to niezwykle rzadko, bo takie działania przeważnie usztywniają drugą stronę w jej przekonaniach. Inne sposoby wydają się skuteczniejsze.
Zamiast czekać, można zaakceptować. Zastanowić się nad własnymi oczekiwaniami w tej sytuacji i z nich zrezygnować. Uznać, że żadne przeprosiny nie zostaną poczynione. Zaakceptować sytuację taką, jaka jest. Zamknąć co było. Odpuścić. Jest to droga uwalniająca i bywa, że jedyna. Gorzej, jeśli odcina od osób, które są ważną częścią naszego życia.
Większość krzywd nie ma jednego winowajcy. Przy wielu trudno określić, kto zaczął, nawet, gdy dysproporcja win i zdanych ran jest ogromna. Niby oczywiste, że rękę do zgody powinien wyciągnąć ten, który więcej zawinił. A jeśli to on (nawet gdy obiektywnie tak nie jest) czuje się bardziej poszkodowany? Wtedy dobrze postawić sobie fundamentalne pytanie.
Na czym mi zależy? Na wyznaniu i uznaniu win drugiej strony? Czy może na zgodzie i odbudowie relacji? Jeśli na tym drugim, to jednym rozwiązaniem jest przejęcie inicjatywy. Nawet gdy czujesz się ofiarą, możliwe, że masz na sumieniu coś, co tobie trzeba przebaczyć.
Robiąc to, uwalniasz się od zaszłości i otwierasz drogę dla drugiej strony. Raz efekty bywają natychmiastowe, innym razem przychodzą po latach. Ale najważniejsze, że są! I co ważne, można je jeszcze wzmocnić...
Jeśli nie czujesz się winowajcą i oczekujesz przeprosin, ale one nie następują. Jeśli w tej sytuacji decydujesz się na przeproszenie drugiej strony za tych (twoim zdaniem kilka drobiazgów, a może tylko wrogie nastawienie), które były po twojej stronie. Jeśli w wyniku tych przeprosin wracacie do rozmów. Możesz wtedy dać drugiej osobie uznanie.
Daj uznanie nie jako trik czy podstęp. Popatrz na drugą osobę i zobacz, z czym dzielnie sobie radzi mimo przeciwności. Zobacz w niej człowieka, który też ma pod górkę i powiedz jej, że to widzisz i cenisz. Zrób to szczerze, bez ukrytych intencji. A prawie na pewno zostanie odebrane jako szczere. To nie jest proste, ale warto spróbować. Zobaczysz, że zaczną dziać się rzeczy niezwykłe...