Sami wybieramy, kogo wpuścimy do naszego małego, dziwnego świata.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Piotr*: Moje zainteresowanie fałszywymi przekonaniami o miłości rozpoczęło się od pewnego spotkania. Kilkanaście lat temu zatelefonował do mnie kolega z czasów liceum, którego dość długo już nie widziałem. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
– No co tam u ciebie? Słyszałem, że mieszkasz w Warszawce? I mówisz, że jesteś szczęśliwy w małżeństwie?
– Nawet bardzo – powiedziałem.
– Wiesz co, wpadłbym do ciebie, pogadalibyśmy, bo mi coś nie idzie z tymi dziewczynami.
Zaprosiłem go i przyjechał kilka dni później. Wyszliśmy na spacer po starówce. Zaczął rozmowę w następujący sposób:
– To mówisz, że jesteś szczęśliwy w małżeństwie? Czyli spotkałeś swój ideał… Ja jakoś nie mogę znaleźć.
– Jaki ideał? – zapytałem zdziwiony. – Ula jest super pod wieloma względami, ale nie jest idealna.
Z twarzy kolegi wyczytałem zaskoczenie i zdziwienie.
– Jak to? Nie jest ideałem?
Czy współmałżonek powinien być idealny?
Okazało się, że mój kolega, który cieszył się powodzeniem u kobiet, odtrącił już kilka z nich, bo nie okazywały się ideałami. A co spowodowało, że postanowił o tym pogadać? Fakt, że obecna dziewczyna jemu dała kosza, a nie on jej. Nie wiem, kto był wtedy bardziej zdziwiony. On – że ja się czuję szczęśliwy w małżeństwie, a przy tym nie uważam swojej żony za ideał – czy ja – że mój kolega, dorosły przecież, inteligentny facet, szuka idealnej dziewczyny. Chodziliśmy jeszcze około trzech godzin po mieście, rozmawiając o związkach damsko-męskich. Z tego, co pamiętam, udało mi się zaskoczyć go jeszcze kilka razy swoimi poglądami w tym temacie. Od tamtej pory w mojej pracy z młodzieżą i w kontaktach ze znajomymi zacząłem zwracać uwagę na to, czy wierzą, że znajdą swój ideał partnerki bądź partnera, ewentualnie żony lub męża. Okazało się, że jest to bardzo popularny pogląd.
Z rozmów z licealistami wywnioskowałem, że występuje on w co najmniej dwu odmianach. Jedni mówią: Pragnę odnaleźć idealną kobietę / idealnego mężczyznę, inni natomiast skłonni są się zgodzić, że być może nie ma ludzi idealnych, ale wierzą, że aby odnieść sukces w miłości, trzeba znaleźć swój ideał kobiety lub mężczyzny, czyli kogoś, kto będzie dla mnie subiektywnie idealny. Niektórzy nazywają to poszukiwaniem drugiej połowy. Spotykanym w naszej kulturze symbolem są noszone przez dziewczyny i chłopaków połówki serduszka, pasujące do siebie po złożeniu.
Prawdziwy starożytny mit
Poszukiwanie drugiej połowy, która będzie idealnie do mnie pasować, nie jest nowym wynalazkiem. Już starożytny filozof grecki Platon (427–347 p.n.e.) przedstawia w dialogu Uczta mit o tym, że ludzie mieli niegdyś cztery nogi i cztery ręce oraz dwie twarze. Były to jednostki bardzo silne, mogące zagrozić nawet bogom. Zeus, nie chcąc ich zabijać, postanowił ich jednak osłabić i poprzecinał wszystkich na dwoje. Odtąd każdy tęskni i poszukuje swej utraconej drugiej połowy.
To właśnie dzięki Platonowi słowo „ideał” (w języku greckim – „wyobrażenie”) weszło do języków europejskich. Filozof ten uważał, że świat dzieli się na byty niematerialne (właśnie: „idee”), doskonałe pod każdym względem, oraz byty materialne, ziemskie, które są lepszym lub gorszym odwzorowaniem idei. Innymi słowy, według Platona istnieje w świecie idei niedościgniony wzorzec, matryca każdej rzeczy i istoty, na przykład dobra, stołu czy biegu olimpijskiego.
Z kolei w świecie ziemskim – jego zawsze niedoskonała realizacja. Zatem „idealny” oznacza coś z jednej strony pierwotnie doskonałego, z drugiej zaś – nigdy w stu procentach nieosiągalnego. Nic jednak nie potwierdziło istnienia świata idei, a już Arystoteles, najwybitniejszy uczeń Platona, nie zgodził się w tym temacie ze swoim mistrzem. W naszym ziemskim świecie byty idealne nie istnieją. Dlatego poszukiwanie doskonałej miłości, partnera czy partnerki z góry skazane jest na porażkę.
Uzależnienie przebiegu swojego życia od znalezienia idealnej wartości lub idealnego człowieka to dramatyczna strata czasu i sił. Prawdopodobnie część z nas nie uniknie tego, że będzie posiadać w sobie mniej czy bardziej uświadomiony wzorzec partnera bądź partnerki, ale najważniejsze, aby nie dać się przez niego zdominować. To znaczy, nie pozwolić, aby wizja ideału powodowała niekończące się poszukiwanie, co wcześniej czy później musi doprowadzić do wycofywania się z kolejnych relacji. A przecież bardzo łatwo – po kilku nieudanych próbach – przyjąć sposób myślenia typu „ja to w ogóle się do związku nie nadaję”, co w ogromnej większości przypadków nie jest prawdą.
Moja żona była… wyjątkowa
Idealnej dziewczyny poszukiwał także Will Hunting, główny bohater filmu Buntownik z wyboru. Psychiatra Sean Maguire, który staje się mentorem Willa, rozumie, co znaczy prawdziwa miłość, i bynajmniej nie uważa swej zmarłej żony za ideał, ale za wspaniałą kobietę jego życia. Tłumaczy on Willowi w prosty, lecz genialny sposób fałsz jego sposobu myślenia.
Will: W zeszłym tygodniu byłem na randce.
Sean: Jak ci poszło?
Will: Dobrze.
Sean: Planujesz następne?
Will: Nie wiem.
Sean: Dlaczego?
Will: Nie zadzwoniłem…
Sean: Amator.
Will: Wiem, co robię. Nie martw się o mnie, wiem, co robię… Ale ta dziewczyna jest piękna, mądra, zabawna, inna niż te, z którymi się spotykałem.
Sean: Więc zadzwoń do niej, „Romeo”!
Will: Po co? Żeby się przekonać, że nie jest aż tak mądra, a raczej nudna? Ona jest tak cholernie doskonała, że nie chcę tego zepsuć.
Sean: Może ty jesteś teraz doskonały, może tego nie chcesz zepsuć? To niezła filozofia! Możesz przeżyć całe swoje życie i tak naprawdę nigdy nikogo nie poznać. Moja żona popierdywała, kiedy się zdenerwowała. Miała mnóstwo cudownych słabości. Pierdziała przez sen. Wybacz, że ci o tym mówię. Pewnej nocy obudziła tym psa. Sama też się przebudziła i pyta: to ty? Powiedziałem, że tak. (wybuchają śmiechem). (…) Cudowne, małe codzienne drobiazgi. Za tym najbardziej tęsknię. Za jej małymi słabostkami, o których wiedziałem tylko ja. Moja żona była wyjątkowa. Ona też znała moje grzeszki. Ludzie to nazywają „niedoskonałości”, ale to właśnie one są ważne. Sami wybieramy, kogo wpuścimy do naszego małego, dziwnego świata.
Nie jesteś doskonały. I pozwól, że ci coś powiem. Dziewczyna, którą spotkałeś, też nie jest doskonała. Ważne jest tylko, czy do siebie pasujecie. Tylko o to chodzi, na tym polega bliskość.
Jedyny sposób, żeby się tego dowiedzieć, to spróbować… Tak jak w przypadku wielu spraw w życiu, w kwestii miłości często grozi nam popadnięcie w jedną z dwu skrajności: przesada, nadmierne skoncentrowanie i – na drugim biegunie – zaniedbanie, nonszalancja. Szukając spełnienia w związku miłosnym, możemy nigdy go nie nawiązać, dyskwalifikując kolejne osoby jako niepełnowartościowe dla mnie, nieidealne. Możemy także, przeciwnie, zatrzymując się na atrakcyjności zewnętrznej drugiego człowieka, nie przyjrzeć się uczciwie, kim w rzeczywistości jest, jakie ma cechy, jakie wartości są dla niego najważniejsze, jakie doświadczenia sprawiły, że taki jest…
*Fragment książki Piotra Klimskiego i Wojciecha Sulimierskiego „Kocham Cię! Współczesne mity o miłości”, wyd. W drodze, Poznań 2020
**Tytuł, lead, skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl
Czytaj także:
Nad miłością nie trzeba pracować, wystarczy odpowiednio się dobrać. Prawda czy fałsz?