– Jeśli młodym przygotowującym się do bierzmowania dajemy szansę na zbudowanie relacji, jeśli mogą słuchać świadectwa swoich rówieśników, wiedzą, że ich potrzebujemy i że modlimy się za nich – wcale nie chcą odchodzić. Przeciwnie, przynajmniej dla części z nich przyjęcie bierzmowania staje się początkiem głębszego zaangażowania w Kościół – twierdzi ks. Adam Koppel, asystent kościelny programu „Młodzi na progu”, który powstał w środowisku Szkoły Nowej Ewangelizacji diecezji gliwickiej.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Maria Czerska/KAI: Czy sakrament bierzmowania to sakrament pożegnania z Kościołem?
Ks. Adam Koppel: Moje doświadczenie jest takie, że jeśli młodym od początku pokazuje się, że my ich potrzebujemy i że bierzmowanie to nie jest koniec ale początek – to jest to faktycznie początek.
Ci, za których się modlimy, którzy mają szansę nawiązać relacje w małej grupie, gdzie mogą słuchać Ewangelii i świadectwa wiary swoich rówieśników, nie chcą odchodzić, przeciwnie, przynajmniej część chce się głębiej zaangażować. Nie zdarzyło mi się jeszcze, by było inaczej, by przynajmniej część z tych młodych nie została we wspólnocie.
Czytaj także:
„Wy jesteście żywym Jezusem”. Bierzmowanie osób z niepełnosprawnością intelektualną
Jak prowadzić takie przygotowanie do bierzmowania?
Samo bierzmowanie, oczywiście w pewnym sensie, jest tylko pretekstem. Nie chodzi o przygotowanie do bierzmowania, ale o ewangelizację, o stworzenie domu dla młodych w Kościele, środowiska wiary, w którym mogliby pozostać i rozwijać się dalej, tak, by dalej ewangelizować innych. Taka wizja towarzyszy naszemu programowi „Młodzi na progu”.
Na czym polega ten program?
To program do pracy w parafii, z młodzieżą przed bierzmowaniem i po bierzmowaniu (w wieku ok. 15-17 lat). Choć przewidziane są też spotkania w szerszej wspólnocie, program opiera się na pracy w małych grupach, gdzie animatorem jest ktoś niewiele starszy od uczestników.
Bardzo zachęcamy, by spotkania grupy odbywały się raz w tygodniu – tylko to daje możliwość nawiązania relacji, zbudowania pewnego środowiska. Spotkanie raz w miesiącu jest eventem, lepszym lub gorszym, ale nie stwarza szansy na zbudowanie wspólnoty.
Uczestnikom spotkań przekazywany jest kerygmat, w oparciu o doświadczenia Szkół Ewangelizacji św. Andrzeja (SESA). Integralną częścią programu jest weekendowy wyjazd na pierwszy z serii kursów dla młodych – Rekolekcje Spotkania.
Celem tej pracy jest przyprowadzenie młodych do Jezusa, stworzenie okazji do spotkania z Nim i podjęcia osobistej decyzji wiary, a następnie rozwijania jej we wspólnocie i poprzez ewangelizację młodszych kolegów.
Skąd wziął się ten pomysł?
Zaczęło się od ojca rodziny, Janusza, którego córki miały niebawem przystąpić do bierzmowania. To był 2004 r. Ten człowiek zwierzył się znajomemu księdzu, ks. Arturowi Sepioło, że nie chce, by przygotowanie do bierzmowania zniechęciło jego córki do Kościoła. Szkic programu napisali razem.
Zależało im, by przygotowanie nie ograniczało się do zdobycia wiedzy ale bardziej opierało się na doświadczeniu oraz by zaproponować młodym wspólnotę, nie tylko na czas przygotowania do sakramentu ale na stałe. Program zaczęli realizować w parafii św. Anny w Bytomiu, do której wówczas należeli.
Później ks. Artur został proboszczem w Gliwicach i wprowadził ten program również w swojej nowej parafii. Wkrótce zaczęli się tym interesować kolejni księża, m.in. ja – to były zresztą początki mojego kapłaństwa.
Zaczęły dołączać kolejne parafie diecezji gliwickiej. Niekiedy na młodych brakowało pomysłu, a tu widać było, że jakiś pomysł jest i że to działa. Z czasem zaczęto zapraszać ks. Artura na spotkania do innych diecezji i w ten sposób program trafiał do kolejnych parafii.
Czytaj także:
Myślisz o przyjęciu chrztu lub bierzmowania? Ten kurs dla dorosłych prowadzą ludzie tacy jak ty
W ilu miejscach działa obecnie?
Jesteśmy obecni w 12 diecezjach w Polsce: gliwickiej, tarnowskiej, częstochowskiej, katowickiej, bielsko – żywieckiej, krakowskiej, warszawsko – praskiej, zielonogórsko – gorzowskiej, łódzkiej, radomskiej, wrocławskiej i rzeszowskiej. W każdej diecezji forma naszej obecności jest inna – w niektórych nasz program został przyjęty jako jeden z oficjalnie obowiązujących, w innych zainteresowały się nim po prostu poszczególne parafie.
Zależy nam, by nie był on w żaden sposób narzucany duszpasterzom. Nawet jeśli oficjalnie obowiązuje w diecezji, wolimy, by był jednym z kilku możliwych do zrealizowania. Stawiamy na ewangeliczną metodę Jezusa, który mówi: „Jeśli chcesz…” To zresztą jest najskuteczniejsze. Wiadomo, dekret z kurii może być przyjęty różnie, a gdy ktoś sam jest do sprawy przekonany, a przy tym pokona jeszcze trochę trudności, będzie działał skutecznie. Jeśli proboszcz naprawdę chce mieć wspólnotę młodzieżową w parafii, to ją będzie miał.
Kto obecnie kieruje programem „Młodzi na Progu” i odpowiada za niego?
Na początku program był całkowicie związany ze Szkołą Nowej Ewangelizacji diecezji gliwickiej, gdyż jego twórcy i wszyscy prowadzący byli w tej wspólnocie (ks. Artur Sepioło jest obecnie dyrektorem diecezjalnej SNE). Z czasem, gdy liczba zainteresowanych rosła, okazało się, że nie da się tego prowadzić na zasadzie dodatkowych zajęć; trzeba było powołać jakieś struktury. Obecnie mamy biuro krajowe, którym kieruje dyrektor, mianowany przez dyrektora SNE diecezji gliwickiej.
Biuro ma też asystenta kościelnego, którego mianuje Biskup Gliwicki. Dyrektor to osoba świecka, Kateryna Bondarenko, asystent kościelny to duchowny (obecnie ja piastuję to stanowisko); chcielibyśmy, by tak to funkcjonowało. W biurze pracuje jeszcze inne osoby.
Oprócz tego, w zależności od potrzeb danej diecezji, tworzymy przedstawicielstwa lokalne, koordynujące program w danym miejscu. Zależy nam, by były to działania jak najbardziej oddolne. Są wreszcie księża i animatorzy prowadzący program i przygotowanie do bierzmowania w konkretnych parafiach.
Jak dołączyć do programu?
Parafia, która chce dołączyć powinna się zgłosić do nas, do biura lub do centrum lokalnego w swojej diecezji. Zapraszamy wtedy księdza z grupą animatorów lub kandydatów na animatorów na najbliższe warsztaty, które organizujemy regularnie dla takich ekip. Grupa przechodzi pierwsze szkolenie, bierze przygotowane materiały i – można działać!
Jak to wygląda w praktyce?
W praktyce wiele zależy od księdza w danej parafii. On musi wiedzieć, jakie ma możliwości i co chce osiągnąć. My mamy przygotowany program pracy na 3 lata przed bierzmowaniem i 3 lata po. Jest to pewna wizja idealna. Jeśli ktoś może pracować 3 lata – wspaniale. Jeśli ktoś może pracować rok – świetnie, niech pracuje rok.
Jeśli można stworzyć stałą grupkę z jednym animatorem działającą przez 3 lata – doskonale. Często jednak nie ma takich możliwości, bo animatorzy się zmieniają. Zachęcamy, by robić tyle, ile można zrobić. Staramy się też nie narzucać sztywnych reguł programowi „Młodzi na Progu” – żeby nie zniechęcać, by stworzyć pole dla twórczości i słuchania Ducha Świętego.
Najczęściej nasz program realizuje się w parafii w ostatnim roku przygotowania do bierzmowania. Takie są zwykle możliwości. Jeśli funkcjonuje trzyletnie przygotowanie do sakramentu, w pierwszych dwóch latach organizowane są najczęściej spotkania w szerszym gronie, choć znam przypadki, w których małe grupki działały i przez 3 lata.
Czytaj także:
Bierzmowanie to chrześcijańska inicjacja, wtajemniczenie. Tylko do czego? Abp Ryś odpowiada
Zachęcamy, by po bierzmowaniu młodzi od razu weszli do ekipy prowadzącej kolejny kurs. Często zresztą sami tego chcą. Pamiętam, kiedyś rozmawiałem z takimi kandydatami na animatorów, pytałem ich o motywację. Jeden powiedział: „chcę przekazać dalej to, co sam tu dostałem”.
Taka swoista sztafeta bardzo dobrze działa, choć warto, by w gronie animatorów, jako osoba odpowiedzialna był też ktoś kilka lat starszy, być może już z pewnym doświadczeniem. Jeśli chodzi o dobór animatorów przyjęliśmy jednak zasadę elastyczności – ewangelizujemy takimi siłami, jakie mamy.
Nie narzucamy parafii w żaden sposób wizji wspólnoty, do jakiej młodzi mają być zapraszani. Parafia sama powinna mieć tę wizję. Jeśli jest to wizja oazowa – zapraszamy do oazy. Jeśli działa tam KSM – zapraszamy do KSM. Możliwości jest bardzo wiele.
Natomiast oczekujemy od ludzi, którzy z nami współpracują, że będą zakładali w parafiach prawdziwe wspólnoty dla osób po bierzmowaniu. Nie chodzi o organizowanie wydarzeń i spotkań wokół różnych akcji, od przypadku do przypadku.
Chodzi o budowanie wspólnoty, w której jest konkretna modlitwa, konkretna formacja, rzeczywiste budowanie więzi i okazja do służby w pewnym konkretnym porządku. Jeśli tego nie będzie i zaoferujemy młodym tylko pewną nieuporządkowaną akcyjność, jest duże prawdopodobieństwo, że się rozejdą.
W jaki sposób znaleźć animatorów?
Mówimy o tym na warsztatach. Wracamy do Ewangelii. Od czego zaczął Jezus? – Od zebrania ekipy. Gdy przychodzę do parafii, najpierw patrzę, kto tu będzie ze mną ewangelizował, kto chce, kto już coś przeżył. Tym którzy chcą, proponuję jakieś wspólne doświadczenie, np. wyjazd, głoszę im Ewangelię, modlę się za nich. I to jest pierwsza ekipa, która dzieli się dalej z innymi tworząc pewne środowisko.
W parafii, w której teraz pracuję, program „Młodzi na Progu” działa dopiero drugi rok. Wcześniej nie było w ogóle tego typu przygotowania. Byli natomiast grupa młodzieżowa, która miała pewne doświadczenie wspólnych spotkań, modlitwy, jakiegoś zaangażowania w Kościele.
Modliłem się, podchodziłem do nich, rozmawiałem i proponowałem – słuchajcie, jest taki pomysł stworzenia środowiska wiary dla młodych przed bierzmowaniem. Chcecie? Zgodzili się, pojechali na warsztaty. Było to 6 osób, które stworzyło pierwszy zespół i przeprowadziło przygotowanie dla pierwszego rocznika bierzmowanych. Sakrament przyjęło 40 osób i z tych czterdziestu 15 zostało, aby dalej ewangelizować.
Widzę też owoce takiej pracy w innych parafiach, w innych diecezjach. Właściwie nie znam przykładu, by przy zaangażowaniu ludzi w tę wizję nie udało się założyć wspólnoty. Poza tym program „Młodzi na Progu” nie byłby w stanie działać, gdyby animatorzy nie formowali swoich następców. Musielibyśmy szybko zacząć ograniczać naszą działalność. Nie ograniczamy jej. Przeciwnie, wszędzie się rozwijamy.
Czytaj także:
„Przez całe życie poszukiwałem”. Jak 95-latek przyjął chrzest, bierzmowanie i I Komunię Świętą