Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Na Instagramie można ją znaleźć pod osobliwym pseudonimem: nil-by-mouth-foodie czyli „smakosz, który niczego nie bierze do ust”.
Loretta Harmes jest jedną z londyńskich szefowych kuchni, która od ponad sześciu lat nie spożywa posiłków przy stole. Gotuje dużo i dobrze, ale nie może odżywiać się w tradycyjny sposób. Pewna rzadka choroba zmusza ją do korzystania z sondy, ponieważ jej żołądek nie jest w stanie trawić jedzenia.
Próbowanie, degustacja, rozkoszowanie się smakiem: wszystkie te czynności pozostają poza zasięgiem Loretty, ale – jak sama mówi – sonda dała jej znacznie więcej niż odebrała. Dlaczego? Ponieważ na etapie poszukiwania diagnozy i terapii przeżyła istny koszmar, a kilka razy była nawet bliska śmierci.
Loading
Loretta Harmes nie odżywia się doustnie od sześciu lat, ale nie porzuciła kulinarnej pasji. Choć nie może próbować swoich dań, na Instagramie nieustannie poszerza się grono fanów tej kucharki, "która nie może brać niczego do ust".
Czasami jakieś ograniczenie, zamiast stanowić przeszkodę, otwiera przed nami nowe horyzonty. Na krzywych liniach życia każdego z nas może zostać napisana prosto historia, która nada mu sens. Loretta pracuje jako szefowa kuchni, ale jednocześnie jest kobietą, której najsłabszy punkt to właśnie żołądek.
W domu rodzinnym Loretta gotować zaczęła bardzo wcześnie, już jako jedenastoletnia dziewczynka. Przygotowywała kolację dla całej rodziny we wtorki wieczorem, kiedy jej mama późno kończyła pracę. Mama jako fryzjerka pracowała w domu, a jej klientki były przyzwyczajone do widoku Loretty, która podchodziła do mamy z drewnianą łyżką i prosiła o spróbowanie nowego sosu. „Miałam w kuchni zupełnie wolną rękę i uwielbiałam tworzyć różne przysmaki dla moich bliskich ze składników, jakie znalazłam” – wspomina.
Ta przygoda z kulinarnymi eksperymentami została przerwana, kiedy Loretta skończyła 15 lat – wtedy przez rok borykała się z anoreksją.
Najtrudniejszy etap w życiu Loretty to ten, kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze poważne symptomy jej rzadkiej choroby. Na domiar złego, początkowo zostały uznane za nawrót anoreksji. Wtedy nikt jeszcze nie wiedział, że cierpi na zespół Ehlersa-Danlosa, chorobę genetyczną tkanki łącznej, która może obejmować różne organy i układy ciała. W przypadku Loretty uszkadza żołądek i jelito, zakłócając funkcje trawienne.
W wieku 19 lat Loretta przestaje radzić sobie z bólem, który przykuwa ją do łóżka. „Wszystko działo się bardzo szybko, nie byłam w stanie jeść ani nawet iść do toalety. Kolejne pięć lat to był koszmar i myślałam, że już się z niego nie obudzę” – opowiada. Koszmar ten zaczął się od wizyty u lekarza, który był przekonany, iż utrata wagi u Loretty spowodowana jest nawrotem anoreksji. Interweniowała wtedy opieka społeczna i Loretta spędziła dwa lata w centrum leczenia zaburzeń odżywiania.
Przez ten okres, który wydawał się nie mieć końca, obowiązkowo była poddawana terapii przeznaczonej dla osób odmawiających jedzenia, ale w efekcie jej choroba tylko się pogłębiła. Siadanie do stołu sześć razy dziennie (na trzy posiłki główne i trzy przekąski), przeżuwanie pokarmu w obecności pielęgniarzy sprawdzających czy przełyka każdy kęs – oto jak wyglądało piekło Loretty.
Zanim przyszła właściwa diagnoza nikt nie zdawał sobie sprawy, co dzieje się z ciałem Loretty, a ona czuła się coraz gorzej. Stała się przeciwieństwem szczęśliwej dziewczynki, która uwielbiała gotować dla swoich bliskich. Każdy kęs łączył się z potwornym bólem i odbierał całkowicie chęć do życia. Loretta przyznaje, że w tamtym okresie kilka razy próbowała popełnić samobójstwo.
Loading
Ostatni posiłek, jaki spożyła sześć lat temu, składał się z pieczonego ziemniaka. Pewnemu lekarzowi udało się ułożyć ze wszystkich objawów choroby Loretty spójny obraz, a tym samym postawić diagnozę: specyficzny typ zespołu Ehlersa-Danlosa. Paradoksalnie informacja o tej poważnej chorobie, która zaburza pracę żołądka i jelit oznaczała dla Loretty koniec koszmaru.
Od ostatniego posiłku, jak wspomnieliśmy, minęło sześć lat, przy czym Loretta ma świadomość, że już nigdy niczego nie zje, ani nie wypije, nawet szklanki wody. Odżywia się wyłącznie sondą żołądkową, co oznacza, że przez 18 godzin dziennie jest podłączona do worka pełnego bogatych w składniki odżywcze płynów, które sondą są dostarczane bezpośrednio do krwi z ominięciem przewodu pokarmowego.
Obecnie Loretta sondę traktuje raczej jak błogosławieństwo niż przekleństwo. Choć przez nią straciła bezpośredni kontakt z jedzeniem, miała szansę wrócić do życia.
Być może w podobnej sytuacji większość z nas całkowicie odcięłaby się od kuchni i od gotowania. Po co zostawać kucharzem, skoro nie można próbować ani rozkoszować się przygotowywanymi przez siebie daniami?
Może wydawać się to dziwne, ale kiedy tylko Loretta wróciła do zdrowia, na powrót odżyła w niej kulinarna pasja. Dzisiaj Loretta jest „smakoszem, który niczego nie może brać do ust”. Na jej instagramowym profilu roi się od kuszących smakiem i wyglądem przysmaków, których teraz oczywiście Loretta nie traktuje jako narzędzi tortur. Czasem musimy coś stracić lub odbić się od muru, aby odstawić na bok stereotypy i zyskać nową perspektywę.
Być może Loretta teraz potrafi kosztować swoje dania inaczej niż my, którzy często rzucamy się na nie z bulimiczną wręcz żarłocznością. Można nasycić się i cieszyć samym tylko procesem przygotowywania dobrego posiłku, a swój apetyt zaspokoić troską o to, by na stole znalazło się coś smacznego dla innych. Czy nadal jesteśmy w stanie tego doświadczyć? A może programy typu Masterchef nauczyły nas doceniać tylko wykwintnie podane potrawy o egzotycznie brzmiących nazwach?