Nastrój panujący w domu może przypominać ciepłą, bezpieczną przystań. Bywa jednak też przestrzenią beznadziei i lęku. Albo nieustannego napięcia i krzyku. To ważne, jaki jest, bo właśnie w domu dzieci uczą się radzić sobie z różnymi stanami emocjonalnymi i napięciem. To w tej przestrzeni wykształca się ich wewnętrzna melodia: pogody i optymizmu albo lęku, przygnębienia i innych, często niemożliwych do ogarnięcia, stanów ducha.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nastrój domu bierze początek w tym, jak ze swoimi emocjami radzą sobie osoby dorosłe. Odpowiedzialności za klimat domu nie ponoszą dzieci, bo one dopiero uczą się od rodziców, jak opiekować się swoim smutkiem, lękiem i złością. I wtedy, gdy my, dorośli, zachowujemy spokój w rozmaitych sytuacjach i oferujemy dzieciom wsparcie, mogą one swoje emocje zrozumieć, przeżyć i uregulować.
Kiedy dziecko boi się, zamartwia albo złości – potrzebuje obok bliskiej dorosłej osoby, która ani nie każe mu tłumić tych uczuć („nic się nie stało”, „nie płacz”, „nie ma się czego bać” itp.), ani też ich nie rezonuje, czyli nie popada w panikę, przygnębienie albo wściekłość. W stanie takiego rozregulowania i zalani przez własne emocje nie jesteśmy w stanie pomóc – ani dwulatkowi, ani siedemnastolatkowi – poradzić sobie z emocjami, poczuć się lepiej, zacząć jaśniej myśleć czy szukać rozwiązań. Dlatego najpierw potrzebujemy uczyć się, jak pomagać sobie samym wracać do równowagi.
Wszystkie emocje są ok
Pomaga na pewno świadomość, że wszystkie emocje są ok, wszystkie są ważne i o czymś istotnym nas informują. Możemy uczyć się je rozpoznawać w sobie i nazywać je („jestem zła”, „bardzo mi smutno”, „przeraża mnie to”), szukać ich przyczyn i wspierających metod ich ukojenia. W każdej sytuacji pomaga wydłużenie oddechu, chwila pauzy – czasem fizycznego oddalenia, słuchanie siebie, a czasem kontakt z kimś drugim, komu możemy się wygadać i poukładać sobie, o co nam chodzi.
Taka uważność na siebie pomaga, gdy dzieci obok nas popadają w rozpacz, drżą ze strachu, trzaskają drzwiami lub wykrzykują różne rzeczy, których treści naprawdę nie warto brać dosłownie. Gdy dziecko zachowujące się „dziwnie”, gwałtownie i w sposób trudny dla otoczenia, zawsze nadaje sygnał s.o.s.: „Pomóż mi coś zrobić z tym, co przeżywam”. Większość rodziców zebrała wystarczający materiał dowodowy, że w takich sytuacjach „uspokój się” w ogóle dzieciom nie pomaga, ale jedynie pogarsza sprawę.
Wracać do równowagi
Zupełnie inaczej działają słowa: „Widzę, że jest ci trudno…”. „Chyba bardzo się boisz?”. „Zezłościło cię to strasznie”. Tak reaguje ktoś, kto sam bezpiecznie stoi nogami na ziemi i wie, że to, co się tu dzieje, nie jest zamachem na rodziców, wieki tradycji itp. Nasz spokój i nieprzerażanie się trudnymi emocjami może być dla dziecka kołem ratunkowym. Doświadcza wtedy, że naprawdę rodzic jest kimś większym, rozumiejącym, ogarniającym, na którego ramieniu można się oprzeć i opowiedzieć o swoim wewnętrznym świecie. I rodzic nie zrobi z tego złego użytku.
Dom nie nastraja się pogodą i bezpieczeństwem dlatego, że nie dzieją się w nim trudne rzeczy. Ten dobry klimat wynika z tego, że ciągle w rodzinie jest możliwe wracanie do równowagi. I cokolwiek by się nie działo, chcemy o tym wrażliwie rozmawiać, słuchać siebie nawzajem, wspierać i otaczać opieką.
Empatycznie zaopiekować się sobą
Ten klimat bywa ciężki nie dlatego, że jest w nim gromada małych dzieci, które biegają i „ciągle czegoś chcą” – ale dlatego, że rodzice nie mają już zasobów i stracili możliwość regulowania swoich własnych emocji. To nie dzieci są „irytujące”, ale rodzice znaleźli się na skraju wyczerpania i przestali być dla dzieci oparciem.
Dlatego troszczymy o klimat domu, gdy dbamy o swoje zasoby zasoby. Gdy decydujemy nie układać naszych grafików tak, by jechać na oparach. Gdy zapraszamy do życia zabawę i relaks, i upraszczamy codzienność. Gdy mamy wsparcie innych dorosłych. Gdy dobro człowieka jest wyżej niż to, co „musi być zrobione”. Niewyspany, przepracowany rodzic może tylko krzyczeć głośniej niż dziecko i płakać dłużej niż ono. Ten, który umie empatycznie opiekować się sobą, będzie potrafił z empatią reagować na trudności dziecka.
Czytaj także:
Natalia Kawalec z The Voice Kids: Tam, gdzie jest Bóg, rodzina, przyjaciele, tam jest mój dom
Czytaj także:
Dlaczego domyślanie się prowadzi w relacji na bezdroża