separateurCreated with Sketch.

„Jaka z ciebie śliczna dziewczynka!”, czyli dlaczego nie warto witać dzieci uwagami na temat ich wyglądu

MAŁA DZIEWCZYNKA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marzena Erm - 26.03.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

„Jaka śliczna dziewczynka! A jaka spódniczka kolorowa! I pantofelki jakie urocze. No taka ładna królewna!” – przywitałam półtoraroczną córeczkę koleżanki. Ślicznej dziewczynce ulało się po moim – pełnym lukrowego entuzjazmu – powitaniu, a ja jeszcze nie domyśliłam się, że to wcale nie musiał być przypadek.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Kiedy jest się po trzydziestce, drastycznie wzrasta ryzyko wypadku komunikacyjnego na skutek potknięcia się o wózek spacerowy swoich znajomych. Nim jednak spisze się oświadczenie o kolizji lub wezwie się na miejsce zdarzenia służby porządkowe, działaniem pożądanym, a przynamniej społecznie aprobowanym, jest pochylenie się nad wózkiem dziecka, zmiana barwy głosu na wyższy, ułożenie ust w dzióbek i wypowiedzenie kilku zdrobniałych słóweczek z seplenieńkiem.

Jeśli w wózku jest dziewczynka, wtedy: „buciczki takie ładniutkie, wstążunia we włoseczkach ach ach”, a jeśli chłopiec: „no jaki ładny kapelusik! A autko jakie ładne! Jak robi auto? Brum brum robi auto!”. Myślę, że gdyby dzieci miały lepszą koordynację ruchową gałek ocznych, zrobiłyby nimi szybką przewrotkę.

Ale żarty na bok. Można do dzieci mówić mniej lub bardziej zdrobniale, polemizować w języku roczniaka, głużyć lub gaworzyć, sylabizować czy chwalić się bogatym repertuarem onomatopei, ale to wszystko ma sens. Kura robi ko-ko, piesek hau-hau, traktor try-ty-ty-ty, a gęś gęga gę-gę. Choć dla obserwatora z zewnątrz wszystko to mogłoby zdać się infantylne i bardziej niosące uciechę rodzicom niż ich pociechom, komunikowanie się z malcem jest ważne i potrzebne, nawet jeśli przyjmuje dźwiękonaśladowcze formy. Dzieci łatwiej pokonują kolejne etapy rozwoju mowy, kiedy dużo się do nich mówi.

O ile w pierwszych miesiącach życia dzieci mało co rozumieją z komunikatów, które się im nadaje, zdecydowanie szybciej odczytując ładunek emocjonalny, który z treścią niesie im rozmówca, o tyle dwulatkom i kilkulatkom łatwiej przychodzi rozumienie słów i ich znaczeń.

Słowa, które do nich przynosimy są budulcem ich wiedzy o świecie, o wartościach, a w końcu – o nich samych. Słuchając nas, dzieci uczą się, którym sprawom trzeba nadać ważniejszą rangę, a które są drobiażdżkami. Kiedy my pochylamy się nad dziecięcym wózkiem zagadując malca, ono obserwuje, nad jakimi tematami warto się pochylać. Dowiaduje się, które z nich są ważne i gdzie warto kanalizować swoją uwagę. Rozpoznaje to przede wszystkim przez emocje, którymi dorośli nasycają swoje wypowiedzi.

 

Co mówisz, kiedy mówisz

Kiedy przyjrzę się temu, co powiedziałam półtorarocznej córeczce swoich znajomych, kiedy zasypywałam ją uwagami na temat jej wyglądu, to widzę, że powiedziałam jej nie tylko to, że jest śliczna, że spódniczka i pantofelki takie urocze, że wygląda jak księżniczka.

Powiedziałam jej przede wszystkim, że wart uwagi jest wygląd, że ładne zewnętrze jest kluczem do nawiązania przyjaznego kontaktu, że warto, aby swoją energię kanalizowała w to, jak wygląda, bo to będzie pierwszym powodem, dla którego ktoś będzie chciał poświęcić jej uwagę.

Uwaga rodzica, ale również uwaga otaczających dziecko dorosłych jest tym, co potrzebne jest dziecku do prawidłowo rozwoju psychospołecznego. Ono – zupełnie intuicyjnie i nieświadomie – dbając o to, aby dostać to, co sprzyja temu procesowi, wyniesie cenną dla siebie lekcje: jeśli jestem ładna/ładny to dostaję uwagę.

Skupianie na dziecku uwagi mówi mu – jesteś ważny. Dziecko uczy się, że dostanie przyjazny kontakt, jeśli jego wygląd będzie robił na innych pozytywne wrażenie. Nie trudno się domyślić, że dziecko, które będzie stykało się regularnie z ocenianiem jego wyglądu – nawet jeśli jest to ocena korzystna – szybko nauczy się budować obraz siebie na podstawie tego, jak wygląda i jak inni oceniają jego zewnętrze.

Pod ostrzałem ocen (tak – ocenianie czyjegoś wyglądu nawet w postaci komplementów jest oceną) dziecko uczy się przeglądać w oczach innych i budować swoją wartość na podstawie tego, jak widzą go inni i ta ocena bardziej będzie kształtować jego ogląd na siebie niż ocena siebie samego. To smakowita karma dla kompleksów i niskiego poczucia własnej wartości w okresie dojrzewania – w końcu nie da się być zawsze pięknym i nie zawsze będzie się słyszało pozytywne uwagi na temat swojego wyglądu, a przecież wyrosło się w doświadczeniu tego, że uroda daje przepustkę do bycia wartym uwagi.

 

Niedźwiedzia przysługa

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jakie intencje płyną ze strony osób, które pochylają się nad dziecięcym wózkiem z zapasem synonimów do słowa „ładna/ładny/ładne”. Ocenianie wyglądu dzieci jest tak powszechne i tak bardzo weszło nam już w krew, że rzadko poddajemy refleksji to, czy faktycznie uroda dziecka i to, w co jest ubrane jest tym, co powinno być naszym pierwszym komentarzem w jego stronę.

I nie – nie chodzi o to, żeby całkowicie odciąć dziecko od tematu jego wyglądu i żeby nigdy nie mówić mu „ładnie wyglądasz!”. Z tematem wyglądu dziecko zetknie się prędzej czy później, bo ten jest zasobem, do którego ludzie przywiązują wagę na każdym etapie życia i niezależnie od poczucia własnej wartości.

Atrakcyjność fizyczna jest ważna już chociażby z tego względu, że opłaca się ewolucyjnie. Nie sęk więc w tym, żeby bombardować dziecko romantycznym, choć nieco naiwnym – „liczy się tylko wnętrze”. Sens w tym, żeby dziecko wiedziało, że to nie jest jego jedyny zasób, za to ten konkretny jest najbardziej kruchy i że będzie go już tylko mniej i mniej. W przeciwieństwie do na przykład mądrości. Do zaradności. Do obycia. Do doświadczenia. 

 

Co zamiast?

Co można więc powiedzieć dziecku na przywitanie? Jak pokazać mu, że jest ważne i jak obdarzyć go serdecznym kontaktem? Zamiast zwrócenia uwagi na jego śliczne spodenki i oczy jak sarenka, warto zwrócić uwagę na niego samego i powiedzieć po prostu „jak się cieszę, że cię widzę!”, „Miło mi cię poznać”, „Jak ci minął dzień?”, „Widzę, że masz z wózeczka świetne widoki na drogę. Czy widziałeś coś interesującego? Z tej perspektywy świat pewnie wygląda zupełnie inaczej, niż gdy ma się głowę 170 cm nad ziemią!”, „Czy lubisz, kiedy świeci słońce?”.

Wszystko co wyraża zainteresowanie perspektywą dziecka i jego obserwacjami będzie budowało w nim zdrowe poczucie własnej wartości, które nie będzie uzależnione od bucików, wstążeczki czy czarownego wyglądu, ale umocni się na przekonaniu, że jestem ważna/ważny, bo po prostu jestem, moja obecność jest zauważana, moje obserwacje, perspektywa i zdanie – docenione.

Nim przywita się dziecko trybem automatycznym przewidzianym na witanie kilkulatków, warto zrobić „stop” i zastanowić się, jakie ważne rzeczy pokażę dziecku tym, co chcę powiedzieć. To gdzie skierujemy uwagę, będzie dla dziecka lekcją tego, co jest istotne.

Zauważajmy i doceniajmy jego perspektywę, kreatywność, zaangażowanie i sprawczość, a ocenianie wyglądu niech będzie co najwyżej dodatkiem, który nie przysłoni tego, co naprawdę ma moc zbudowania trwałego i nie uzależnionego od tylu czynników – jak w przypadku wyglądu – obrazu własnej osoby. Niech nasze zdrobniałe słóweczka z seplenieńkiem wspierają dzieci dobrze.


NATALIA BIAŁOBRZESKA, JESTEM WYSTARCZAJĄCA
Czytaj także:
Natalia Białobrzeska o akcji #JestemWystarczająca: kobiety wreszcie czują ulgę


ANNA JANTAR
Czytaj także:
„Chciała dzielić się talentem, jaki otrzymała od Boga”. Wspomnienie Anny Jantar

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags:
Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.