separateurCreated with Sketch.

Krzyk nie jest metodą wychowawczą. Dlaczego podnosimy głos na dzieci? [wywiad]

KRZYCZYMY NA DZIECI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Z Edytą Zając, psychologiem i mamą trójki dzieci rozmawiamy o przyczynach krzyku, cierpliwości i wyrzutach sumienia, które pokazują… że jesteś dobrą mamą.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Marlena Bessman-Paliwoda: Krzyczymy na dzieci. Zdarzyło się to chyba każdemu rodzicowi. U jednych jest to sporadyczne, u innych - częste. Chcąc jednak przestać to robić, powinniśmy refleksyjnie podejść do pytania – dlaczego krzyczymy na swoje dzieci? Co stoi za rodzicielskim krzykiem?

Edyta Zając*: Tak naprawdę trudno uchwycić jedną przyczynę, która stoi za krzykiem. Możemy uznać, że ogólnie chodzi o brak cierpliwości, ale znów - jest to worek, do którego można wrzucić bardzo dużo. Rodzicielska cierpliwość nie zależy od tego, co robi dziecko.

To, czy jesteśmy cierpliwi wiąże się z tym, jak wygląda nasze życie, jak radzimy sobie ze stresem, czy mamy choć namiastkę równowagi życiowej, czy czujemy się bezpiecznie w swoim domu, miejscu pracy. Przeróżne napięcia, wymagające sytuacje, toksyczne relacje i wyzwania codzienności mogą wpływać na to, że pojawia się krzyk.

Jak wdrażać zatem zmianę?

Dobrze jest przyjrzeć się sobie w relacji z dzieckiem. Dobrze też przyjrzeć się sobie poza tą relacją. Nawet jeśli wiemy, że chodzi o długofalowy stres, możemy zastanowić się nad tym, w jakich sytuacjach częściej pojawiają się wybuchy złości. Czy chodzi o porę dnia, gdy tej cierpliwości nie ma? A może krzyk zwykle następuje po sprzeczce z innym dorosłym? Im więcej takich spostrzeżeń, tym lepiej. Dzięki temu możemy skupić się na tym, jak radzić sobie z tymi emocjami. Warto skoncentrować się na źródle problemu, a nie na jego efekcie (czyli na krzyku).

Przypuśćmy, że staram się nie krzyczeć na dziecko, a jednak wciąż mi się to zdarza... Jak nie popaść w takiej sytuacji w szkodliwe myślenie: „Jestem złą matką, jestem beznadziejna”.

Gdzieś kiedyś przeczytałam, że dobra mama to ta, która ma wyrzuty sumienia. Uśmiecham się do tej myśli. Rzeczywiście jest tak, że poczucie winy, pretensje do samej siebie i zastanawianie się nad lepszym scenariuszem dnia to rzeczy wpisane w rodzicielstwo. Nie znam mamy, która nigdy nie czuła się źle ze swoimi wyborami czy reakcjami. Możemy uznać zatem, że wyrzuty sumienia są w porządku pod jednym warunkiem: jeżeli nie są destrukcyjne.

Jeżeli zatem poczucie winy sprawia, że zadręczamy się, towarzyszy nam gonitwa myśli, to niepokojący znak. W takich momentach warto spojrzeć z odpowiedniej perspektywy na rodzicielstwo. Z kim się porównuję? Kto jest dla mnie wzorem rodzica? Jakim rodzicem chcę być? Jak dokładnie brzmią moje oczekiwania wobec siebie? Jak mam się zachowywać, co mam robić, aby moje dziecko czuło się kochane? Często to niesprecyzowana wizja rodzicielstwa, niejasne potrzeby i oczekiwania sprawiają, że każdy krok jest błędem.

Kiedy jednak pojawi się krzyk, dobrze dać sobie chwilę na wyciągnięcie wniosków. Co doprowadziło mnie do krzyku? Co mogę zrobić w przyszłości, aby się uspokoić? Nie ma idealnych rodziców. Ci wspaniali nie boją się konfrontacji ze swoimi emocjami.

„Z dziećmi nie zawsze można grzecznie. Brak krzyku ma negatywne skutki dla wychowanie dziecka” – to opinie, z którymi jeszcze mogą się spotykać młodzi rodzice.  Jak się do tego odniesiesz?

Przeraża mnie takie myślenie. Kiedy słyszę takie opinie lub co gorsza, jestem świadkiem takich zachowań, zawsze sobie myślę o tym dziecku, które wieczorem położy się w łóżeczku i zaśnie właśnie z tym wspomnieniem - krzyczącego rodzica. Założenie, że bez krzyku nie ma efektów jest reliktem przeszłości. 30-40 lat temu ludzie byli wychowywani inaczej. 20 lat temu ludzie byli wychowywani inaczej. W ciągu ostatnich dziesięcioleci psychologia, psychiatria, nauki społeczne bardzo się rozwinęły.

Wiedza sprzed lat nie jest już aktualna. Dziś wiemy, że regularna agresja (bo jej wyrazem jest krzyk) odciska piętno na dziecku. To, czym otoczone jest dziecko, wpływa na jego postrzeganie świata, innych ludzi, siebie. Czy świat jest bezpiecznym miejscem? Czy mogę ufać ludziom? Czy mogę powiedzieć prawdę o tym, co czuję? Czy moje emocje, myśli, marzenia, trudności mają dla kogoś znaczenie? Czy ja jestem ważna? Wszystko to, co dostaje dziecko, wpływa na jego przyszłość. Jeżeli dorosły uznaje krzyk za metodę wychowawczą, automatycznie bierze odpowiedzialność za trudności dziecka w przyszłości.

Wyobraźmy sobie sytuację: rodzice mają trudny czas w małżeństwie i wiele emocji w nich pracuje. Mają też poczucie, że dzieci wszystko robią głośniej, potem zaczynają się bić i gdy wchodzą do ich pokoju z zamiarem krzyku... I tu zatrzymujemy akcję. Co mogą zrobić, by jednak nie ranić innych?

Pauza. Zdaję sobie sprawę z tego, jak może to być wymagające. Bardzo jednak zachęcam do pracy z pauzą, czyli do fizycznego wychodzenia z sytuacji, która może zakończyć się krzykiem. W moim domu panuje zasada, że na trudne momenty reaguje ten rodzic, który ma w sobie więcej cierpliwości.

Dlatego w chwili, gdy czuję, że nie jestem w stanie rozwiązać dziecięcych problemów tak, jak chcę (z życzliwością, współczuciem, zrozumieniem), wkracza mój mąż, który akurat w tym momencie ma świeższe spojrzenie. Gdy nie ma możliwości wymiany, dobrze dać sobie parę krótkich chwil w innym pomieszczeniu. Jak chcę za chwilę zareagować? Jaką mamą chcę być?

*Edyta Zając jest psychologiem, trenerem oraz autorką psychologicznych książek i bloga. Od kilku lat prowadzi kursy online, które umożliwiają współpracę z psychologiem bez wychodzenia z domu. Jest żoną Mirka oraz mamą trójki dzieci.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.