Życzenia są tekstem bardzo osobistym – tym bardziej, jeśli kierujemy je do osoby nam bliskiej. Chcąc przenieść je na wirtualną i publiczną scenę, odzieramy naszą relację z prywatności i wystawiamy ją na pokaz.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Tablica życzeń
Przewijam facebookową tablicę.
Pierwsze urodziny dziecka – mnóstwo zdjęć z przyjęcia i życzenia dla solenizanta. „Córeczko, dziś mija roczek, od kiedy jesteś z nami! Rośnij nam zdrowa i piękna! Za nami tyle pięknych chwil (…)”.
Żona udostępnia mężowi post ze zdjęciem z ich ślubu: „Kochanie, dzisiaj nasza piąta rocznica. Życzę nam jeszcze więcej wspólnych i szczęśliwych lat (…)”.
Matka dorosłemu synowi: „Jeszcze raz wszystkiego najlepszego synku, dużo miłości i pieniędzy (…)”.
Przyjaciółka przyjaciółce: „Moja Lejdi, życzę nam jeszcze więcej takich chwil jak te dzisiaj (…)”.
Siostra siostrze: „Gratulacje, kochana, witaj w gronie mam!”.
Myślę: o co chodzi? Jaki sens ma publiczne składanie życzeń maluchowi, który nawet nie wie, że cały świat widział już zdjęcia z jego imprezy? Dlaczego wszyscy mają wiedzieć o czyjejś rocznicy ślubu? Po co publicznie powtarzać życzenia, które tego dnia już padły? Dlaczego podsumowaniem urodzinowego spotkania ma być upublicznianie zdjęć z niego, a gratulacje z okazji narodzin dziecka przekazane na oczach wszystkich znajomych?
Facebookowe zwyczaje
Zwykłe urodzinowe „wszystkiego najlepszego” dodane w dniu urodzin na czyjąś tablicę stało się już czymś zwyczajnym. Może dla kogoś nawet miłym, gdy raz na rok przynajmniej w takiej formie odezwie się ktoś, z kim nie utrzymujemy częstych kontaktów. Choć to wciąż publiczne słowa, nie ma to aż takiego znaczenia, kiedy przekazywane są bliższym czy dalszym znajomym.
Coraz częściej jednak możemy zauważyć eksponowanie na wirtualnych tablicach bardzo bliskich rodzinnych relacji przez publiczne składanie sobie życzeń. Taki przekaz często opatrywany jest zdjęciami solenizanta. Tak jakby zwyczajne życzenia w domu czy w innych okolicznościach były czymś niewystarczającym (o ile, miejmy nadzieję, w ogóle padły).
Prywatność na pokaz
Życzenia są tekstem bardzo osobistym – tym bardziej, jeśli kierujemy je do osoby nam bliskiej. Chcemy wówczas, żeby to było coś więcej niż utarte „wszystkiego najlepszego”. Zwykle wiemy bowiem, o czym dana osoba na ten moment marzy i czego potrzebuje. Dodajemy miłe gesty, spojrzenia, upominki. Cała sytuacja jest dość intymnym zdarzeniem między dwojgiem ludzi.
Chcąc przenieść ją na wirtualną i publiczną scenę, odzieramy naszą relację z prywatności i wystawiamy ją na pokaz. Trudno powiedzieć, czy robimy tak, podążając za jakąś dziwną modą – „bo tak teraz robią wszyscy”, czy powoli nie umiemy już inaczej? Nie umiemy przeżywać ważnych rodzinnych wydarzeń dyskretnie, jednie bliskich czyniąc jej świadkami?
Bądźmy blisko w domu, nie w sieci
Mam wrażenie, że przez takie gesty paradoksalnie coraz bardziej oddalamy się od siebie. Tworzymy wirtualne spotkania, zamiast tych prawdziwych. Wirtualne kartki urodzinowe zamiast tych papierowych. Wirtualne słowa zamiast tych osobistych. Często kierowane do tych, którzy mieszkają z nami w jednym domu.
Mówi się, że w sieci nic nie ginie, a wszystko, co tam wrzucamy, zostaje na zawsze. Czy na zawsze zostaną tam życzenia dla naszego dziecka z okazji jego urodzin? Z dnia na dzień przepadną, rozpłyną się w internetowym chaosie. Po co więc je tworzyć?
Coraz częściej odchodzimy od tradycyjnych zachowań i zwyczajów. Warto dobrze przemyśleć powielanie nowych modnych schematów, które w tym przypadku zdecydowanie bardziej odzierają nasze relacje z czegoś ważnego, niż nadają im nowego charakteru.
Czytaj także:
Ty też jesteś misjonarzem. Październik będzie Nadzwyczajnym Miesiącem Misyjnym
Czytaj także:
Chcesz żyć spokojnie i szczęśliwie? Podejmij się tego ćwiczenia
Czytaj także:
Krzysztof Globisz – jego walka z chorobą pokazuje, że niemożliwe nie istnieje