Dzieci stają się w naszym życiu najłatwiej dostępnym obiektem odreagowania takich doświadczeń, w których ktoś nas „nie szanował” czy nie brał pod uwagę.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jako rodzice znamy ten stan – gdy chcemy, by dziecko robiło coś zupełnie innego, niż robi. Rodzicielska bezsilność nie jest jednak wcale twórcza: gdy gotujemy się w środku i przepalają się nam obwody, odwołujemy się do najbardziej nam znanych, ale niestety często destrukcyjnych schematów. Powtarzamy najczęściej słowa, które usłyszeliśmy jako dzieci sami i zraniły nas tak bardzo, że zostały w głębinach pamięci na zawsze. I ustawiają się w kolejce do powtórki względem kolejnego pokolenia.
Asertywność wobec dzieci
Asertywność wobec dzieci jest taka trudna dlatego, że – jak mawia Agnieszka Stein – na ogół problem tkwi w naszych relacjach nie z nimi, ale z innymi dorosłymi osobami w naszym życiu i otoczeniu. Bardzo ta myśl do mnie przemawia. Jeśli spojrzymy uważnie, może się okazać, że cierpimy wcale nie z powodu tego, co robią dzieci, ale ponieważ mnóstwo paliwa straciliśmy w relacji z mężem/żoną, rodzicami czy teściami, ludźmi w pracy, sąsiadami, panią w sklepie czy przechodniem na ulicy. Jeśli tam nasze granice są na różne sposoby naruszane i nie wiemy, jak się sobą w tych sytuacjach zaopiekować, dzieci stają się w naszym życiu najłatwiej dostępnym obiektem odreagowania takich doświadczeń, w których ktoś nas „nie szanował” czy nie brał pod uwagę.
Przez to pragniemy wreszcie takiego miejsca, gdzie życie się toczy po naszej myśli. I gdzie przebodźcowany i przeciążony układ nerwowy doczeka się w końcu przerwy. Moment, w którym zaczynamy na dzieci krzyczeć albo przyklejać im etykiety, może pokazywać, że skończyły się nam zasoby. Dlatego zanim otworzymy usta, by powiedzieć dziecku, że jest „niegrzeczne” – nie do przyjęcia, niedopasowane do oczekiwań i nie takie jak trzeba – warto sprawdzić, o co nam w ogóle w tej sytuacji chodzi. I o co chodzi dziecku, by nie zatrzymywać się na tym, co na zewnątrz: zachowaniu.
Komunikowanie dzieciom granic
Jeśli źródło problemu tkwi w chronicznym wyczerpaniu – potrzebujemy przemyśleć całą konstrukcję dnia, ilość snu i źródła nadmiernego ciśnienia w naszym życiu. Sprawdzić, czego możemy sobie odjąć i na czyją pomoc liczyć. Gdy nie jedziemy na oparach, mamy dostęp do rozmaitych form komunikowania dzieciom granic. I tu przyda się gwiazdka: sprawdzi się to łatwiej w domach, gdzie dzieci bardzo dużo słyszą słów podobnych do tych: „kocham cię”, „jesteś dla mnie ważny”, „mam dla ciebie czas”, „lubię być z tobą”, „interesuje mnie to, kim jesteś i co robisz”. I jeśli mogą tego także doświadczać.
Kiedy to, co dziecko robi, zdecydowanie jest nie do pogodzenia z tym, o co w tej chwili chcemy zadbać, mamy różne możliwości. Dziecku będzie łatwiej przyjąć do wiadomości, czego nie może teraz robić, gdy usłyszy, co może. „Jeśli chcesz bawić się wodą, idź, proszę, na dwór”. Podobnie, gdy pozna powód: „Gdy skaczesz po tym krześle, możesz się przewrócić i zrobić sobie krzywdę. Skakać możesz na…”. Ma też sens, gdy mówimy, co i kiedy jest możliwe. „Teraz nie mogę pobawić się w teatrzyk, ale jak zjemy kolację, chętnie to zrobię”.
Okazać empatię
Dzieci potrzebują wiedzieć, że nasze wybory i granice nie oznaczają, że je odrzucamy, nie chcemy ich towarzystwa, nie lubimy ich – bo łatwo im w taki sposób przeżywać nasze gesty i słowa, jeśli nie dajemy im znać, że bierzemy ich uczucia i pragnienia pod uwagę, nawet wtedy, gdy nie możemy ich spełnić. Dlatego im większe emocje towarzyszą dziecku, tym więcej potrzebujemy okazać empatii, gdy musi sobie poradzić z naszym „nie”. „Widzę, że to dla ciebie ważne”. „Widzę, że bardzo ci zależało na tym, żeby ugotować zupę dla lalek”.
Zawsze też potrzeba najpierw sprawdzić, czy zachowanie, jakiego od dziecka oczekujemy, w ogóle jest dla niego możliwe. Czy trzylatek może przez godzinę siedzieć w ciszy, a pięciolatek – nie jeść ciastek, które leżą na stole. Czy nie dzieje się wokół dziecka zbyt wiele i dlatego zaczyna krzyczeć albo bić, więc wystarczy zmienić mu otoczenie i odciąć ilość bodźców. W ogóle już niemożliwe jest, by dziecko na komendę „przestało płakać” – bo do tego potrzebna mu jest nasza czuła opieka i bliskość. I słowa: „Jestem tu z tobą. Możesz na mnie liczyć”. To ułatwia tak wiele.
Czytaj także:
„Jesteś niegrzeczny!” – zdanie, które nie pomaga nikomu
Czytaj także:
Niegrzeczne? A może niezdiagnozowane. O integracji sensorycznej i napięciu mięśniowym u dzieci