Samodzielność jest cechą pozytywną i bardzo ważną. Zgubna jest samowystarczalność, poczucie, że jest się dla siebie początkiem i końcem, bez żadnych punktów odniesienia.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Mama superbohaterka
Proszenie o pomoc nie zawsze jest łatwe. Dla niektórych z nas prośba o pomoc jest dopiero czymś, czego musimy się w macierzyństwie uczyć. Czasami ogarnia nas takie poczucie, że same powinnyśmy sprostać wszystkiemu, co się dzieje, jakby poproszenie o wsparcie miało nadać nam miano gorszych. Szczególnie na początku naszej macierzyńskiej drogi. Nierzadko bierzemy na siebie każdy płacz, każdą pobudkę, każde karmienie, przebieranie, każde przykrycie kocykiem.
Chcemy być samodzielne. Chcemy udowodnić sobie i innym, jak wspaniałymi jesteśmy matkami. Boimy się ocen. Potrzebujemy pewności, że nad wszystkim panujemy i świetnie sobie radzimy. Tylko z tej samodzielności jedynie krok do samowystarczalności – czyli miejsca, gdzie to my wszystko wiemy najlepiej. Tylko my.
Samodzielność a samowystarczalność
Ciekawie te dwie cechy zestawia s. Anna Maria Pudełko, mówiąc o zachowaniu Ewy w raju:
Gubi ją nie samodzielność, co samowystarczalność. Samodzielność jest cechą pozytywną i bardzo ważną. A zgubna jest właśnie samowystarczalność, poczucie, że jest się dla siebie początkiem i końcem, bez żadnych punktów odniesienia. […] Ta samowystarczalność prowadzi potem do ogromnych konsekwencji, bo następuje zerwanie wszystkich relacji.
Niepytanie Ewy o pomoc poskutkowało zerwaniem relacji z Bogiem, z mężem, z naturą. A jakie konsekwencje może mieć samowystarczalność w macierzyństwie? W pierwszej linii – odsunięcie ojca od obowiązków. I choć początkowo ta wizja matczynego panowania nad każdym aspektem opieki nad dzieckiem może być dla kobiety źródłem spełnienia i satysfakcji, z czasem może się to zmienić we frustrację. I kto wtedy jest winien – mąż czy żona?
Konsekwencje samowystarczalności
Po drugie, samowystarczalność może również wiązać się z nadmiernym, emocjonalnym przywiązaniem do dziecka. Znam takie mamy, które po porodzie wręcz „oszalały” na punkcie swojego malucha. Do tego stopnia, że każda najmniejsza czynność przy dziecku musiała być ich udziałem. Nawet kiedy ktoś próbował taką mamę w czymś wyręczyć, na przykład ukołysać malucha do snu, to i tak ona musiała ostatecznie poprawić kołderkę.
Muszę przyznać, że sama przez jakiś czas byłam taką mamą. Mamą, która non stop musi mieć swoje dziecko pod kontrolą. Pamiętam, jak kiedyś poprosiłam przyjaciółkę, żeby popilnowała mojego kilkumiesięcznego synka podczas jednych zajęć na uczelni. Po zajęciach koleżanka, która siedziała obok mnie, powiedziała, że patrzyłam na telefon jak nienormalna. Teraz się z tego śmieję, wtedy panikowałam, rzeczywiście – jak nienormalna.
Po trzecie, samowystarczalność prowadzi najzwyczajniej w świecie do zmęczenia. Bo kiedy chcemy wszystko robić same i nie potrafimy z czegoś zrezygnować, bardzo szybko okazuje się, że wzięłyśmy na siebie za dużo. I nie chodzi tu o zmęczenie, którego można pozbyć się dodatkową drzemką. Raczej o takie, które będzie nas przygniatało z dnia na dzień, jeżeli naprawdę nie będziemy prosić o pomoc.
Podzielić się dzieckiem
Ale prosić o pomoc to jedno, trzeba jeszcze nauczyć się tę pomoc z pokorą przyjmować. A nam, mamom, czasami tak trudno pogodzić się z tym, że ktoś robi coś inaczej, niż jest w naszym zamyśle. Nikt nie jest nieomylny, my też. Dlatego czasami wsłuchajmy się w głos innych. Tata nie potrafi tak sprawnie ubrać dziecka? Daj mu szansę, w końcu nabierze wprawy. Babcia przyjechała i chce zabrać malucha w tygodniu do cukierni, a pozwalacie mu na słodkości tylko w weekend? Daj im się pocieszyć i wykorzystaj ten czas dla siebie.
Pomyśl o sytuacji, kiedy nie będziesz mogła zająć się dzieckiem i wylądujesz w szpitalu. Co wtedy? Twoje dziecko będzie zdane na bliskie ci osoby, powinny więc znać je jak najlepiej. A ty, zawsze będziesz miała w jego sercu szczególne miejsce, bo jesteś jego mamą. To się nie zmieni, nigdy. Dlatego warto czasem odpuścić, to zrobi dobrze i nam, i dzieciom.
Czytaj także:
Jak zadbać o siebie w macierzyństwie? Radzi Mama Terapeutka [wywiad]
Czytaj także:
Akceptacja – słowo klucz w macierzyństwie