Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Małgorzata Bilska: Dlaczego chłopak urodzony w Białej Podlaskiej chciał zostać rabinem?
Dawid Szychowski: Nie planowałem tego. Człowiek powoli odkrywa, w czym jest dobry. Do czego się nadaje.
W czym dobry musi być rabin?
W narodzie żydowskim było 12 plemion, co oznacza 12 różnych dróg. Oprócz tego jest 70 twarzy Tory. Ta liczba jest symbolem mnogości. U nas jest pluralizm jeśli chodzi o interpretacje, więc trudno określić, co musi mieć przyszły rabin. Na pewno minimum to umiejętność pracy z ludźmi.
Prawie każdy może być rabinem?
Każdy może spróbować. Nie każdy skończy jako rabin. On musi zostać przyjęty przez ludzi. Musi coś zaiskrzyć. Ale najpierw człowiek dorasta i zaczyna szukać swojego miejsca. Do tego go ciągnie, chociaż nie jest dobry. W tym jest dobry, ale nie chce. Taki mętlik dojrzewania. W końcu orientuje się, że to jest jego miejsce. Tu może najwięcej dać światu.
Co odkrył w sobie Dawid Szychowski?
Umiem gadać (śmiech). W tej pracy ciągnęły mnie 2 rzeczy. Potrzebowałem kontaktu z ludźmi. I lubiłem się uczyć. Zgłębiać, dochodzić do prawdy. I jeszcze nie lubię bycia zależnym od kogoś.
Rabin należy do organizacji Shavei Izrael, która włącza na nowo Żydów do narodu Izraela. Jak wygląda praca z tymi, którzy dopiero odkrywają, że nimi są? Nie wyznają judaizmu.
Dlatego dla mnie cenniejsze jest solidaryzowanie się z narodem niż z konkretnymi przykazaniami. Dekalog to jest inny stopień świadomości. Żyd, który czuje się Żydem i chce być wśród Żydów, to ktoś, z kim ja chcę pracować. Po prostu rozmawiać i z nim być. Niekoniecznie od razu „indoktrynować”.
Chrześcijanin użyłby słowa „nawracać”. Dawać świadectwo wiary w Chrystusa. Żydzi wciąż na Mesjasza czekają.
Dla nas Mesjasz to nie jest jedna osoba, tylko bardziej proces historyczny. Zwłaszcza że ludzkość dąży do samodzielności, do bycia jednym organizmem, a nie podlegania czyjejś dominacji. Kiedyś był okres królów, którzy dominowali nad innymi. Ale historia szła naprzód i system rządów nie opiera się na dominacji jednostki, tylko na demokracji.
Mesjasz to… podmiot zbiorowy?
Mówimy o nim osobowo. Jak o Bogu, choć Bóg nie jest osobą z krwi i kości. Mesjasz także może być rozumiany szerzej, jako proces. Jeśli wszyscy zrobią to, co trzeba, to Mesjasz może być tylko akcentem. Wisienką na torcie. Jeżeli nie zrobią, musi przyjść ktoś, kto popchnie historię.
Żydzi i chrześcijanie inaczej rozumieją, kim jest Mesjasz. Według rabina Michaela Schudricha Mesjasz to człowiek (nie Bóg…), który zaprowadzi pokój na świecie.
Celem zasadniczo jest pokój. Inna forma relacji międzyludzkich niż teraz. Życie bez wojen. Wojny to jest efekt pesymizmu ludzkości. Ważny jest optymizm. Wiara w to, że dobro wygra.
Natura ludzka ma skłonności do zła, do przemocy, agresji itd. Nie wiem więc, jak można zaprowadzić pokój na ziemi ludzkimi siłami. Bóg tego nie zrobi – podarował nam wolną wolę.
Tu się pojawia idea świętości ogółu, do której powołany był Abraham. Bóg mu powiedział: "Wyjdziesz stąd i stworzysz naród, którym będą błogosławiły się inne narody". Czyli nie będzie to działanie jednostkowe. Żeby świat został naprawiony, musi być grupa. Naród, który wpływa na inne narody. Jednostki nie są w stanie zmienić grupy.
Naród żydowski będzie świadkiem pacyfizmu?
Nie. Naród żydowski jest taki od podstaw. Abraham miał powołanie do stworzenia narodu, który dokona syntezy dwóch rzeczy: narodowości i idei boskiej. Jego celem jest zaprowadzenie pokoju i bycie błogosławieństwem dla innych narodów.
Nie ucieknie od tego, to jest silniejsze od niego. Jak będzie skręcał w jedną ze stron, na przykład narodową, to zostanie zawrócony do punktu, w którym rozpoczął Abraham.
A druga skrajność?
To zrezygnowanie z życia doczesnego. Zamknięcie się w domach nauki, kontemplacja Boga. Wtedy grupa straci kontakt ze światem. I po co światu takie coś?
Pokój wymaga aktywności, działania?
Izrael ma dążyć do pokoju. Żydzi na ziemi Izraela mają jeszcze dużo do zrobienia w tej sprawie. Pewne rzeczy już tam realizują, są przykładem. W innych wiele nam ciągle brakuje. Na przykład w kwestii współżycia z mniejszością arabską.
Izrael jest wzorem?
Nie ma nigdzie takiej sytuacji, w której mniejszość będąca w stanie wojny permanentnej z jakimś narodem byłaby częścią społeczeństwa w tym kraju. Miała dostęp do parlamentu itd. Te same prawa. Arabowie je mają.
Co jakiś czas wybucha kolejny konflikt, Izrael jest też atakowany od środka – przez swoich arabskich obywateli. To nie wpływa na obniżenie ich statusu społecznego. On jest nawet lepszy niż 71 lat temu, gdy wojna się zaczęła. Wtedy Arabowie nie zajmowali takich pozycji jak teraz. To było nie do pomyślenia.
Państwo Izrael lepiej wspiera mniejszość arabską niż inne kraje?
Proszę popatrzeć, jaki stosunek kraje arabskie mają do mieszkańców Izraela – także Arabów.
Nie zajmujmy się polityką. Interesuje mnie jedynie porównanie z ideałem docelowym.
Wewnątrz idei bycia Żydów na ziemi Izraela jest wpisane to, żeby to było otwarte dla wszystkich narodów. Ta ziemia nie jest tylko dla nas.
Pod warunkiem, że przyjmą wiarę w Boga Abrahama?
Nie. Wystarczy, że uznają zasady opisane w Siedmiu Prawach Noego: nie kraść, nie mordować itd. Każdy, kto nie jest Żydem, ale uznaje te prawa, ma być uznany za sprawiedliwego obcego.
Nigdy nie będzie równości między Żydem z narodu wybranego a innymi ludźmi. Nie będzie równości – będzie konflikt. Konflikt to sprzeczność postaw itp. wynikająca z różnic.
Nie wiem, czy akurat brak równości jest powodem konfliktu. Bardziej pesymizm ludzki. Brak wiary w to, że dobro zwycięży.
Może wiary w to, że Żydzi zaprowadzą pokój światowy.
Ludzie nie muszą w to wierzyć. Jeśli Żydzi będą dobrze wykonywać swoją pracę, mogą się wykazać. Wszystko jest jawne. Jeżeli Żydzi będą zmierzać w dobrą stronę, to prędzej czy później to się uda. A to, że nadal jest jakaś wątpliwość, że Żydzi to naród wybrany? To tym bardziej dowodzi faktu, że ludzkość czeka, aż wypełnią swoją funkcję.
Teraz jest osąd nad Izraelem. Naród wybrany wystrzeliwuje rakiety? I się zbroi? To jest uzasadnione, ludzie czekają na pokój. Ale żeby nie wyszło na to, że Żydzi chcą mówić innym, jak mają żyć. W naszej idei chodzi o to, żeby każdy naród mógł być sobą i nie lękać się, że ktoś mu to odbierze.
Wracając do tu i teraz. Jak to jest: być sobą, będąc Żydem w Polsce?
W tym momencie to jest rodzaj „ambasadowania”. Przyszłość Żydów poza granicami Izraela to małe społeczności. Liczba Żydów w diasporze spada i to jest dobry kierunek. Mniejszość wywołuje podejrzliwość i napięcia. To nikomu nie jest potrzebne.
Poza tym tożsamość Żyda diasporowego jest zupełnie inna niż Izraelczyka. Celem diaspory nie był pokój, ale przeżycie i powrót do Syjonu. Izrael ma strzec prawdy o ludzkości. Pierwotnego, zrównoważonego podejścia do Boga i ludzi, bez skrajności. Żydzi w diasporze często popadają w skrajności.
Wasza gmina w Łodzi liczy około 300 osób?
Nawet mniej. To grupa różnych ludzi. Jedni mają pochodzenie żydowskie – po matce, po ojcu. Inni nie, choć takich jest mało. Możliwa jest konwersja.
Jak gmina się rozwija?
Nie musi się rozwijać. W jednych okresach jest intensywnie, w innych nie. Naszym celem nie jest powrót do tego, żeby tu mieszkało 200 tys. Żydów.
Tylu tu żyło przed wojną i Holocaustem.
Tak. Gmina ma trwać i strzec określonych rzeczy. Jest dla potomków Żydów, którzy tutaj mieszkali. Dla Łodzian, którzy chcą się czegoś dowiedzieć o swojej tożsamości. Albo co judaizm mówi na dany temat. Dokładamy cegiełkę do działania narodu żydowskiego, który idzie w stronę syntezy dwóch idei. Ten naród nie ma innego wyboru.