„Zgorszenie przyszło od samego założyciela, czyli jakby od ojca rodziny. Ten cios był trudy dla całego zgromadzenia. W tym dramatycznym momencie zaufaliśmy Kościołowi i Benedyktowi XVI, który wysłał 6 biskupów do wszystkich naszych domów na świecie” – opowiada nam ojciec Mariusz Kiełbasa LC.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Małgorzata Cichoń: Po co budujecie Dom Apostołów? Czy apostołowie nie powinni być w drodze?
O. Mariusz Kiełbasa LC: Budujemy dlatego, że to należy do naszego charyzmatu.
Nie jesteście przecież deweloperami!
Ale w życiu apostoła potrzebne jest miejsce, w którym będzie mógł spotkać się z Chrystusem i wzrastać w relacji z Nim. Poza tym, On nie formował każdego apostoła z osobna, lecz we wspólnocie. Oczywiście, kaplica będzie w tym domu najważniejsza, ale ważny jest też kącik kawowy, czyli miejsce głębokich rozmów.
Czytaj także:
Kard Krajewski: Co zrobiliśmy – my, księża – dla tych, którzy do kościoła nie przychodzą?
Czemu wspólnota jest tak istotna?
Bóg chciał nas stworzyć w taki sposób, byśmy zależeli od siebie nawzajem i pomagali sobie. Oczywiście, istnieją powołania pustelników, ale zazwyczaj potrzebujemy kogoś drugiego, by w spotkaniu z nim odkrywać siebie samego i wzajemnie się umacniać.
Takie spotkania to radości, ale i konflikty…
I to nieraz duże! Zdarza się, że dwie osoby, teoretycznie bardzo pobożne, mają na jakiś temat skrajnie odmienne poglądy. Wnoszenie swego bogactwa do wspólnoty czasami uświadamia, że żadna z pojedynczych wizji nie była tą, której Pan Bóg ostatecznie chce. Konfrontacja w pierwszej fazie bywa bolesna, ale – przy otwartości i dialogu – wypracowywany projekt staje się lepszy.
W życiu apostołów, będących na co dzień przy Jezusie, też zdarzały się różnice zdań, charakterów czy wizji. Pismo Święte sporo o tym mówi.
Na co dzień mamy z tym do czynienia i my, księża. Ciągle musimy zadawać sobie pytanie, czy to, co robimy, ma czyste intencje, a nie chodzi o trochę wizualnego sukcesu lub rozgłosu? Szukając lokalizacji dla Domu Apostołów, obejrzeliśmy kilkanaście możliwych opcji. Jedna najbardziej mi się podoba, ale nie wiem, czy Pan Bóg nie chce innej.
W zapale pasji, którą mam, mogę łatwo pobłądzić i pójść za własnym głosem. Na szczęście charyzmat jest nie tylko w jednej osobie, tylko we wspólnocie osób. Jeśli jedna by błądziła, inne będą odczuwać, że coś jest nie tak. Dlatego wspólnota jest kluczowa – nie tylko dla formowanych, ale i dla formujących.
Wspólnota już jest, ale jak doszło do rozeznania, że w Krakowie potrzebny jest dla niej dom?
Po prostu zaczęliśmy rosnąć. Najpierw mieliśmy spotkania w naszym domu zakonnym, potem znaleźliśmy lokal, gdzie mogliśmy w miarę funkcjonować. Ale paradoksalnie, w dobie koronawirusa czy wobec gorszących wieści o Kościele, uczestników zaczęło nam przybywać. Zrobiło się ciasno.
Mieliśmy dwie zarastające działki, więc uznaliśmy, że warto je sprzedać i uzyskane środki przeznaczyć na apostolat. Ponadto w Niemczech nasze zgromadzenie założyło niedawno dwa Domy Apostołów, które niesamowicie skutecznie działają. Te okoliczności pomogły w podjęciu decyzji.
Jak wpadliście na nazwę?
Długo ją rozeznawaliśmy. Okazuje się, że „Dom Apostołów” bardzo pasuje do charyzmatu Legionistów Chrystusa, którym jest formowanie katolickich liderów na służbę Kościołowi. Zależy nam na klimacie domu, w którym człowiek wzrasta. W naszym logo w centrum umieściliśmy krzyż Chrystusa, a filarami są: życie duchowe, wspólnota, formacja, misja i towarzyszenie.
Mówił ojciec, że pomimo ujawnionych zgorszeń w Kościele, zainteresowanych formacją jest więcej. Tymczasem waszemu zgromadzeniu groziło nawet rozwiązanie…
Gdy problem zapukał do naszych drzwi, wszyscy byliśmy w szoku. Zgorszenie przyszło od samego założyciela, czyli jakby od ojca rodziny. Po jego śmierci okazało się, że prowadził podwójne życie. Ten cios był trudy dla całego zgromadzenia także dlatego, że wówczas jeszcze nie słyszano o tego typu skandalach.
W tym dramatycznym momencie zaufaliśmy Kościołowi i Benedyktowi XVI, który wysłał sześciu biskupów do wszystkich naszych domów na świecie. Przeprowadzili osobiste rozmowy z członkami Legionu Chrystusa.
Na podstawie raportu tych hierarchów papież zdecydował, że nas nie rozwiąże. Podkreślił, iż w zdecydowanej większości zgromadzenie jest bardzo zdrowe, prosił jednak m.in. o rewizję naszych konstytucji i struktury przełożonych. Mianował swego delegata, aby nam towarzyszył. Temu kardynałowi wiele zawdzięczamy.
Czytaj także:
Ksiądz, który opowiada ludziom o Bogu przy puszczaniu baniek mydlanych
Chodzi o włoskiego kardynała Velasio de Paolis?
Tak, mając go przy sobie, przeszliśmy przez burzliwe czasy w miarę spokojnie. To był okres refleksji, część naszych księży wystąpiło, część przeszło do diecezji, ale wierzyliśmy, że jeśli zaufamy Kościołowi, wszystko będzie dobrze.
Sami wydaliśmy raport o znanych nam przypadkach nadużyć. Doświadczenie z założycielem nauczyło nas, że transparentność popłaca. Jeśli mamy być apostołami Chrystusa i formować innych apostołów – nie można mieć dwóch twarzy.
A co zrobicie, by w Domu Apostołów nie było zbyt wygodnie i nie stał się wylęgarnią „kanapowców”, lecz miejscem formacji ludzi, którzy – mówiąc językiem Franciszka – będą zakładać wyczynowe buty?
Jednym z filarów, na którym się opieramy, jest apostolat. Jeśli widzimy, że jakaś osoba chce tylko korzystać – przychodzi wyłącznie na wykłady, słucha, rozmawia, ale nie angażuje się – od razu poruszamy ten temat na kierownictwie duchowym. Oczywiście, Chrystus nie od razu wysłał apostołów na misje, tylko zrobił to za jakiś czas. Podobnie dzieje się u nas, i to od małego. Także dzieci mają swe apostolaty.
Na przykład jakie?
Czasem to modlitwa, innym razem chodzi o zrobienie czegoś dla misjonarzy – gdy młodzież jedzie na misje na Litwę, do Rumunii czy Kazachstanu, maluchy przygotowują „bukiet duchowy” i modlą się za starszych. Od 11. roku życia dziewczyny mogą angażować się w apostolat „Pure Fashion” i przez zdrową modę docierać do nowych osób.
Mamy też „Operację Kilo”, która polega na zbiórce żywności dla potrzebujących. Prócz tego, młodzi z klubu Horyzont i Everest jadą do polskich parafii na trzydniowe ewangelizacje w Wielkim Tygodniu. A z dorosłymi planujemy rozszerzyć apostolat Matki Bożej Pielgrzymującej, który przygotowuje teren do możliwych powołań do kapłaństwa czy zakonu.
Czyli konkretnie, co robią dorośli?
Modlą się w swoich rodzinach oraz organizują adoracje w intencji powołań. Przygotowują też wyjazdy weekendowe „ojciec – syn”, matka – córka” i pogłębiają wtedy relacje ze swoimi dziećmi. Jeszcze innym apostolatem jest wystawa związana z Całunem Turyńskim czy Kurs Alfa.
Znajomy animator, po długotrwałej formacji w poważnym ruchu, zetknąwszy się ze studiami i pracą, stwierdził, że stracił wiarę. Na przeszkodzie stanęła mu… teoria ewolucji. Na czym więc polega owocna formacja?
To złożony proces, który ma zasadniczo siedem kroków. Chodzi o to, że każdy z nas znajduje się na różnym etapie życia. Przypomnę, że św. Paweł, zanim został Apostołem Narodów, prześladował chrześcijan.
Jeśli trafiamy na człowieka obojętnego, to najbardziej potrzebuje on świadectwa kogoś ugruntowanego w wierze, a także dzieł miłosierdzia. Bezinteresowne działanie (czyli „miłość w akcji”) dotyka serca obojętnego człowieka. Zaciekawia się i wtedy można mu już głosić podstawy wiary. Staje się poszukującym i jemu trzeba towarzyszyć w drodze do prawdziwego nawrócenia. Ono nie przychodzi tak po prostu!
Na tym etapie często atakuje zły duch, podając wątpliwości, więc łatwo się zniechęcić i wrócić do poprzedniego życia. Z kolei nawrócony chce być jak ten, który go pociągnął, czyli Chrystus, i zostaje Jego uczniem. Uczniowie potrzebują wspólnoty, formacji integralnej oraz misji. Patrząc na osoby, które aktualnie mamy przy sobie, możemy skupić się na wdrażaniu poszczególnych kroków.
Najskuteczniejszą formą ewangelizacji są u was…
…misje. Nawet kogoś, kto dopiero zapoznaje się z wiarą, zapraszamy na tego typu wyjazdy. Oczywiście, nie dostaje ważnej roli, by nie narobić jakichś szkód, ale już może się angażować. Na podstawie doświadczeń i przeżyć „w akcji” taka osoba zadaje sobie życiowe pytania, często prosi o rozmowę z kapłanem czy o spowiedź.
Jezus też zabierał apostołów na „akcje” – np. cuda uzdrowienia, rozmnożenia chleba. Oni wciąż pytali, wątpili, w chwili próby zawiedli Go, ale po Jego zmartwychwstaniu poszli na cały świat.
Dlatego staramy się naśladować tajemnicę Chrystusa, który „wychodzi osobom na spotkanie, objawia im miłość swego serca, gromadzi ich razem i formuje jako apostołów, chrześcijańskich liderów, posyła ich i towarzyszy im we współpracy z Nim w ewangelizacji ludzi i społeczeństwa, by z niego uczynić swoje Królestwo” – to cytat z naszych statutów.
A po czym poznać, że formacja odniosła skutek?
Po autentyczności życia. Pamiętam, jak ktoś wydawał się „idealnym” formatorem, ale nie żył wartościami, o których opowiadał, co ujawniało się w prozaicznych sytuacjach. Odejście od wiary nie zawsze wynika ze złej formacji, bo wiara jest łaską. Znam osobę, która przeżywała w tej dziedzinie kryzys. Podtrzymywaliśmy kontakt i po trzech latach wróciła, umocniona.
Co to znaczy, że w Domu Apostołów będzie można „wzrastać do pełni swojego powołania”?
Ta pełnia polega na odkryciu woli Bożej dla każdego z nas. A to nie jest proste! Nieraz mamy swój plan: ja na przykład nigdy nie chciałem być księdzem, ale Pan Bóg w trzy miesiące zmienił wszystko i dziś czuję się zrealizowany. Najbardziej spełnimy się, gdy odkryjemy własne powołanie i za nim pójdziemy. To proces, który trwa i ujawnia się w konkretnych warunkach. Jeśli znajdę się w sytuacji, która przypomina tę, która będzie typowa dla mojego powołania, zaczynam odczuwać „radosny niepokój”. Zadaniem Domu Apostołów jest stwarzać różnego typu warunki, w którym uczestnicy będą mogli obserwować swoje serca.
Na stronie dom-apostolow.pl zamieściliście hasło: „Razem budujemy Dom Apostołów”. Czy to tylko slogan marketingowy?
Jesteśmy międzynarodowym zgromadzaniem, na wiele rzeczy udaje nam się zdobyć sponsorów zagranicznych, ale zauważyliśmy, że rzecz podarowana nie odniosłaby takiego skutku, jaki byśmy chcieli. Pragniemy zbudować ten dom tak, jak parafia buduje kościół. By włączyli się wszyscy, którzy identyfikują się z ideą formowania apostołów na służbę Kościołowi. Bardzo nam zależy zwłaszcza na wsparciu modlitewnym.
Czytaj także:
Łagiewniki. To miejsce wybrał sobie Bóg, by rozlewać miłosierdzie