Po raz pierwszy Polak zostanie biskupem w Australii. Co ciekawe, święcenia odbędą się pod Krakowem, a ingres do katedry w Port Pirie. – Jaka jest ta nowa diecezja? – Duża terytorialnie, ale większość obszaru zajmują pustynie. Nie zawojuje się tam zbyt wiele. Chyba, że chce się nawracać kangury…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Małgorzata Bilska: Gratuluję nominacji. Jak Ksiądz Biskup ją przyjął?
Bp Karol Kulczycki: Z drżącym sercem.
Czemu…?
Nie spodziewałem się tego. W Australii mieszkałem 21 lat, od ponad 2 lat jestem w Polsce. To było jak grom z nieba (śmiech).
Czytaj także:
Proboszcz z małej miejscowości zostanie biskupem. Mówi, że to poczucie humoru Pana Boga
To już wyjazd na stałe.
Tak. Nie boję się lecieć do Australii, lubię ją. Funkcja mnie przestraszyła (śmiech). Pracę duszpasterską znam jednak tylko stamtąd. W Polsce pracowałem przed wyjazdem 3 lata, głównie w ośrodku powołań. Teraz też zajmuję się pracą administracyjną.
Nowa misja – nowe możliwości?
Człowiek całe życie się uczy. To nowe wyzwanie. Spotykałem się z biskupami, pracowałem z nimi. Teraz będę musiał stać się jednym z nich. Byłem przełożonym salwatorianów, proboszczem kilku parafii, ale wszystkich tam znałem. Teraz jadę do diecezji w południowej Australii, której nie znam.
Czym różni się Australia Zachodnia, w której Ksiądz Biskup pracował, od Południowej?
W Zachodniej Australii pewną część czasu spędziłem w country – to słowo oznacza wszystko poza miastem. 200-300 mieszkańców to już miasteczko. Duszpasterstwo miejskie w Australii jest podobne do duszpasterstwa polskiego, jednak w country jest trochę inaczej. Jest więcej ośrodków do obsługi. Czasem trzeba było jeździć 100-200 km do małych wspólnot. Kościółki są niewielkie.
Zdarzały się sytuacje, że nie było kaplicy i mszę świętą odprawiałem w ośrodku sportowym. Farmerzy zjeżdżali z okolicy; wystarczyło kilka rodzin z dziećmi, z rodzicami i zebrało się około 30 osób.
Raz jechałem około 100 km i na mszy świętej była jedna osoba. Czasem ludzie spotykali się po prostu w domach. Odprawiałem msze święte domowe. Myślę, że Australia Południowa jest w tym podobna do Australii Zachodniej.
W Australii część dzieci uczy się zdalnie, bo nie są w stanie dojeżdżać do szkoły z oddalonych farm. Jak wygląda duszpasterstwo?
Ze szkolnictwem nie jest tak źle. Nawet jeśli dzieci mieszkają na farmach, codziennie przyjeżdża po nie autobus i zawozi je do szkoły. Zdalnie prowadzi się lekcje tam, gdzie domy są bardzo oddalone od cywilizacji.
Mocno rozwinięte jest natomiast szkolnictwo katolickie. Prawie każda parafia ma powiązaną ze sobą szkołę katolicką. Z ludźmi, którzy mieszkają kilkaset kilometrów dalej nie można za często się spotykać. W oddalone rejony można dotrzeć z posługą sakramentalną raz na kilka tygodni.
Okazyjnie jeździłem na farmy, żeby błogosławić maszyny rolnicze. Na środku pustkowia (śmiech).
Jaka jest ta nowa diecezja?
Duża terytorialnie, ale większość obszaru zajmują pustynie. Nie zawojuje się tam zbyt wiele. Chyba, że chce się nawracać kangury.
(Śmiech) Ilu katolików w niej mieszka?
W całej diecezji mieszka około 200 tys. osób, z czego około 28 tys. to katolicy. Jest kilkanaście parafii, skupionych głównie przy zatoce i oceanie. Moja diecezja Port Pirie obejmuje mniejsze miejscowości, głównie w promieniu 400 km od katedry. Największe z nich mają około 15 tys. mieszkańców.
Kilka parafii leży w głębi lądu i do nich trzeba będzie dotrzeć. Chciałbym poznać księży, którzy tam pracują. Dla mnie jako biskupa ważna jest odpowiedzialność za nich, za ich posługę. Moim pierwszym zadaniem będzie poznanie księży i diecezji.
Bardzo miłe jest to, że zaraz po ogłoszeniu mojej nominacji dostałem dużo powitalnych e-maili i telefonów od biskupów z Australii. Od tych, których znam i tych, których nie znam. Pierwszy odezwał się odchodzący na emeryturę bp Gregory O’Kelly z Port Pirie.
Jezuita?
Tak. Już nie może się doczekać aż przyjadę. Pogania mnie (śmiech). To było miłe, bo znam innych biskupów, a jego – nie. Przekazał mi słowa otuchy i zachęty.
A jaka jest „kondycja” Kościoła w Australii po procesie kard. George’a Pella?
Mniej więcej 24 proc. populacji Australijczyków to katolicy. Katolicyzm jest największą religią w Australii (anglikanie mają o kilka procent mniej wyznawców). Jednak z tej liczby katolików tylko około 12 proc. praktykuje.
Kiedy tam mieszkałem, widać było zwiększającą się liczbę osób tracących wiarę w Pana Boga. Środowisko robi się liberalne, normy są rozluźnione. To a także wygoda życia powodują, że ludzie odchodzą od Pana Boga.
Negują nie Kościół a Pana Boga?
Tak. Ale jest też wielu, którzy przechodzą do Kościoła katolickiego z innych wyznań. Nawracają się też ateiści. Doświadczają pustki w życiu, czegoś zaczyna im brakować i przychodzą. Często nie mają żadnego pojęcia o religii. Nie umieją się modlić… Jako dorośli uczą się podstaw.
Prawie w każdej parafii działa program katechumenalny dla dorosłych, którzy chcą stać się katolikami.
Czytaj także:
“Nieraz widziałam, jak brał się za zmywanie”. Ks. Suchodolski biskupem!
Kard. Pell został niesłusznie oskarżony i skazany, a – jak mówił – ogromną rolę odegrały w tym media.
Z tym się zgadzam.
Jak to w ogóle możliwe?
Media w Polsce są zróżnicowane. Jedne są lewicowo-liberalne, inne – prawicowe. Te pierwsze pokazują ludzkie błędy w Kościele. Są też i takie, które pokazują inny aspekt rzeczywistości. Tu nawet nie chodzi o nadużycia seksualne, ale o propagowanie pewnych wartości. Tego brakuje w mediach australijskich. Wszystkie tamtejsze media są zliberalizowane.
Antykościelne?
To jest widoczne. Mają bardzo duży wpływ na opinię publiczną, bo ludzie na ich podstawie budują obraz rzeczywistości. Ślepo wierzą w to, co piszą dziennikarze.
My w Polsce wiemy, że nie zawsze to, co powiedzieli w telewizji, jest prawdą. W czasach PRL-u telewizję krytykowali moi najbliżsi i znajomi, więc od dzieciństwa uczyłem się tego, że nie wszystko w mediach jest prawdą. W Australii przekaz medialny uważa się za prawdę. A ta bywa zmanipulowana.
Wystarczy wyrwać ją z kontekstu. Pokazać fakty tak, by wywołać dane emocje.
Kiedy byłem kapelanem szkoły średniej, ukazał się dokument Benedykta XVI o liturgii. Miał kilkadziesiąt stron. Był tam jeden paragraf dotyczący muzyki kościelnej. Lokalna prasa zaczęła nagonkę. Wszędzie były wielkie tytuły „Papież zakazuje używania gitar w kościele”.
Nauczyciele do mnie przychodzili mówiąc, że nie wolno mi już używać gitary… A dokument mówił co innego! Jeśli chce się używać takich instrumentów, nie należy trywializować muzyki. Chodziło o jakość.
W Australii są media katolickie?
Generalnie nie ma. Poza internetowymi i czasopismami diecezjalnymi. Jest radio z muzyką chrześcijańską.
Młodzież przychodzi do kościołów?
Jest zaangażowana w katolickie szkolnictwo. Bycie wierzącym nie jest jednak cool. Młodzi ludzie mogą się uczyć religii w szkołach katolickich, ale nie jest wśród nich mile widziane, żeby ktoś praktykował.
Będąc kapelanem, opiekowałem się ministrantami i ministrantkami. Dziewczyny też służyły przy ołtarzu. Pewnego razu przyszła do mnie ministrantka i powiedziała, że musi zrezygnować choć bardzo lubi służyć przy ołtarzu. Presja w szkole jest tak silna, że nie może jej wytrzymać.
Ona mi to powiedziała, inni przeżywali to być może w ciszy… To nie jest kwestia złośliwości. Po prostu media pokazują, że bycie katolikiem oznacza bycie staroświeckim.
Jakie Ksiądz Biskup ma teraz priorytety?
Mam pewne idee, ale najpierw muszę poznać wspólnotę. Ludzie mają swoje doświadczenia i nie mogę zniszczyć tego, co jest dla nich wartościowe. Dużym wyzwaniem będzie dla mnie dotarcie do tych, którzy odeszli na bok. Nie mają nic przeciwko religii – po prostu popłynęli sobie w życiu w innym kierunku.
Kiedy Ksiądz Biskup leci do Port Pirie?
Przez pandemię koronawirusa moje plany trochę się skomplikowały. Na moją prośbę sakrę przyjmę w Polsce 29 września, w naszym sanktuarium w Trzebini k/Krakowa. Na początku października wylatuję do Australii, a tam muszę odbyć obowiązkową kwarantannę przez dwa tygodnie.
Ingres do katedry odbędzie się 28 października w Port Pirie. Bp O’Kelly już mi powiedział: podeślę ci ćwiczenia ignacjańskie, żebyś się przygotował do przejęcia diecezji (śmiech). Podobno gazety lokalne w duchu sensacji piszą: polski dar dla katedry Port Pirie.
Czy Polak był już biskupem w Australii?
Jestem pierwszy.
Parafrazując słowa Jana Pawła II: Biskup z dalekiego kraju.
Też mi to przyszło na myśl (śmiech).
Życzę powodzenia!
Dziękuję bardzo. Emocje są, ale trzeba zaufać Panu Bogu – i iść do przodu.
Czytaj także:
Najmłodszy biskup świata: Dostałem nominację w wieku 38 lat, jak Karol Wojtyła [wywiad]