Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Hans Küng, szwajcarski teolog katolicki, zmarł 4 kwietnia 2021 r. w swoim domu w Tybindze. Jego śmierć oznacza odejście jednego z ostatnich ojców soborowych, wielkiego towarzysza i rywala emerytowanego papieża Benedykta XVI. Agencja I.MEDIA analizuje jego wieloletnią relację z Josephem Ratzingerem, która od Soboru Watykańskiego II do wyboru papieża Franciszka odzwierciedlała konflikty przeżywane przez Kościół w ostatnich dziesięcioleciach.
Mozart i Salieri dla jednych, Bonawentura i Tomasz z Akwinu dla innych – Ratzinger i Küng wielokrotnie byli ze sobą porównywani, często na niekorzyść tego drugiego. W rzeczywistości obaj mężczyźni mieli z sobą wiele wspólnego.
Urodzony w 1928 r., a więc w rok po Ratzingerze, Küng, podobnie jak jego bawarski przyjaciel dorastał w konserwatywnej rodzinie katolickiej. Jeden był synem kupca, drugi – przyszły „policjant papieża”, jak miał go później nazywać Küng – synem żandarma. Odebrali takie samo humanistyczne wykształcenie: Ratzinger w niższym seminarium, Küng w szkole bardziej niezależnej.
Mimo to, obaj dość wcześnie wybrali odmiennych mistrzów myślenia. Küng czuł się bardziej związany z tomizmem i okresem nowożytnym niż młody Ratzinger, który był żarliwym czytelnikiem pierwszych ojców Kościoła. Świadczą o tym tematy ich doktoratów: eklezjologia świętego Augustyna w przypadku Bawarczyka, doktryna usprawiedliwienia u Karla Bartha w przypadku Szwajcara.
Tutaj, w konfrontacji dwóch eklezjologii, należy szukać przyczyn przyszłego sporu między obydwoma teologami: konfrontacji Kościoła pierwszych ojców u Niemca – który Küng nazwał „starym Kościołem odnowionym przez hellenizm” – z Kościołem u Szwajcara, nawiązującym do historycznej postaci Chrystusa, zdaniem Ratzingera oddalającego się od wiary Kościoła katolickiego.
W październiku 1957 r., to znaczy w roku, w którym Ratzinger otrzymał tytuł doktora teologii (w Monachium), a Küng obronił swój doktorat w Paryżu, obaj mężczyźni spotkali się po raz pierwszy. Byli zaproszeni przez jezuitę Karla Rahnera na zebranie teologów w Innsbrucku (Austria). Od razu poczuli do siebie sympatię, jak doniósł Küng.
Zaangażowani jako eksperci w prace Soboru Watykańskiego II przez dwóch niemieckich biskupów, znaleźli się w Rzymie w 1962 r. i zadziwili wszystkich swoim młodym wiekiem. Niektórzy z uczestników opuścili nawet Sobór wściekli, że słuchano ich mniej niż „tych dwóch młodzieńców”.
Te lata dały okazję do wielu dyskusji między Ratzingerem i Küngiem w kawiarni przy Via della Conciliazione, po których zachowali ciepłe wspomnienie. Emerytowany papież miał powiedzieć swojemu biografowi, Peterowi Seewaldowi: „Miałem naiwne wrażenie, że Küng był oczywiście wygadany i prowokacyjny w swoich wypowiedziach, ale że w gruncie rzeczy chciał być teologiem katolickim”.
Ten drugi napisał później w swoich Wspomnieniach: „To facet w moim wieku, dość sympatyczny, z którym mogę dyskutować jak równy z równym o wszystkich aktualnych kwestiach”.
Wszechobecna na Soborze szkoła niemiecka pod przywództwem Rahnera wypowiedziała się jednym głosem. Ratzinger i Küng krótko jednak reprezentowali to samo stanowisko. Już opublikowanie przez Künga książki Sobór i zjednoczenie w 1962 r. podzieliło obu mężczyzn, szczególnie na temat Kościoła. Communio dla Ratzingera, concilium dla Künga.
Spotkanie Pawła VI z Küngiem pod koniec Soboru, w grudniu 1965 r., ostatecznie zasiało zamęt między dwoma mężczyznami. Według Künga papież, któremu potrzeba „sił młodych i kompetentnych” na kierowniczych stanowiskach, zaproponował mu pracę w Kurii Rzymskiej w zamian za kompromis w kilku punktach doktrynalnych. Szwajcar z oburzeniem odmówił.
„Nie wiem, co papież powiedział Ratzingerowi, ale od tamtego czasu nasze drogi się rozeszły”, miał wyjaśnić później.
To pierwsze zerwanie, o którym sam Benedykt XVI nigdy nie wspomniał, nie przeszkodziło Küngowi w poparciu kandydatury swojego bawarskiego konfratra, kiedy zwolniła się druga katedra teologii dogmatycznej w Tybindze.
„Wiążę nadzieje z kolegą mojej generacji, który podziela moje poglądy i ma takie same jak ja kompetencje” – oświadczył Küng w związku z kandydaturą Ratzingera, zdając sobie sprawę, że mianuje bardziej konkurenta niż kolegę.
Szwajcarski teolog znalazł nawet mieszkanie dla Josepha i jego siostry Marii. Ratzinger chętnie wyraził zgodę i w 1966 r. osiedlił się w Tybindze.
W ciągu trzech lat spędzonych razem zrodziła się prawdziwa przyjaźń między tymi dwoma duchownymi, tak samo pragnącymi zreformować teologię. Z tego okresu pochodzi również obraz ekstrawertyka Szwajcara z jednej strony, podjeżdżającego pod uniwersytet swoim Alfa Romeo, ubranego z gustem i elegancko; i powściągliwego Bawarczyka z drugiej strony, przemieszczającego się z miejsca na miejsce starym rowerem i w zwyczajnym berecie na głowie.
Dwie przeciwne szkoły, zdaniem Freddy'ego Derwahla, biografa Künga: szkoła krzykliwej i nowoczesnej teologii z jednej strony, z drugiej – szkoła sofistycznej i skromnej teologii. Küng w swoich Wspomnieniach odrzucił tę mało pochlebną karykaturę.
W 1969 r. Ratzinger przeniósł się z Tybingi do Ratyzbony. Nie wiadomo, czy bunty studenckie w 1968 r. i wypaczenie „ducha Soboru” w najnowszej książce Künga „Kościół” przyspieszyły jego wyjazd. W każdym razie udał się do Monachium, po czym został powołany do Kongregacji Nauki Wiary w 1981 r.
Rozpoczęło się to, co Küng nazwał „marszem Ratzingera przez instytucje rzymskie”. Stanowisko, jakie Szwajcar przyjmował w różnych kwestiach, nie wpłynęło na poprawę stosunków: publikacja książki Künga Nieomylny w 1971 r., będącej interpelacją w reakcji na encyklikę Humanae Vitae Pawła VI, została odebrana w Rzymie jak uderzenie grzmotu, którego „podstawowa siła polegała na tym, że słychać je było z daleka” – podkreślił z ironią Ratzinger.
Od tamtej pory między obydwoma mężczyznami brakowało porozumienia. Küng, który wydawał kolejne kontrowersyjne oświadczenia, piętnował nieuczciwe procedury „rzymskiej Inkwizycji”, od niedawna kierowanej przez Ratzingera.
Bawarczyk ze swej strony za kulisami bronił swojego konfratra. Kiedy w 1979 r. Küngowi zakazano nauczania, robił wszystko, żeby prawo nauczania mu przywrócono. Ale separacja już się dokonała. Kiedy w lipcu 1983 r. obaj mężczyźni spotkali się w bawarskiej letniej rezydencji Ratzingera, Küng zrozumiał, że mimo wzajemnej sympatii obaj teologowie żyją „w dwóch całkiem różnych światach”.
Do takiego samego wniosku doszedł przy ich kolejnym spotkaniu, 22 lata później, po wyborze Benedykta XVI na stolicę świętego Piotra. Czterogodzinna rozmowa obu teologów w Castelgandolfo 24 września 2005 r. była „otwarta i przyjacielska”, prawie obiecująca. Ale od wystąpienia w Ratyzbonie w 2006 r. Küng czuł się rozczarowany pontyfikatem Bawarczyka i teolog z Tybingi potępił decyzje swojego dawnego kolegi tak samo zdecydowanie, jak wcześniej potępiał Jana Pawła II.
Osobiste porachunki czy spór między dwiema szkołami? Szwajcarski teolog lubił się przedstawiać jako Wilhelm Tella, reformator prześladowany przez tego, którego nie wahał się nazywać „Wielkim rzymskim inkwizytorem” albo „Panzerkardinalem”.
Nawet o. Yves Congar OP podziwiał jego śmiałość wobec cenzury, co nie byłoby możliwe za Piusa XII. Co gorsza, Küng nie wahał się szydzić ze swojego konfratra, kiedy ten, jak wynikało z jego wypowiedzi, żałował kiedyś, że zrezygnował ze swojego wielkiego dzieła teologicznego na rzecz kariery kościelnej.
Co do Ratzingera, niektórzy w postaci Hansa im Glücka z baśni braci Grimm, którą Bawarczyk ukazał w podsumowaniu swojego Wprowadzenia w chrześcijaństwo, widzieli zakamuflowaną krytykę Künga. Czyż stanowisko zajmowane przez Künga, przywódcę nowoczesnej teologii nie prowadziło, jak w baśni, „od złota do osełki”? Jednak emerytowany papież zawsze negował, jakoby przez pokazanie postaci tego świętoszka, który „dał się zwieść taniej i uproszczonej Ewangelii”, robił aluzje do swojego szwajcarskiego kolegi.
Nieomylność papieża, kapłaństwo kobiet, eutanazja, dialog między religiami: odmienność poglądów dzieląca obu mężczyzn miała charakter doktrynalny.
Küng przyznał, że Być chrześcijaninem napisał w odpowiedzi na Wprowadzenie w chrześcijaństwo Ratzingera. Ich zasadnicze nieporozumienie dotyczyło postaci Chrystusa. Küng zarzucał Ratzingerowi, że przyjął tylko chrystologię „odgórną” – wychodzącą od wcielenia Syna Bożego – nie łącząc jej z chrystologią „oddolną” – opierającą się na Jezusie z Nazaretu.
Natomiast Ratzinger oskarżał Künga, że z „Jezusa historycznego uczynił rzeczywistą normę bycia chrześcijaninem i że zniszczył zarówno jedność Chrystusa jak i doktrynę Trójcy Świętej”.
Czy Ratzineg pisał „tylko dla katolików”, a Küng zwracał się tak samo do chrześcijan i nie-chrześcijan (bo teolog z Tybingi miał taki pogląd na tę sprawę)? Ratzinger niewiele mówił na ten temat, ale w 1998 r. oświadczył: „Różnice między naszymi stanowiskami teologicznymi obaj uważamy za słuszne i konieczne do rozwoju myśli. I one w niczym nie niszczą naszej wzajemnej sympatii i zdolności współpracowania za ich pośrednictwem”.
Küng ze swej strony życzył Ratzingerowi, jeszcze zanim został on papieżem Benedyktem XVI, szczęśliwszego losu niż los Ottavianiego, jego poprzednika w Świętym Oficjum, „którego dziś nie pamiętają nawet młodzi teologowie”. Życzenie to spełniło się ponad jego najśmielsze oczekiwania, nie burząc jednak łączącej obu mężczyzn przyjaźni i popularności każdego z nich.