Nieustanna negatywna informacja zwrotna to przemoc. Co możemy robić, by zmieniać taki styl widzenia i mówienia do bliskich?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Królowa Śniegu” zaczyna się od sceny, gdy na świat spadają odłamki zaczarowanego lustra. Gdy jeden wpada do oka Kaja, zaczyna on widzieć ludzi jako brzydkich i złych. Kiedy takie okruchy krzywych zwierciadeł wpadają do domu, klimat w nim jest nie do życia. Nie da się bowiem żyć z kimś, kto widzi tylko zło.
Jeśli słyszymy od obcych ludzi przykre słowa na swój temat, łatwiej sobie z tym poradzić. Wytłumaczyć, ograniczyć kontakt albo wyeliminować ze swojego życia. Gdy jednak to bliska osoba widzi w nas same najgorsze rzeczy, nie mamy gdzie uciec. Możemy podejrzewać, że to cała prawda o nas. Bliskim ludziom przecież wierzymy. Szczególnie boleśnie dotyczy to dzieci, które właśnie od rodziców czerpią wiedzę o tym, kim są i co potrafią. Nieustanna negatywna informacja zwrotna – to przemoc.
Co możemy robić, by zmieniać taki styl widzenia i mówienia do bliskich?
Przypisywanie intencji
Jeśli mamy skłonność do przypisywania bliskim złych intencji („nie patrzy na mnie, pewnie mnie nie kocha”; „zjadł cały pasztet, co za egoista!”), przestajemy widzieć, kim są naprawdę i zaczynamy żyć historiami, które opowiadamy sobie we własnych głowach. Ludzie, którzy nas kochają, są bezradni wobec posądzeń. Nieludzko jest żyć z ciągłym przymusem udowadniania, że się nie chciało źle.
Lepiej przyjąć ogólne założenie, że „ludzie robią najlepiej, jak umieją” i niezwykle rzadko celowo chcą nam uprzykrzyć życie. Jeśli w to nie wierzymy, możemy zapytać, jak to jest u nas – jak często wstajemy rano z myślą, by sprawiać innym przykrość? A potem możemy zacząć rozdzielać to, co widzimy (fakty, jak np. „ktoś zjadł pasztet”) od znaczenia, jakie temu nadajemy (intencje, np. „zjadł, bo myśli tylko o sobie”). Zdziwilibyśmy się, jak dobre intencje mają nasi bliscy, na które nawet byśmy nie wpadli. A co, jeśli domownik, który zjadł ostatni kęs czegoś, tyle razy słyszał, ile to w domu jedzenia się marnuje?
Zamiast żyć domysłami co do cudzych intencji, lepiej po prostu z życzliwością i zaciekawieniem zadawać bliskim pytania i ze zrozumieniem słuchać ich odpowiedzi.
Zawstydzanie
Kiedy robimy wielką sprawę z codziennych uchybień, wlewamy w serca naszych bliskich przekonanie, że są znacznie gorsi niż w rzeczywistości. Zwłaszcza gdy stygmatyzujemy to, co czyni nas ludźmi: że zapominamy, brudzimy, czasem mówimy albo robimy coś głupiego. W dodatku każdy człowiek ma wbudowany wewnętrzny megafon, który i tak już mu dowala za wszelkie błędy.
Jeśli chcemy coś zmienić, przykładajmy lupę do tych drobiazgów, które są piękne i poruszające, a które umykają w codzienności. To o nich mówmy i je świętujmy.
Pokazywanie, czego drugi nie umie
Katastrofalne w skutkach dla dzieci, które – jeśli poczują się „do niczego”, mogą się całkiem zamknąć na rozwój. W małżeństwie to też strategia na osłabienie relacji. Zdarza się, że i po 40 latach przeżytych razem małżonkowie wierzą, że jak się wkurzą, to drugi człowiek nauczy się tego, czego nigdy nie umiał. Zamiast więc żyć nierealnymi oczekiwaniami i etykietować bliskich, bardziej wspierająca dla wszystkich (z nami włącznie) będzie akceptacja. Akceptacja oznacza, że przyjmuję i przytulam drugiego z tym, czego nie umie. Zawsze też mogę zadać pytanie: „Czego potrzebujesz, żeby to było dla ciebie łatwiejsze?”.
Pomóc może w tym wdzięczność. Marlena Bessman-Paliwoda napisała kiedyś piękny tekst o pomyśle na „słoik wdzięczności”. Przez cały Adwent możemy wrzucać do słoika z imieniem bliskiej osoby jedną karteczkę z tym, za co chcemy jej tego dnia podziękować. A potem postawić swój dar pod choinką. Nie do wiary, ile zaczynamy widzieć w drugim człowieku, gdy wpuszczamy do serca wdzięczność. I jak uświadamiamy sobie, ile wcześniej nie dostrzegaliśmy.
Zachwyciło mnie kiedyś znaczenie słowa „afirmować”, pochodzącego od łacińskiego „affirmare” – zgadzać się na coś, potwierdzać, uznawać za dobre, zaręczać, wzmacniać, umacniać. Jeśli w naszych sercach damy więcej przestrzeni tej części, która kocha i traktuje z czułością nas samych, a w konsekwencji innych – Adwent może być cudowną okazją, by naszych bliskich potwierdzić i wzmocnić.
Dla tych, którzy w Adwencie chcieliby zacząć widzieć dobro we współmałżonku, przygotowałam kalendarz adwentowy, który można pobrać na mojej stronie.
Czytaj także:
Dobroci dla siebie samych uczymy się jako dzieci
Czytaj także:
Piękne zadanie na adwent: obudzić we wspomnieniach dobroć, a przez to otworzyć drzwi nadziei.