Nasza współczesna kultura dobrobytu sprawiła, że normą jest nieustanne poszukiwanie przyjemności. Wiele osób ma obsesję na punkcie unikania bólu za wszelką cenę i we wszystkich formach. Nie chodzi tylko o to, że nie chcemy cierpieć; nie chcemy robić niczego, co kosztuje nas wysiłek, poświęcenie lub rezygnację. Sprzedano nam ideę wolności, która sprawia, że myślimy, że wybór jednej rzeczy nas ogranicza, ponieważ oznacza to, że rezygnujemy z wszystkich innych opcji.
W świecie skoncentrowanym na doświadczaniu wyłącznie pozytywnych emocji koszt unikania bólu lub rezygnacji z rzeczy jest bardzo wysoki, ale niewiele osób o tym mówi. W wielu dziedzinach życia kryje się ukryte przesłanie: „Musisz czuć się dobrze, bez względu na wszystko”.
W obliczu takiego żądania, nie zdając sobie z tego sprawy, możemy ostatecznie obwiniać się, gdy mamy zły czas. Możemy popaść w samokrytykę tylko dlatego, że przechodzimy przez sytuację bolesną, trudną lub wymagającą wysiłku.
Ale czy niektóre sprawy nie są warte przeżycia nie tylko „pomimo” związanych z tym poświęceń, ale właśnie „z ich powodu”?
Oczywistym przykładem jest ojcostwo i macierzyństwo. Stanowią one fundament naszych osobistych relacji w dzieciństwie i są podstawowym źródłem miłości w społeczeństwie. Jednocześnie wymagają wielkiej ofiary.
Jest wielu, którzy mogliby powiedzieć, że bycie ojcem lub matką jest najlepszą rzeczą, jaka im się przydarzyła, co pokazuje, że cierpienie jest potrzebne, aby kochać więcej i lepiej.
Zarządzasz emocjami czy po prostu je przeżywasz?
Kiedy rozwiewamy mit, że „najlepszą opcją jest unikanie bólu”, możemy lepiej zrozumieć znaczenie „przetwarzania” negatywnych emocji. Poddania ich analizie zamiast toczenia z nimi walki, by możliwie jak najszybciej się z nimi uporać.
Czasami ludzie mogą uzależnić się od nastroju - zawsze w zamian za jakąś ukrytą korzyść. Dlatego niektórzy uzależniają się od ciągłego smutku, ponieważ zwracają uwagę i wywołują współczucie wokół siebie. Inni natomiast czują się zobowiązani do bycia zawsze szczęśliwymi i zabawnymi, ponieważ muszą otrzymać oklaski i aprobatę ze strony otaczających ich osób. Najczęściej jednak przechodzimy przez moment smutku, gniewu lub frustracji, podczas gdy ogólnie staramy się być spokojni i radośni. Ale czy naprawdę zawsze musimy się uśmiechać, pomimo niepokoju, udręki lub strachu? Oczywiście, że nie!
Musimy uznać nasze prawo do chwilowego złego samopoczucia - nie dlatego, że lubimy cierpieć, ale dlatego, że możemy nauczyć się znacznie więcej, gdy pozwalamy sobie na nudę, smutek, a nawet lęk.
Oczywiście ten osobisty rozwój następuje, gdy staramy się zrozumieć, dlaczego tak się czujemy. Musimy uznać i zaakceptować nasze emocje, aby przez nie przejść i żyć ponownie z poczuciem spełnienia.
Co zrobić z emocjami
Okazuje się, że wszystkie nasze uczucia, czy to trudne, czy przyjemne, mogą być potężnymi katalizatorami dobra w naszym życiu:
Ci, którzy osiągają wielkie rzeczy, nie starają się przez cały czas czuć się dobrze ani nie zaprzeczają swoim negatywnym uczuciom. Nie ignorują swojego dyskomfortu, topiąc go w rozproszeniu. Zamiast tego pozwolili sobie na uznanie i akceptację swoich uczuć oraz towarzyszyli tym uczuciom refleksji i pragnieniu wzrostu.
Najlepszą drogą jest rozpoznanie i zaakceptowanie nielubianych emocji, abyśmy mogli przejść obok nich i ukierunkować je na wzrost.
Dotyczy to nie tylko naszych nieprzyjemnych uczuć, ale także emocji bliskich, z którymi mieszkamy pod jednym dachem. Szanuj nastolatkę, która ma potrzebę zamknięcia się za drzwiami swojego pokoju. Zrozum, że twój mąż lub żona mają prawo pobyć przez chwilę w samotności. Aż wreszcie zaakceptuj fakt, że w niektóre dni masz po prostu gorszy nastrój.
Poinformuj ludzi wokół siebie, czego potrzebujesz i pozwól sobie na takie uczucie. To doświadczenie wewnętrznej emocjonalnej wolności pomoże ci przetrwać trudne dni i chwile, wcześniej niż myślisz.