Po urodzeniu mojego pierwszego syna dowiedziałam się, że przede mną jest jeszcze jedna wielka przeszkoda.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nie byłam gotowa, by zostać matką, kiedy urodził się mój pierwszy syn. Chciałam być matką. Zrobiłam kurs rodzenia i słuchałam rad mojej matki, teściowej i babci, ale nic nie mogło złagodzić wpływu tsunami, które mnie uderzyło.
Stajesz się matką w chwili, gdy twoje dziecko zaczyna rosnąć w twoim łonie, a kiedy rodzi się twoje dziecko, jesteś matką w jeszcze inny i bardziej widoczny sposób – a jednak wciąż dopiero zaczynasz być matką. Bez wątpienia jesteś matką, kiedy zmieniasz pieluchy, karmisz piersią, przytulasz i kochasz, a jednak w głębi duszy dzieje się inny rodzaj ciąży: bolesna, konieczna i nieskończenie błogosławiona.
Inny rodzaj pracy
W tym sensie mówię, że nie byłam przygotowana i może nie powinnam być… Ale trzeba głośno powiedzieć, że jest to przeszkoda do pokonania – to kolejna pełnowymiarowa praca. Jest dłuższa i mniej widoczna. Zdarzyło się to ponownie wraz z narodzinami moich dzieci, które przyszły później, ale w przypadku pierworodnego było to doświadczenie, które wywarło na mnie niesamowity wpływ.
Mogłabym to wszystko podsumować wydarzeniem, które pamiętam bardzo dobrze, chociaż wolałabym przypomnieć sobie lepsze rzeczy o sobie. Mój syn Michael miał zaledwie miesiąc i właśnie poznawałam wszystkie nowe rzeczy, które nadeszły wraz z jego narodzinami, więc byłam, szczerze mówiąc, zmęczona i zapracowana.
Pewnej nocy zaczął płakać po tym, jak nakarmiłam go piersią i zostawiłam go idealnie czystego. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego był taki niepocieszony. Trzymałam go w ramionach i szorstkim tonem w końcu powiedziałam: „Kim naprawdę jesteś? Czego chcesz?”. Z perspektywy czasu, patrząc na to z odległości 13 lat, widzę, że zadawałam sobie samej te same pytania.
Cierpienie: ścieżka transformacji
Długo zajęło mi nazwanie tego, co stało się ze mną po urodzeniu Michaela, a jeszcze więcej czasu upewnienie się, że kruchość, której doświadczyłam, nie była niemożnością bycia matką – była to depresja poporodowa. Ale zdałam sobie z tego sprawę dopiero wiele lat później. Ten trudny i frustrujący czas nie był czarnym znakiem w mojej historii jako matki, ale raczej nieuniknioną ciemną stroną światła.
Dla ludzi świadomość, że ból i cierpienie można pokonać, nie jest wystarczającą pociechą, ponieważ byłoby to tak, jakby powiedzieć, że część naszego życia, która jest cierpieniem, można po prostu wyrzucić lub odrzucić. To, co naprawdę do nas przemawia, to fakt, że cierpienie może być częścią czegoś dobrego. Tak jak dziecko musi przejść przez ciemność kanału rodnego, tak również wiele matek musi przejść okresy ciemności.
Przemiana podobna do nawrócenia
Zostanie matką to przemiana podobna do nawrócenia. To nie tylko kwestia siły woli; nawrócenie następuje, gdy stajemy w obliczu obecności kogoś większego od nas. Przypomina mi to Jakuba i jego nocną walkę z aniołem, o której czytamy w Księdze Rodzaju, w 32. rozdziale.
Możesz naprawdę dotrzeć do nowego miejsca w swoim życiu tylko wtedy, gdy zmagasz się z tą Obecnością. Pozwólcie, że powiem, że przybycie dziecka jest podobne do anioła, którego obecność wywołuje walkę. Z pewnością matka nie walczy z własnym dzieckiem, ale to dziecko jest rzecznikiem Obecności, która tworzy wszystko i stawia przed nami wyzwanie.
Wychowawcą jest Bóg
Każda ścieżka w życiu człowieka, w jakimkolwiek kierunku, lub lepiej, bez względu na powołanie, którą podąża, jest ciągłą edukacją, która kształtuje w nas to, kim jesteśmy i kim się staniemy. Myślę, że wychowawcą jest Bóg Ojciec. Na mojej drodze ten Nauczyciel postawił macierzyństwo, prawdopodobnie dlatego, że było to dla mnie najlepsze, abym mogła pogłębić swoją relację z Nim. Urodziłam dziecko, ale na dłuższą metę to wydarzenie było też dla mnie narodzinami.
Relacja matka-dziecko doprowadziła mój codzienny egocentryzm do kryzysu. Kiedy umieściłam kogoś innego w centrum mojego życia, uwydatniła się również część mnie, która była ukryta przez idola moich własnych pragnień. Ale to nie wszystko.
To doświadczenie zmusiło mnie do spojrzenia poza macierzyństwo. Jak łatwo jest nam powtórzyć zdanie z Ojcze nasz, które mówi: „Bądź wola Twoja”. Możemy to wygodnie powiedzieć i spędzić nasze dni skupione na naszych niezliczonych osobistych pragnieniach. Potrzeba było macierzyństwa i długiego okresu porodu, aby przyjąć wolę Innego w moim życiu.
Czytaj także:
Jak zadbać o siebie w macierzyństwie? Radzi Mama Terapeutka [wywiad]
Czytaj także:
Akceptacja – słowo klucz w macierzyństwie