Czy ks. Tischner mógł zostać prymasem? Jaka relacja łączyła go z krakowskim arcybiskupem a potem papieżem? 28 czerwca mija 20 lat od śmierci ks. Józefa Tischnera.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Podobno zdarzyło się to w Watykanie podczas kolacji z Janem Pawłem II. Przy stole, wśród innych gości z Polski, siedział ksiądz Józef Tischner. Rozmowa meandrowała, jednak w pewnym momencie zeszła na temat tego, czy Tischner mógł, czy nie mógł zostać prymasem. Po śmierci kardynała Stefana Wyszyńskiego rzeczywiście mówiło się, że jego nazwisko jest „na liście”, a potem okazało się, że nie była to tylko plotka. Ostatecznie wybór padł na innego kandydata.
Czytaj także:
Co jest główną siłą Kościoła? I dlaczego ludzie odchodzą od wiary? Ks. Tischner odpowiada
Kiedy przy posiłku zaczęto się spierać, czy Tischner nie byłby lepszy na tym stanowisku, sam zainteresowany milczał. W końcu papież zwrócił się bezpośrednio do niego: „Pamiętasz, Józiu, kto był prymasem Niemiec w czasach Hegla? Ty masz być Heglem”.
Usłyszałem tę anegdotę z dwóch różnych źródeł, ale żaden z opowiadających nie był bezpośrednim świadkiem zdarzenia. Niewykluczone więc, że to apokryf. Przy jakiejś okazji spytałem o to także księdza Michała Hellera. – Nie wiem, co powiedział papież. Przypominam sobie natomiast, że ja sam powiedziałem kiedyś Józkowi: „Czy pamiętasz, kto był papieżem za czasów świętego Tomasza z Akwinu? No właśnie. Nikt nie pamięta”. –
Nawet jeśli anegdota z Heglem jest zmyślona, dobrze oddaje napięcie, jakie nosił w sobie sam Tischner. Kim był? Czy był tym, kim chciał być? Czy robił to, do czego czuł się najbardziej powołany, czy raczej to, czego oczekiwali od niego inni? I czy rzeczywiście miał szansę zostać Heglem swoich czasów?
Pewne jest, że nie chciał władzy w Kościele. Powtarzał przy różnych okazjach, że jedyna władza, jaka go interesuje, to ta, która płynie z myślenia. Myślenie, mówił w jednej z audycji radiowych, jest „rodzajem duchowej siły, dzięki której człowiek uwalnia się od złudzeń: złudzenia pozornej wiedzy i fałszywej pewności. Myślenie nie przepowiada przyszłości, nie opowiada o niewidzialnej stronie świata, nie uczy człowieka panować nad żywiołami tej ziemi. Ono oczyszcza śmietnik, jaki codzienność robi nam z głowy”.
„Ty masz być Heglem…” Przyjmijmy, że Jan Paweł II mógł tak powiedzieć. Ostatecznie zawsze Tischnera chronił – najpierw jako biskup, a potem jako papież. Wiedział, że ma do czynienia z umysłowością niebanalną, dobrze zorientowaną w tym, co się dzieje w myśli współczesnej, i z tego powodu przyciągającą także ludzi spoza Kościoła. Kraków lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych był filozoficznie bardzo mocny – i bardzo spluralizowany.
Czytaj także:
„Pobożność jest niezwykle ważna, ale rozumu nie zastąpi”. 12 myśli ks. Tischnera
Tischner prowadził w tym czasie jedną ze swoich najgłośniejszych polemik, nazwaną później sporem z tomizmem. Można by powiedzieć – nieco upraszczając – że w ten sposób wszedł w spór z całą filozofią chrześcijańską w Polsce. Także z własnym „tygodnikowo-znakowym” środowiskiem. Podobno inni biskupi zwracali Wojtyle uwagę, że powinien uspokoić niepokornego autora. Dlaczego tego nie zrobił?
„Wojtyła był z krwi i kości pluralistą” – powie po latach Tischner. „Ten pluralizm nie był u niego grą. Różnica zdań, polemika, dyskusja była jego żywiołem. Chciał tej dyskusji, czekał na nią. Ja osobiście narobiłem trochę rozmaitych dyskusji w kraju, przeważnie polemizując z rozmaitymi ujęciami filozofii tomistycznej, która bardzo w Polsce jest zakorzeniona. Bardzo interesował się tymi dyskusjami, nigdy nie zajmował stanowiska, ale też nigdy mi nie mówił, żebym ich nie prowadził. Dlatego czułem tutaj jakieś takie mądre zaplecze u niego.
Mówi się o polskiej tolerancji. Rzeczywiście, jest coś takiego. Tyle że to jest coś więcej niż tolerancja. Tolerancja oznacza: ja cię toleruję jakoś… A tu było coś więcej: ja cię pielęgnuję w tej twojej różnicy zdań. Nawet wtedy, kiedy się z tobą nie zgadzam”.
I jest jeszcze coś. O tym najpełniej napisał, w pośmiertnym wspomnieniu o przyjacielu, Krzysztof Michalski. Potrzebny będzie dłuższy cytat.
„Tak bardzo chciałbym – pisał Michalski – postawić go przed oczyma tych z was, co go nie znali. Jego obecność bowiem zmieniała przestrzeń, w którą wchodził, nadawała nową spójność i nową, dodatkową siłę przekonywania jego myślom. Trzeba było wiele złej woli i daleko posuniętego stępienia duszy, by nie odczuć tej bijącej od Józka siły, co otwierała innym oczy i serce, wyzwalała w nich to, co lepsze, ogrzewała dusze.
Nigdy nie zapomnę też sceny sprzed paru lat przy watykańskiej Spiżowej Bramie: idąc na obiad do papieża, spotkaliśmy wychodzącą z audiencji bardzo dużą grupę Polaków, bodaj ze Śląska. Zobaczywszy Tischnera, Ślązacy otoczyli go od razu, zagadując, dotykając, wyrażając sympatię w taki czy inny sposób. Prawie każdy, kto go dostrzegał, rozpromieniał się od ucha do ucha; jakaś kobieta powiedziała do swego towarzysza: »Popatrz, Wacek, dwóch za jednym zamachem!«.
Fragment książki Wojciecha Bonowicza „Tischner. Biografia”, Wydawnictwo ZNAK 2020.
Skróty od redakcji.
Czytaj także:
Ks. Isakowicz-Zaleski: z informacji „ks. Tischner był zarejestrowany” nic nie wynika